Takiego procesu w Polsce nie było - jest ugoda
85-letni mieszkaniec Warszawy, któremu nie pozwolono skorzystać z toalety w dwóch placówkach bankowych, zawarł ugodę z jednym z dwóch pozwanych banków. Drugi wciąż chce oddalenia powództwa. Wyrok zapadnie w marcu.
21.02.2012 | aktual.: 21.02.2012 16:34
W październiku 2009 Józef Głuchowski, emerytowany inżynier budownictwa, powstaniec warszawski, spędził ponad godzinę w oddziałach banków PKO BP i PKO SA mających siedzibę w "Błękitnym Wieżowcu" w Warszawie. Gdy schorowany mężczyzna, m. in. po resekcji żołądka, poprosił o udostępnienie toalety, odmówiono mu, uzasadniając, że publicznej toalety w banku nie ma, a z pracowniczej nie może skorzystać. Odesłano go do toalety w restauracji albo na pobliskiej stacji metra.
Precedensowy proces, w którym Głuchowski zażądał przeprosin i 15 tys. zł zadośćuczynienia za straty moralne, ruszył w listopadzie ubiegłego roku.
We wtorek przed Sądem Okręgowym w Warszawie Głuchowski oraz PKO BP rozwiązały spór polubownie. Bank wypłaci 7,5 tys. zł zadośćuczynienia, przeprosi powoda za naruszenie jego godności i za niestosowny list, wysłany do niego w imieniu banku przez jednego z pracowników, pokryje też połowę kosztów sądowych. Ugoda dotyczy też udostępnienia toalety klientom oddziału PKO BP "Błękitnym Wieżowcu".
Drugi pozwany bank - PKO SA - od którego Głuchowski także żąda 7,5 tys. zł, chce oddalenia pozwu. Jego pełnomocnik przekonywał we wtorek, że nie ma dowodów jednoznacznie wskazujących, że do incydentu doszło w oddziale tego banku w tym samym budynku. Argumentował też, że przytaczane przez stronę powodową przepisy zobowiązujące do udostępniana toalet klientom nie odnoszą się do "Błękitnego Wieżowca", zbudowanego zanim przywoływany przepis zaczął obowiązywać.
Zeznająca jako świadek córka Głuchowskiego powiedziała, że po incydencie w bankach ojciec był przybity, czuł się upokorzony. Jak mówiła, dotknęło go, że choć długo przebywał przy okienkach, pracownicy potraktowali go jakby nie był klientem, jeden sugerował, że jest bezdomnym, który chce skorzystać z łazienki.
Kiedy wreszcie udostępniono mu sanitariat, okazało się, że nie ma w nim światła; jak mówiła, ojciec musiałby skorzystać z toalety po omacku lub przy otwartych drzwiach. Według córki po tym wydarzeniu ojciec zaczął mieć kłopoty ze snem, ciemna toaleta przywołała przeżycia z powstania, gdy był przysypany pod gruzami. Ponieważ ubrudził sobie ubranie, szedł do domu trzy przystanki pieszo, nie chcąc korzystać z autobusu.
Przed złożeniem pozwu Głuchowski zawiadomił prokuraturę, inspekcję sanitarną i nadzór budowlany, który kontrolował siedziby obu banków. Banki oświadczyły, że nie mają publicznych toalet ze względów bezpieczeństwa (sąsiedztwo Żydowskiego Instytutu Historycznego, metra i władz stolicy) oraz dlatego, że korzystali z nich bezdomni i narkomani.
Śródmiejska prokuratura najpierw odmówiła wszczęcia śledztwa, ale mężczyzna odwołał się do sądu, który nakazał wznowić postępowanie. Po wznowieniu prokuratura uznała, że sprawa dotyczy naruszenia prawa budowlanego, a to zadanie dla policji - i na tym działania zakończyła. Obserwatorem procesu jest Fundacja Helsińska.