Trwa ładowanie...
13-05-2010 09:11

Tam lepiej nie pokazywać, że jest się Polakiem

Żyjący na Litwie Polacy domagają się, by w miejscowościach gdzie stanowią większość, nazwy topograficzne były dwujęzyczne - polskie i litewskie. Litewskie władze się na to nie zgadzają i nakładają kolejne kary na odważnych, którzy na własną rękę, na własnych domach takie tabliczki montują.

Tam lepiej nie pokazywać, że jest się PolakiemŹródło: Marian Paluszkiewicz
d1y38wn
d1y38wn

Bolesław Daszkiewicz, dyrektor administracyjny samorządu solecznickiego, został już dwukrotnie ukarany przez Inspekcję Języka Urzędowego - informuje "Kurier Wileński". Za pierwszym razem dostał grzywnę w wysokości 450 litów (ok. 470 zł), za tabliczki z nazwami ulic po polsku, które wywiesili niektórzy mieszkańcy rejonu. Za drugim razem inspekcja nałożyła na Daszkiewicza karę w wysokości 1200 litów (ok. 1400 złotych). Daszkiewicz jest oburzony i podkreśla, że to nie on zawieszał polskie tablice i nie on będzie je zdejmował.

Kara za polskie napisy na Wileńszczyźnie - zobacz film.

Oburzeni są też mieszkańcy rejonu, którzy w rozmowie z "Kurierem" podkreślali, iż nie łamią prawa - nie zdejmują litewskich tablic a tylko dodają swoje, po polsku. Polacy z regionu solecznickiego uważają, że mają prawa do podwójnego nazewnictwa, ponieważ gwarantuje im to Traktat polsko-litewski z 1994 roku. W Solecznikach Polacy stanowią ok. 80% ludności i nie zamierzają się poddać, tablic nie zdejmą.

Nie poddaje się też Inspekcja, bo, jak twierdzi Arunas Dambrauskas - wicedyrektor Inspekcji Języka Urzędowego, zgodnie z ustawą wszystkie nazwy ulic muszą być pisane w języku urzędowym, czyli po litewsku. Dambrauskas zapowiada, że jeśli nic się nie zmieni Inspekcja będzie nakładać kolejne grzywny. Nie potrafił jednak powiedzieć, co się stanie, jeśli mimo to tablice pozostaną.

Nie zamierza się też poddać Zygmunt Marcynkiewicz - właściciel firmy transportowej "Irzymas" z Czarnego Boru, którego Inspekcja ukarała grzywną za polsko-litewskie nazwy miejscowości na jego autobusach. Marcynkiewicz grzywnę zapłacił, ale tablic zdejmować nie ma zamiaru. - Na pewno będą jeszcze inne kary, więc uzbieram cały komplet, a potem zastanowimy się o skierowaniu sprawy do sądu - zapowiedział Marcynkiewicz.

d1y38wn

Część litewskich polityków wspiera Polaków, ale zdarzają się i takie głosy, iż Polacy dążą do polonizacji Wileńszczyzny i są "piątą kolumną". Nawet życzliwy Polakom były prezydent Valdas Adamkus stwierdził ostatnio, iż polska mniejszość na Litwie nie może mieć lepiej niż Litwini mieszkający w Polsce i dodał, że dobrą wolą powinna się również wykazać Polska. Według Adamkusa Litwini mieszkający w Polsce powinni cieszyć się takimi samymi prawami i przywilejami, jak obywatele Litwy polskiego pochodzenia.

Tymczasem Litwini w Polsce mają prawo do używania swoich nazwisk w wersji litewskiej a także prawo do dwujęzycznych tablic w miejscowościach zamieszkałych w większości przez Litwinów. Gwarantuje im to Traktat z 1994 roku a także ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych z 2005 roku. W gminie Puńsk wprowadzono już 30 litewskich nazw dla wsi i osad. Wszystko na wniosek lokalnych samorządów, a gmina otrzymała na ten cel 85 tys. zł dotacji z MSWiA.

Natomiast Polacy na Litwie od kilku lat bezskutecznie zabiegają o takie samo prawo. Parlament Litwy odrzucił 8 kwietnia rządowy projekt ustawy o pisowni nazwisk. Co prawda premier Andrus Kubilius obiecał, że sprawą polskich nazwisk rząd zajmie się ponownie - jednak prawdopodobnie dopiero jesienią znajdzie na to czas. Głównym argumentem za odrzuceniem rządowej propozycji uprawomocnienia zapisu w paszporcie nazwiska nielitewskiego w formie oryginalnej, była "obawa o los języka litewskiego, o jego przetrwanie". Jeszcze w zeszłym roku litewski Sąd Konstytucyjny wsparł przeciwników ustawy i orzekł, iż pisanie nazwisk w wersji nielitewskiej jest sprzeczne z ustawą zasadniczą. Z danych litewskiego spisu powszechnego na Litwie jest trochę ponad 200 tys. osób uważających się za Polaków. Z kolei z danych organizacji polonijnych wynika, że na Litwie mieszka ok. 300 tys. Polaków.

W Polsce mieszka, według oficjalnych danych spisu powszechnego, ok. 6 tys. osób narodowości litewskiej. Według danych ambasady Litwy w Polsce mieszka około 15 tysięcy osób pochodzenia litewskiego. Większość z nich mieszka na Suwalszczyźnie a w Puńsku Litwini stanowią ponad 70% ludności i dominują we władzach samorządowych. Od czterech lat język litewski jest tam tzw. językiem pomocniczym - można posługiwać się nim w urzędach.

d1y38wn

Dwujęzyczne nazewnictwo w Polsce nie wzbudza aż tak wielu kontrowersji jak ma to miejsce na Litwie. Zgodnie z ustawą o mniejszościach narodowych i etnicznych z prawa do podwójnych tablic korzystają w Polsce nie tylko Litwini, ale także Łemkowie, Kaszubi i Niemcy. W "Rejestrze gmin, na których obszarze używane są nazwy w języku mniejszości" prowadzonym przez MSWiA, znalazło się 436 miejscowości w 26 gminach, w których funkcjonuje podwójne nazewnictwo. Według stanu z 1 grudnia 2009 roku jest 238 nazw niemieckich, 167 kaszubskich, 30 litewskich i 1 łemkowska.

Najwięcej emocji podwójne nazewnictwo wywołuje na Opolszczyźnie i Śląsku. - Na co dzień dwujęzyczne tablice nie budzą szczególnych emocji, jednak, gdy jest jakiś problem w relacjach polsko-niemieckich są wyciągane, jako jeden z pierwszych argumentów w dyskusji - powiedział Wirtualnej Polsce Jakub Dźwilewski, redaktor naczelny "Nowej Gazety Lokalnej", tygodnika Kędzierzyńsko-Kozielskiego.

Prawo do umieszczania podwójnych tablic mają te miejscowości, gdzie mieszka, co najmniej 20% osób deklarujących się, jako mniejszość narodowa. Reszta, jeśli chce mieć podwójne nazwy, musi przeprowadzić gminne referendum. - Przeciwko pierwszym tablicom z niemieckimi nazwami protestowało kilku lokalnych radnych, ale kiedy się już pojawiły uspokoiło się - dodaje Dźwilewski. Najczęstszym wyrazem sprzeciwu przeciwko niemieckim nazwom jest ich zamalowywanie, ale i to zdarza się coraz rzadziej.

d1y38wn

Spór o polsko-niemieckie nazwy miejscowości na Opolszczyźnie i Śląsku toczy się głównie na forach internetowych. Ostatnia demonstracje w obronie "polskości Śląska" i przeciwko germanizacji regionu zorganizowali w styczniu w Gliwicach polscy nacjonaliści z Narodowego Odrodzenia Polski. Zdaniem policji tablice z niemieckimi nazwami miejscowości zamalowują głównie lokalni mieszkańcy, ale nie nacjonaliści i szowiniści, ale znudzone nastolatki. Mimo obaw lokalnych samorządowców na Śląsku i Opolszczyźnie tablice nie wywołały najazdu narodowców i masowych protestów. Oficjalnie nikt nie protestuje. - Na co dzień to nie jest to, co ludzi na Opolszczyźnie najbardziej boli - dodaje Jakub Dźwilewski.

Urszula Lesman, Wirtualna Polska

d1y38wn
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1y38wn
Więcej tematów