Tama przecieka
Zaporę nad Jeziorem Nyskim badają eksperci z Politechniki Warszawskiej. Jeszcze nie wiedzą, co jest powodem wycieków, ale kazali opróżnić zbiornik prawie do połowy.
13.06.2005 | aktual.: 13.06.2005 07:12
Woda wypływająca z drenażu - czyli systemu podziurkowanych rur pod wałami, kontrolującego szczelność zapory - pokazała się wiosną, po ustaniu największych mrozów. To znak, że zapora jest nieszczelna. Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej uspokaja: stan techniczny tamy nie zagraża bezpieczeństwu 55-tysięcznego miasta. Ale już wiadomo, że bez remontów i napraw na pewno się nie obejdzie.
- Tama nie jest popękana, ale wycieki były - przyznaje Marek Seruga, kierownik nyskiego zbiornika retencyjnego. - Przyczyn jeszcze nie znamy. Szukają ich specjaliści z Politechniki Warszawskiej. Nysanie myślą, że wody w jeziorze jest tak mało, bo wyciekła, ale to nieprawda. To eksperci zalecili nam obniżenie lustra wody, żeby mogli dobrze wykonać badania.
Stan wody w jeziorze został obniżony o około 5 metrów. - Pojęcia nie mam, dlaczego zaraz po powodzi nikt się nie wziął za remont naszego zbiornika. Aż strach pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby wały puściły - mówi Szymon Kowalski z Nysy, który w zeszłym tygodniu wybrał się z synami nad jezioro.
Zaporę oglądała już specjalna komisja z miasta. - Dzięki Bogu, cieknie - podsumowuje wiceburmistrz Zbysław Wróbel. - To dobrze, bo widać drenaże spełniły swoją rolę i pokazały, że coś jest nie w porządku. Gorzej byłoby, gdybyśmy o niczym nie wiedzieli. Panowie z politechniki nie wyglądali na przerażonych, więc myślę, że nie będzie tak źle.
Wiceburmistrz Nysy zapowiada, że gdyby wyniki badań były niepomyślne i okazało się, że zaporę trzeba remontować, nie zawaha się: - Bezpieczeństwo mieszkańców przede wszystkim. Nawet gdybyśmy musieli wypuścić całą wodę z jeziora na dwa lub trzy lata - zapewnia. Cieknąca zapora i niski stan wody w jeziorze martwią nie tylko mieszkańców, ale i letników. Zbliżają się wakacje i ludzie będą chcieli wypocząć na Nyskiej Riwierze. A poziom wody w zbiorniku jest wyjątkowo niski. Niepokoją się też amatorzy sportów wodnych. Żeby żegluga była bezpieczna, w jeziorze musi być około 40 milionów metrów sześciennych. Teraz jest 25 milionów.
- W niektórych miejscach można trafić na mielizny, resztki fundamentów, płotów, konary drzew - ostrzega Bogdan Sadowski, szef nyskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Dlatego przed wypłynięciem radziłbym zgłosić się do nas po wskazówki i mapkę jeziora. Jeśli woda się nie podniesie przynajmniej o 50 centymetrów, ratownicy wodni poproszą burmistrza Nysy o wydanie zakazu korzystania z plaży nad całym jeziorem.
- Przy tak niskim stanie linia brzegowa jest bardzo nierówna, z niebezpiecznymi uskokami w dnie. Kąpiel w takim miejscu grozi utonięciem - ostrzega Bogdan Sadowski z WOPR-u. Werdykt specjalistów z Politechniki Warszawskiej ma być znany dopiero za dwa tygodnie. Wtedy się okaże, czy zapora wymaga generalnego remontu.
Klaudia Bochenek
Nie ma powodów do niepokoju
- W jaki sposób, w razie ewentualnego zagrożenia powodzią, będzie można ochronić Nysę i okoliczne miejscowości, jeśli konieczne będzie zamknięcie zbiornika na czas remontu?
Krzysztof Parylak, główny specjalista do spraw budowli piętrzących w Regionalnym Zarządzie Gospodarki Wodnej we Wrocławiu:Chcę podkreślić, że póki co, nie ma żadnych koncepcji kapitalnego remontu zbiornika. Stanie się to więc najwcześniej za pięć lat. Poza tym należy pamiętać, że przed rokiem 70 nie było Jeziora Nyskiego, tylko Otmuchowskie i też trzeba było zadbać o bezpieczeństwo. Inna sprawa, że dziś mamy do dyspozycji jeszcze dwa zbiorniki - Topola i Kozielno.
- Jednak przy intensywnych opadach lub gdyby z Czech spłynęła większa woda, jezioro zabezpieczyłoby miasto przed zalaniem.
- Na czas remontu spuścimy wodę, więc ono dopiero będzie przygotowane do powodzi! Nie zamierzamy rozbierać zapory. Jeśli jednak trzeba będzie to zrobić na jakimś fragmencie, dobudujemy nowy kawałek. W razie zagrożenia zalaniem do zbiornika w każdym momencie będzie można wpuścić wodę.
-* Czy zniszczenia na zaporze nyskiej są poważne?*
- To zwykła eksploatacja. Moim zdaniem wycieki mogły być spowodowane przez zimowe mrozy albo ruchy tektoniczne pod warstwą iłowo-cementową jeziora. Sygnały zagrożenia trwałości budowli pojawiają się na wielu z 52 zapór, którymi zarządzamy. Są tak normalne jak gorączka u człowieka. Jeśli się pojawi jednego dnia, to nie znaczy, że ten nazajutrz musi umrzeć! Owszem, jeśli zapory się nie naprawi, wady będą się powiększać i powodować zagrożenia. Na razie jednak nie ma żadnych powodów do niepokoju.
Prof. Wojciech Wolski z Politechniki Warszawskiej, prezes firmy zajmującej się projektami i konsultacją geotechniczną:
- Dopiero przystępujemy do badań nad nyską zaporą, więc trudno jednoznacznie stwierdzić, co było przyczyną wycieków z drenażu. Jedno jest pewne: mieszkańcy nie muszą się obawiać, bo te objawy, które zaobserwowaliśmy, nie są alarmujące. Co do przyczyn - jest kilka hipotez. Przypuszczać można, że woda dostała się do wału przez nieszczelne spoiny w betonowych płytach. Oby tak było, bo wtedy wystarczy je zregenerować i wszystko będzie w porządku. Ale musimy jeszcze sprawdzić, czy wody nie ma w innych miejscach. Dziś wiem tylko tyle. Może za miesiąc będę mógł powiedzieć więcej. W każdym razie bez remontu się nie obejdzie, bo nyska zapora jest po prostu stara.