Tarczyński chce 4 miliony złotych za "fake newsa". I "radzi" dziennikarzowi w sieci
"Nie zaczepiaj mnie, mam Ci wstydu przy ludziach narobić?" - tak poseł Tarczyński zwrócił się do jednego z dziennikarzy na Twitterze. Polityk zapowiadał ostatnio w wywiadzie, że szykuje ustawę, pozwalającą odgórnie dyscyplinować redaktorów.
Poseł Tarczyński w rozmowie z portalem wPolityce.pl, wspomniał o tym, że istnieją wśród państw członkowskich UE ustawy ścigające "fake newsy". - Przetłumaczyłem już wersję niemiecką, dziś będzie gotowa węgierska. Obiecuję, że w najbliższych dniach przedstawię to marszałkowi i będziemy procedować. Musimy być liderami walki z kłamstwem i ja o to zadbam - tłumaczy polityk PiS.
I dodaje, że "za fake newsy płaci się w Niemczech do pół miliona euro, w na Węgrzech 600 tys euro." - Ja proponuje w Polsce 1 mln euro, czyli ponad 4 mln zł - oświadczył Dominik Tarczyński.
Zapowiedź o stworzeniu ustawy ścigającej za "fake newsy" odnotowali dziennikarze, m.in Janusz Schwertner z portalu Onetu. Napisał o tym na Twitterze, co nie umknęło uwadze samemu zainteresowanemu. Wywiązała się z tego ostra dyskusja w sieci.
To jednak nie wszystko. "Pan Poseł Tarczyński najpierw zapowiedział, że pożałuję pisania o nim. Teraz jeden z jego zwolenników zachęca Posła, by "pojechać ze mną, aż dym pójdzie i wyjadę do Berlina". Chciałbym, żebyśmy w Polsce inaczej prezentowali swoją siłę i dumę" - napisał na Twitterze redaktor Schwertner, podkreślając, że padają groźby pod jego adresem.
Innego zdania jest polityk PiS. "Dziennikarz jest od tego aby pełnić służbę informowania, a nie manipulacji" - oświadczył w sieci Tarczyński.