Takiego numeru Marcinkiewicz we Francji by nie wykręcił
Agencje reklamowe zacierają ręce. Dzięki decyzji Trybunału Konstytucyjnego posłowie już pukają do ich drzwi. Dlaczego? Sędziowie zdecydowali, że w kampanii politycy będą mogli wykorzystywać billboardy i płatne spoty w radiu i telewizji. Okazuje się, że są kraje, w których posłowie przekonują do siebie wyborców w inny sposób. Zobacz, jak o głosy walczą Francuzi i Brytyjczycy.
22.07.2011 | aktual.: 22.07.2011 15:42
Francja zakazała spamu i telemarketingu
W latach 90. Francuzi uchwalili ustawę, która wprowadziła nowe zasady prowadzenia kampanii wyborczej: partie nie mogą reklamować się na billboardach, ale mają do dyspozycji taki sam czas antenowy. Nowe regulacje doprecyzowały także zasady prowadzenia kampanii w internecie. - Francuzi otrzymują informacje wyborcze na skrzynkę mailową tylko wtedy, gdy sami o to poproszą. Wiadomości wysyłane są do zwolenników partii tylko na ich wyraźne życzenie – mówi Wirtualnej Polsce Eryk Mistewicz, konsultant polityczny.
Zakazany jest też polityczny telemarketing. W Polsce jest inaczej, o czym w 2006 roku przekonało się 10 tys. warszawian, nękanych telefonami od Kazimierza Marcinkiewicza, kandydata na prezydenta stolicy. Mieszkańcy Warszawy o trzeciej w nocy wysłuchiwali wiadomości od polityka na skutek błędu firmy marketingowej.
Podczas polskich kampanii kandydaci „atakują” wyborców z każdej strony – plakaty z ich wizerunkiem wiszą na słupach, płotach latarniach, przystankach. Francuzi nie mają tego problemu. – Francuskie partie polityczne mają prawo do umieszczania małych billboardów w czterech miejscach miasta. Jednak w każdym z nich plakaty wszystkich partii wiszą obok siebie. – mówi Eryk Mistewicz. Naklejanie plakatów poza tymi wyznaczonymi obszarami jest zabronione.
Zakazane jest też zasypywanie wyborców agitacyjnymi ulotkami. -Tylko raz w ciągu całej kampanii można wysłać wyborcom materiały poglądowe na temat partii . Sztaby wyborcze mają dostarczyć określoną liczbę druków o takiej samej, ściśle określonej wielkości firmie, która odpowiada za ich dystrybucję – podkreśla Mistewicz. Pieniądze wykorzystywane w kampanii przeznaczane są na organizację bezpośrednich spotkań w wyborcami, na które przychodzi nawet 120 tys. osób. Zdaniem Mistewicza to właśnie zmiana reguł wyborczych we Francji w latach 90. przyczyniła się do znacznego wzrostu frekwencji, która w niektórych latach sięgała nawet 80%.
Brytyjczycy są oszczędni – zamiast billboardów, plakaty w oknach
Na kampanię bezpośrednią stawiają też Brytyjczycy. Obowiązujący tam system jednomandatowych okręgów wyborczych sprawił, że, jak mówi dr Sergiusz Trzeciak, specjalista ds. marketingu politycznego. - Kampania lokalna poszczególnych kandydatów jest bardzo intensywna. Opiera się ona nie tyle na billboardach, co ulotkach i spotkaniach z wyborcami. Mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa są też bardziej… oszczędni. - Zamiast billboardów umieszczają plakaty w oknach czy na terenie posesji zwolenników danej partii – mówi Trzeciak.
Zgodnie z brytyjskim ustawodawstwem, partie mają też prawo do wysłania jednego listu lub ulotki do wyborców na koszt poczty królewskiej. Warto dodać, że komitety mają też swobodny dostęp do spisu wyborców, co bardzo ułatwia im komunikację z elektoratem. To, czy obywatele Wielkiej Brytanii utoną w morzu partyjnych ulotek, zależy raczej od determinacji lokalnych struktur wyborczych i ich możliwości finansowych, bo reklamówki nie są finansowane z budżetu.
- Największy nacisk kładzie się na kampanię środowiskową, ukierunkowaną na wybrane grupy wyborców, np. organizuje się spotkania dla studentów, przedsiębiorców, kobiet i emerytów – mówi dr Trzeciak. Brytyjczykom daleko też do wielkich francuskich wieców wyborczych, spotkania z wyborcami mają charakter towarzyski. To często kameralne spotkania, w których bierze udział kilkanaście, kilkadziesiąt osób – mówi dr Trzeciak.
Polscy politycy wszystkich opcji deklarują, że w kampanii także będą kłaść nacisk na bezpośrednie spotkania z wyborcami. Czy decyzja Trybunału Konstytucyjnego, umożliwiająca im swobodne korzystanie z billboardów i spotów telewizyjnych nie okaże się jednak zbyt kusząca? Na razie jesteśmy świadkami sporu o likwidację plakatów wykorzystywanych w rozpoczętej przez partie „kampanii informacyjnej”.
We wtorek Państwowa Komisja Wyborcza wydała oświadczenie, w którym podkreśliła, że rozwieszanie plakatów z wizerunkami polityków przed ogłoszeniem oficjalnej daty wyborów narusza prawo wyborcze. Akcję usuwania plakatów rozpoczęła PO; PiS i PSL kwestionują oświadczenie Komisji.
Anna Korzec, Wirtualna Polska