Talibowie zaatakowali pałac prezydencki w Kabulu
Atak samobójczy, przeprowadzony we wtorek rano przez talibskich rebeliantów na pałac prezydencki i inne obiekty w centrum Kabulu, zakończył się - poinformował szef policji w stolicy Afganistanu. Wszyscy zamachowcy zginęli.
Według źródeł w kancelarii prezydenta Afganistanu Hamida Karzaja nie ma już niebezpieczeństwa na terenie pałacu.
Do ataku doszło o godz. 6.30 (godz. 4 czasu polskiego), gdy co najmniej trzech zamachowców w samochodzie wyładowanym materiałami wybuchowymi podjechało niedaleko siedziby prezydenta oraz hotelu Ariana, gdzie mieści się główna kwatera CIA w Afganistanie.
Szef kabulskiej policji Mohammad Ajub Salangi poinformował, że napastnicy mieli fałszywe identyfikatory. Gdy chcieli przedostać się przez punkt ochrony, nie zostali wpuszczeni przez strażników. Wtedy - według AFP - jeden z zamachowców wyszedł z samochodu i zaczął strzelać; następnie pojazd eksplodował.
Według agencji Reuters i AP w rejonie wschodniej bramy pałacu nastąpiło siedem bądź osiem wybuchów, a potem przez co najmniej 45 minut słychać tam było wymianę ognia z broni strzeleckiej.
Atak rozpoczął się w czasie, gdy pod pałacem gromadzili się dziennikarze na zapowiedzianą konferencję prasową prezydenta Karzaja. Nie wiadomo, czy był on wtedy na terenie pałacu.
W poniedziałek w Kabulu doszło do spotkania szefa afgańskiego państwa ze specjalnym wysłannikiem USA do Afganistanu i Pakistanu Jamesem Dobbinsem, odpowiedzialnym m.in. za negocjacje z talibami w celu przywrócenia nadziei na ożywienie rozmów pokojowych, zamrożonych protestami władz w Kabulu w związku z otwarciem biura talibów w Dausze.