Tam na jedną Polkę przypada aż trzech rodaków
- Wiem, że jest was tu trochę, a ja dopiero decyduje o pozostaniu tutaj. Czuje się w Pradze straszliwie samotna, nawet nie wiecie jak bardzo potrzebuję bratniej duszy. Byłabym naprawdę szczęśliwa gdyby ktoś miły się odezwał - tak rozpoczyna się temat dotyczący czeskiej Polonii na jednym z forów internetowych. Kiedy wyjeżdżałem do Czech, wielu moich znajomych i przełożonych powtarzało: "Co ty tam będziesz robić? Przecież tam w ogóle nic się nie dzieje. Poza tym - tam w ogóle nie ma Polaków!".
19.07.2011 | aktual.: 19.07.2011 15:59
Dziwiłem się tym pytaniom i opiniom. Przecież mam wielu znajomych, którzy mieszkają tu od lat, którzy przyjeżdżają tu, wracają stąd, mieszkają na miejscu lub tylko bywają. I co ważne - nie są to pojedyncze osoby, ale całe grupy ludzi, które potrafią się zorganizować w sposób formalny i nieformalny.
Polaków jest coraz więcej
Można mówić o silnych więzach polonijnych, kiedy grupa znajomych mieszka wspólnie. Ale tutaj ludzie prowadzą swoje własne życie, najczęściej w małżeństwach i związkach mieszanych - polsko-czeskich lub innych. Mimo to nie brakuje Polaków i nie brakuje polskich grup, które chcą utrzymywać kontakt i czasem po prostu zjeść coś polskiego.
Według czeskiego urzędu statystycznego na początku tego roku w Republice Czeskiej oficjalnie i legalnie było zatrudnionych blisko 21 tysięcy polskich obywateli. W kraju, którego ludność wynosi nieco ponad 10 milionów to całkiem spora liczba. Oficjalne dane jednak nie obejmują tych wszystkich, którzy w Czechach przebywają nieoficjalnie lub nie są nigdzie zatrudnieni. Obecnie nie ma takich szacunków, ale wiele osób zdecydowało się na to, by polskie zlecenia wykonywać, mieszkając właśnie na terenie Republiki Czeskiej. Sprawę ułatwia nasza wspólna przynależność do Unii Europejskiej i strefy Schengen.
Chociaż obcokrajowcy mieszkający na terenie Czech powinni zarejestrować się w specjalnym urzędzie (Policja dla cudzoziemców), w praktyce nikt nie jest w stanie nam udowodnić, czy mieszkamy w Czechach pół roku, czy przyjechaliśmy tutaj na wycieczkę turystyczną. Dlatego statystyki obejmują jedynie te osoby, które mają podpisane umowy o pracę z czeskimi przedsiębiorstwami.
Więcej mężczyzn niż kobiet
To, co jest najbardziej widoczne w danych statystycznych, to gigantyczna dysproporcja płci. Ponad 15 tysięcy Polaków mieszkających i pracujących u naszego południowego sąsiada to mężczyźni. Na jedną Polkę przypada tutaj aż trzech jej rodaków. Powody tego możemy znaleźć w czeskim roczniku statystycznym. Według podawanych przez niego danych Polacy najczęściej zatrudnieni są w przemyśle budowlanym, górniczym i samochodowym. Trudno, zatem dziwić się przewadze mężczyzn w naszej czeskiej emigracji.
Oczywiście sytuacja wygląda trochę inaczej w samej Pradze, gdzie jest o wiele większy rynek na usługi "humanistyczne". Tutaj prym wiodą profesje związane z usługami finansowymi, handlowymi i edukacyjnymi.
Dziś sytuacja polskiego emigranta w Czechach wygląda zupełnie inaczej niż kilkanaście lat temu. Czasy, kiedy przyjeżdżało się na delegacje partyjne lub by brać udział w budowie wielkich praskich osiedli, są już dawno za nami. Czesi niechętnie patrzą na obcą siłę roboczą, zwłaszcza, że polska wcale nie należy do najtańszych. Mamy sporą konkurencje w postaci naszych wschodnich sąsiadów z Ukrainy lub choćby mówiących o wiele lepiej po czesku Słowaków, którzy przez dziesięciolecia dzielili z Czechami los sztucznie powstałego satelickiego kraju Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Problem w znalezieniu pracy w Czechach ma jeszcze jedno oblicze: Polacy rzadko są zainteresowani wykonywaniem nisko płatnych, fizycznych zawodów (co nie sprawia im większego problemu w Niemczech, Niderlandach czy Wielkiej Brytanii)
. Tymczasem niejednokrotnie jest tak, że aby pracodawca zatrudnił obcokrajowca na średnim lub wysokim stanowisku musi wykazać, że nie jest w stanie znaleźć do tej pracy Czecha. Procedura jest dość
mozolna, a i stosunkowo wysokie bezrobocie nie pomaga. Dlatego jeżeli do stolicy Czech trafiają już Polacy, to najczęściej są to osoby zajmujące bardzo specjalistyczne stanowiska albo działające na własny rachunek.
Praca, której nie chcą Czesi
I jeszcze jedna rzecz dotycząca naszej liczebności nad Wełtawą. Jeżeli wierzyć liczbom, to jesteśmy czwartą pod względem wielkości grupą narodowościową zamieszkującą Czechy. Wyprzedzają nas Słowacy, Ukraińcy i Wietnamczycy. Obecność Słowaków nikogo nie dziwi. Przez ostatnie pięćdziesiąt lat Czechosłowacja była jednym państwem, który łączył w sobie obie narodowości, więc ich wspólne egzystowanie wydaje się być naturalnym. Choć i to powoli zaczyna się zmieniać - a to za sprawą usilnych starań ze strony Słowaków, by nie tylko ostatecznie uniezależnić się od bogatszych Czech, ale też ugruntować swoją niezależną pozycję, jako poważnego i liczącego się europejskiego gracza.
Ukraińcy przyjeżdżają do Czech jako tania siła robocza. Można spotkać ich na budowach, ale także w charakterze osób dbających o porządek w mieszkaniach czy przestrzeni publicznej. Ich największym problemem jest zdobycie wizy Schengen i pozwolenia na pracę, ale - jak widać - nie mają z tym jakichś szczególnych kłopotów. Co ciekawe - w większości wypadków podejmują prace, którymi Czesi w swoim kraju gardzą, podczas gdy nie mają takich skrupułów, wyjeżdżając do Niemiec (cóż za podobieństwo do Polaków).
Słowo uwagi należy się Wietnamczykom, którzy zajęli w czeskiej społeczności bardzo konkretne miejsce. Obecnie nazwisko Nguyen znajduje się na dziewiątym miejscu wśród najbardziej popularnych czeskich nazwisk, Praktycznie cały detaliczny handel spożywczy został przejęty właśnie przez obywateli Wietnamu. Dziś nie ma w Pradze małych dzielnicowych sklepików spożywczych prowadzonych przez Czechów, czy kogokolwiek innego. Nawet na starym mieście w "spożywkę" zaopatrujemy się u naszych skośnookich współemigrantów.
Jaka jest dzisiejsza czeska Polonia? Czas Domów Polskich, Wszechnic i Macierzy powoli mija. Resztki takich sformalizowanych instytucji starają się utrzymać kontakt czy to z Ojczyzną, czy z Konsulatem RP. Jednak próżno szukać społeczności tak zorganizowanej jak w Chicago czy Londynie. Dlaczego? Po prostu - do Polski jest za blisko. Po co formalizować się, zbierać i jednoczyć w Pradze, skoro za złotówkę można pojechać do Polski. Podróż samochodem do Ojczyzny zajmuje nie więcej niż trzy godziny, zatem nie jest problemem wybrać się na weekend do rodziny.
Weekendowa emigracja
Nie bez znaczenia pozostaje też kwestia osób, które pracują tutaj w tygodniu, a na weekendy wracają do Kraju. Spora grupa Polaków wybrała właśnie taką tygodniową emigrację, która pozwala na utrzymanie kontaktu z rodziną i nie wymaga integrowania się na miejscu.
Dziś tradycyjne zgrupowania polonijne są zastępowane przez nieformalne grupy znajomych i kolegów - najczęściej z pracy, którzy we własnym gronie organizują spotkania i imprezy o charakterze czysto polskim. Nie ma tam jednak ludowych tańców i strojów regionalnych, a polskie rozmowy, dyskusje i jedzenie.
To nie jest tak, że czescy Polacy wstydzą się siebie i uciekają od rodaków. Po prostu integrują się w inny sposób niż nasi emigranci za wielką wodą. I nieodpowiedzialnym jest mówienie, że jest to sposób gorszy lub mniej polski. On po prostu jest inny - odpowiedni dla czasu i miejsca, w którym wszyscy się znaleźliśmy.
Z Pragi dla polonia.wp.pl
Tomasz Dawid Jędruchów