Taka jest wojna, mamo
Najstarszy syn służył w Gazie. Dwóch młodszych niedługo trafi do armii. Pokazuję im obrazy głodzonych dzieci. Opowiadam, jak izraelskie wojsko zabija niewinnych ludzi. Jeśli synowie będą robić to samo, moje serce tego nie wytrzyma.
12 października 2023.
Michal Brody-Bareket, profesorka matematyki, idzie samotnie przez centrum Jerozolimy na pokojową demonstrację z antywojennym transparentem. Ale kiedy dociera na miejsce, nikogo już nie ma. Policjanci rozpędzają zgromadzenie, zanim protest się zacznie. Odbierają jej transparent, unieruchamiają ręce i krępują na ziemi.
Kiedy Michal leży na betonie, nikt jej nie współczuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trump wpadł w pułapkę? "Czerpie wiedzę o świecie z telewizji"
PO PROSTU MÓW
Pięć dni wcześniej, 7 października 2023 r, Hamas dokonuje ataku na Izrael. Bojownicy prowadzą zmasowany ostrzał rakietowy, przedzierają się przez granicę i otwierają ogień w wielu miastach jednocześnie. Łącznie zabijają ponad 1100 osób, a 251 uprowadzają. Do najkrwawszej masakry dochodzi na festiwalu muzycznym Supernova w kibucu Re’im, gdzie giną 364 osoby. Izrael odpowiada. Rząd ogłasza całkowitą blokadę Strefy Gazy, a armia rozpoczyna bombardowanie. Odcina dostawy wody, jedzenia, paliwa i prądu.
W Izraelu mało kto chce wówczas pokoju. Ludzie pragną zemsty. Dlatego żaden przechodzień ani myśli wstawić się za Michal zatrzymaną przez policjantów. Niektórzy wykrzykują nawet, żeby szła do diabła. Boli. Ale najgorsze dopiero nadejdzie.
- Pod koniec października 2023 r. mój 21-letni syn, Jared, został wysłany jako żołnierz sił specjalnych do Strefy Gazy. To był dla mnie koszmar, którego nie przewidziałam w najczarniejszych snach. Odchodziłam od zmysłów, z nerwów chodziłam po ścianach - mówi Wirtualnej Polsce Michal.
W grudniu 2023 Jared przyjechał do domu na przepustkę na święto Chanuki. Wiedział, że matka jest przeciwko wojnie.
- Jak dużo chcesz wiedzieć?
- Po prostu mów.
Opowiedział o scenach, do których Michal nie chce dziś wracać.
- Twój syn zabijał niewinnych ludzi?
- Wtedy sytuacja była inna niż teraz. W Strefie Gazy toczyły się walki z bojownikami Hamasu. Czy on też brał udział w ludobójstwie? Nie umiem sobie tego wyobrazić i nie chcę nawet o tym myśleć – ucina Michal.
Wywnioskowała z jego opowieści, że nigdy nie strzelił do cywila. Ale tak naprawdę nigdy wprost go o to nie spytała. Może lepiej nie wiedzieć.
Poza tym Jared zna poglądy matki na temat wojny. Ona nie chce o to jedno pytać, a on - rozwijać tematu. Tym bardziej że to już przeszłość. Był w Gazie cztery miesiące. Łącznie po trzech latach w mundurze zakończył służbę.
Ale dla Michal koszmar się nie skończył. Ma jeszcze dwóch młodszych synów: 18-letniego Daniela i 17-letniego Natana.
- Daniel idzie do wojska w grudniu. Natan rok później. Mają taki obowiązek. Niezależnie od tego twierdzą, że trzeba bronić Izraela. Jeśli zostaną wysłani do Strefy Gazy i będą uczestniczyć w tym, co się tam dzieje, moje serce tego nie wytrzyma - mówi Michal.
Dlatego postanowiła o nich walczyć.
OTWORZYĆ OCZY
15 stycznia 2025 r., po 15 miesiącach walk, Izrael i Hamas zgadzają się na zawieszenie broni.
Ale już w marcu izraelska armia łamie ustalenia. Przez kolejne miesiące zamienia Gazę w gruzy, odcinając dostawy humanitarne. Organizacje pomocowe alarmują, że żołnierze strzelają nawet do cywilów walczących o żywność.
Według danych Ministerstwa Zdrowia w Gazie z końca lipca, liczba potwierdzonych ofiar przekroczyła 60 tysięcy, z czego 18,5 tys. to dzieci. Natomiast wyniki badań międzynarodowego zespołu naukowców oraz Palestyńskiego Centrum Badań Politycznych i Sondażowych mówią, że tylko od października 2023 roku do początku stycznia 2025 roku w Strefie Gazy zginęło niespełna 84 tys. osób. Ludzie umierają od kul, bomb, chorób i głodu.
Michal bierze głęboki oddech.
- Synowie uważają, że żołnierze nie mają wyjścia, bo trzeba uwolnić zakładników, których przetrzymuje Hamas. Dla mnie to po prostu nie do pojęcia. Widocznie musi minąć trochę czasu, zanim niektórzy uświadomią sobie, w czym tak naprawdę uczestniczą. Nie wiem, co mam zrobić, żeby synowie otworzyli oczy - mówi.
Cała trójka jest przekonana, że matka niczego nie rozumie. Michal już się nauczyła, że gdy zaczyna mówić o wojnie, rozmowa trwa maksymalnie kilka minut. Zanim otworzy usta, wyobraża sobie w myślach jej przebieg. Dlatego ostrożnie dobiera słowa, żeby nie spłoszyć synów. Nadaremnie. I tak za każdym razem błyskawicznie ucinają temat.
Z 251 ludzi uprowadzonych przez Hamas, 148 wróciło do kraju żywych. Izrael odzyskał też ciała wielu zakładników, którzy mieli umrzeć w niewoli. 49 osób ciągle jest w Strefie Gazy. Szacuje się, że przy życiu może pozostawać ok. dwudziestu.
Michal pamięta, jak po intensywnym bombardowaniu Gazy zapytała Jareda, czy pociski nie są zagrożeniem dla zakładników. Od razu się najeżył. Odburknął, że przecież chodzi o ich uwolnienie.
Niedługo później Michal znowu zapytała o zakładników. 13 grudnia 2023 podczas walk w Strefie Gazy trzech z nich - Alon Shamriz, Yotam Haim i Samer Talalka - wybiegło z jednego z budynków. Byli nieuzbrojeni, machali białą flagą i wzywali pomocy po hebrajsku. Mimo to zostali zastrzeleni przez izraelskich żołnierzy. Siły Obronne Izraela (IDF) przyznały później w komunikacie, że "błędnie zidentyfikowano ich jako zagrożenie".
- Mój syn był zszokowany tym, co się stało. Niewiele do niego dociera, ale zapewne zdaje już sobie sprawę, że uratowanie zakładników wcale nie jest dla armii najważniejsze - uważa Michal.
Mimo upływu czasu ciągle trudno z nim rozmawiać o wojnie.
Tak samo jest z młodszymi synami. Gdy Michal próbuje im pokazywać filmy z dziećmi umierającymi z głodu, odpowiadają: "Taka jest wojna, mamo". Mówią, że to Hamas rozpoczął wojnę, więc Izrael nie ma wyboru. A walka dla kraju to ich obowiązek.
Wtedy Michal nie mówi już nic.
- Życie matki żołnierza to ciągły strach. Każdego dnia boisz się, że twojemu dziecku może się przydarzyć coś bardzo złego. Ale teraz jeszcze bardziej boję się tego, co dzieje się w ich duszy.
LIST DO NETANJAHU
- Premier Benjamin Netanjahu doprowadził do tego, że 18-latkowie jadą do Gazy mordować niewinne dzieci. Sączy narrację: "Musimy to robić. Albo my, albo oni". Tak właśnie myśli wielu żołnierzy - mówi Wirtualnej Polsce Yael Dana Navie z ruchu pokojowego Se Too ("Ty też to zobacz").
Ruch stara się zrzeszać kobiety sprzeciwiające się łamaniu praw człowieka w Izraelu i Palestynie. Należą do niej m.in. matki żołnierzy walczących na froncie, a także członkowie rodzin zakładników porwanych przez Hamas. - Dla nas rząd Izraela i Hamas są jak swoje lustrzane odbicia. A my chcemy po prostu pokoju - tłumaczy Yael.
- Gdy izraelskie wojska wkroczyły do Gazy drogą lądową, rozumieliśmy, że sytuacja się nie poprawi. Niedługo później zdaliśmy sobie sprawę, że dochodzi do ludobójstwa. Kiedy o tym mówię, mam dreszcze - dodaje Yifah, związana z organizacjami "Mother's Cry" (ang. "krzyk matek") i "Soldiers For Hostages" (ang. żołnierze dla zakładników).
Grupa "Soldiers for Hostages" to organizacja zrzeszająca izraelskich żołnierzy, którym - jak czytamy w opisie – "sumienie nie pozwala na dalszą służbę w Strefie Gazy, dopóki rząd nie podejmie starań o zawarcie umowy zapewniającej uwolnienie zakładników". Liczy kilkuset członków. Ich zdaniem polityka rządu naraża życie zakładników. Postulują zawarcie pokoju.
Jak informował brytyjski Guardian, w czerwcu 2025 r. 41 izraelskich oficerów wystosowało list do Netanjahu i ministra obrony narodowej, Israela Katza. Stwierdzili, że rozkazy dla żołnierzy są "ewidentnie nielegalne", prowadzą do "zabijania niewinnych ludzi" a wskutek ofensywy w Gazie, zakładników "skazuje się na karę śmierci". Dziennik Haaretz podaje, że w niektórych jednostkach liczba rezerwistów odpowiadających na wezwanie spadła nawet do 60 proc.
Jednocześnie tysiące żołnierzy idzie z rządem ramię w ramię.
Gilad Segal, 42-letni spadochroniarz, który pod koniec 2023 r. spędził w Strefie Gazy dwa miesiące, tłumaczy na łamach Associated Press, że armia robi to, co konieczne. Jak twierdzi, domy cywilów, masowo burzone przez żołnierzy, mogą być przecież kryjówkami bojowników Hamasu.
A przede wszystkim, mówi, żołnierz nie ma prawa nie zgadzać się z własnym rządem.
MÓJ RZĄD MNIE ZDRADZIŁ
Kapitan rezerwy Ron Feiner uważa inaczej.
Gęste włosy, lekko zaokrąglony nos, ciemna broda. I nienaganny angielski. Przydaje mu się, gdy udziela wywiadów zagranicznym mediom. Niedawno stał się w Izraelu symbolem oporu żołnierzy wobec rządu.
Zanim to nastąpiło, odsłużył cztery lata służby obowiązkowej. Do końca 2022 r. dowodził plutonem. Gdy Hamas zaatakował Izrael, był poza armią. - Zaraz po masakrze na festiwalu muzycznym dostałem wiadomość, że zaginął żołnierz, który pode mną służył. Kilka dni później odnaleziono jego ciało. Wpadłem w rozpacz, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Spakowałem się jeszcze zanim porozmawiałem ze swoim dowódcą. Pojechałem prosto do bazy - opowiada Feiner Wirtualnej Polsce.
Jako kapitan rezerwy służył łącznie 270 dni na północy Izraela i w Libanie. Raz otarł się o śmierć. Kula przeleciała centymetry od jego hełmu. W marcu 2025, gdy Izrael złamał ustalenia dotyczące zawieszenia broni i zaczął bombardować Gazę, zwątpił w sens dalszej walki.
- To porozumienie miało zakończyć wojnę i ocalić życie zakładników. W dodatku zablokowano pomoc humanitarną. Poczułem się zdradzony przez własny rząd. Zrozumiałem, że walka z Hamasem i zakładnicy są tylko pretekstem, by kontrolować Strefę Gazy - mówi Feiner.
Podpisał list żołnierzy sprzeciwiających się polityce rządu i poinformował swojego dowódcę, że kończy służbę, bo "wartości, którymi się kierował, wstępując do armii, nie pozwalają mu dalej tego robić".
- Miałem kilka rozmów ze swoim przełożonym. Przekonywał, żebym nie rezygnował. Z pięciu dowódców plutonu zostało mu tylko dwóch. Dwóch kolegów zostało rannych, a jeden zginął podczas walk w Libanie. Przełożony mówił, że zostawiam go samego. Miał rację, ale czułem, że muszę robić to, co uznaję za słuszne. Pomyślałem, że może zainspiruję innych żołnierzy i w ten sposób dołożę cegiełkę do zakończenia wojny.
Dwa tygodnie później został wezwany na rozprawę. Skazano go na 25 dni aresztu.
- Spodziewałem się konsekwencji, ale nie takich. Byłem dopiero drugim żołnierzem, którego wysłano do aresztu. Ostatecznie spędziłem tam tylko jeden dzień. W związku z wojną ogłoszono, że zwalnia się wszystkich więźniów odbywających karę poniżej trzydziestu dni, by areszt nie był przepełniony - opowiada.
Dziś Feiner wspiera publicznie działania organizacji pokojowych, przemawiając na protestach antywojennych. - Zrobiło się o mnie głośno ze względu na zaskakujący wyrok, ale nie czuję się bohaterem. To nie jest historia o mnie. Tylko o ludziach, którzy w pewnym momencie powiedzieli: "dość".
Tak jak Michal, Ron wraz z innymi aktywistami stał na ulicach ze zdjęciami palestyńskich dzieci, które zostały zamordowane. Protestował m.in. na jednym z uniwersytetów.
- Wielu ludzi w Izraelu nie chce oglądać obrazków ze Strefy Gazy. A nasze media - pokazywać, co naprawdę się dzieje. Kilka dni temu moi znajomi przerwali program Big Brother transmitowany na żywo. Mieli na sobie koszulki z hasłami, że Izrael powinien opuścić Strefę Gazy. Zobaczyło ich mnóstwo ludzi.
- Tak właśnie musimy działać. Trzeba nieustannie wywoływać presję i uświadamiać społeczeństwo.
WSZYSTKO PRZEZ AI
Michal Brody-Bareket nie idzie już sama.
Tamtego dnia, gdy została zatrzymana, myślała, że trafi do aresztu. Rząd ostro zwalcza antywojenne manifestacje i wyrazy poparcia dla Palestyny. Już w połowie października 2023 szef izraelskiej policji, Yaakov Shabtai, stwierdził, że "jeśli ktokolwiek identyfikuje się z Gazą, jest mile widziany - chętnie wsadzi go do autobusu, który tam zmierza".
W przypadku Michal kończy się na strachu – policjanci puszczają ją wolno. A nieudany protest nie studzi jej zapału.
Tworzy na WhatsApp grupę rodziców żołnierzy. Początkowo nikt nie odpowiada na zaproszenie, ale już w grudniu 2023 r. w jednym z parków w Tel-Awiwie dochodzi do spotkania siedmiu matek żołnierzy walczących w Gazie. Tak powstaje grupa "Krzyk Matek", która liczy obecnie kilkaset kobiet. Umieszczają antywojenne posty w mediach społecznościowych, organizują protesty i konferencje prasowe. Uważają, że izraelscy żołnierze powinni rzucić broń.
- Protestowaliśmy między innymi pod domem Netanjahu. Policja zachowuje się wobec nas agresywnie, niektórych aresztuje. Ale najbardziej druzgocąca jest dla mnie postawa innych obywateli – zaznacza Michal.
W maju 2025 r. dziennik Haaretz przytoczył wyniki ankiety przeprowadzonej przez Uniwersytet Pensylwanii. Wynika z niej, że 82 procent Izraelczyków wyraziło poparcie dla wydalenia Palestyńczyków ze Strefy Gazy.
Brody-Bareket opowiada, jak pewnego dnia protestowała na ulicach Jerozolimy z transparentem antywojennym. W jednym z pobliskich bloków na balkon wyszli mężczyźni w jarmułkach. Krzyczeli coś do Michal i rzucili butelką, która trafiła ją w oko.
- Innym razem staliśmy większą grupą, trzymając zdjęcia palestyńskich dzieci. Wypisałyśmy ich imiona w językach arabskim i hebrajskim. Piękne, zdrowe dzieci, które zostały zamordowane w Strefie Gazy. Ludzie podchodzili i wyzywali nas od głupców. Zarzucali nam zdradę i sugerowali, że atak Hamasu z 7 października 2023 to nasza wina. Jeszcze inni twierdzili, że wygenerowałyśmy zdjęcia dzięki sztucznej inteligencji. Nie umiem zrozumieć, jak w 2025 roku, gdy wszystko jest na bieżąco dokumentowane i relacjonowane, można zamykać oczy - mówi Michal.
I tłumaczy: w słowniku tych ludzi są tylko agresja, atak i siła. Jest też "głód", ale to wyłącznie głód izraelskich żołnierzy pojmanych przez Hamas. Palestyńskie dzieci nie głodują. Palestyńskie dzieci nie umierają. Kłamstwo. Propaganda. Sztuczna inteligencja.
- Pomijając kwestie moralne, czy po dwóch latach ci ludzie naprawdę nie widzą, że jeśli chcemy ocalić zakładników, trzeba rozmów o pokoju, bo bomby po prostu nie działają? - pyta Brody-Bareket.
Yael Dana Navie z organizacji Se Too: - Część naszego społeczeństwa jest jak sekta, ma wyprany mózg. Ludzie ulegli propagandzie, która działa od najmłodszych lat. Urodziłam się w Hajfie. Już jako dziecko znałam obraźliwe piosenki o Arabach. Tu nie ma podziału na kraje czy wyznania. Są tylko "Arabowie", którzy rzekomo są wrogami Izraela.
Yifah z organizacji Soldiers For Hostages: - Kiedy dorastasz w takim środowisku 18 lat, a potem ruszasz na wojnę, trudno ci nagle przyznać przed sobą, że robisz coś złego. To dłuższy proces. Żeby było jasne: nie tłumaczę żołnierzy. Po prostu chcę pokazać, że opór przeciwko rządowi wymaga całkowitej zmiany myślenia. Nie tak łatwo dostrzec, że jest się po prostu wykorzystywanym.
Yael Dana Navie: Nie mówmy proszę, że to cały Izrael dokonuje ludobójstwa w Gazie. Odpowiada za to organizacja terrorystyczna, zwana rządem naszego kraju. Są w Izraelu ludzie, którzy go nie popierają. Tak jak nie wszyscy w Rosji popierają Putina. Netanjahu to nie cały Izrael.
- Chcemy normalnego życia bez konfliktów i wojen. Rząd nas prześladuje, zamyka nasze konta w mediach społecznościowych, próbuje zamknąć nam usta. Ale nie będziemy dłużej milczeć.
ŚWIĘTY CZYN
Kolejna próba Michal z młodszymi synami.
Dobrze znany scenariusz: najpierw wyczekiwanie na odpowiedni moment. Układanie w myślach słów, które można wypowiedzieć na głos. Jeden fałszywy ruch i okopią się na swoich pozycjach albo, co gorsza, przejdą do ataku.
Delikatnie wspomina o zakładnikach, bo wydaje się jej, że to bezpieczny początek rozmowy o wojnie. Przecież i ona, i synowie chcą tego samego: żeby wrócili do swoich rodzin. Mimo tego serce bije mocniej, a słowa coraz trudniej wydostają się z ust. Zbyt dobrze znają matkę, żeby jakikolwiek sygnał ostrzegawczy przeszedł niezauważony Wychwytują westchnięcia. I napięcie w jej głosie mimo starań, żeby brzmiał jak najłagodniej.
Jak zwykle kończy się sprzeczką. Do tematu zbrodni wojennych nawet nie docierają. Synowie powtarzają jak refren: Matka jest radykałem. Matka nie zna wojny. Matka nie rozumie.
Tamtego dnia Michal przegrywa na dwóch frontach.
Na grupie WhasApp matek żołnierzy, którzy nadal służą w wojsku, pyta otwarcie, jaki był sens wysyłania armii do Gazy. Przecież nie toczą się tam teraz żadne walki. Żołnierze krzywdzą cywilów i niszczą ich domy. Dlaczego, pyta Michal w emocjach, akceptujemy szaleństwo tego rządu? Dlaczego tak wielu ludzi milczy? Dlaczego jako rodzice tak łatwo się na to godzimy?
Popiera ją tylko jedna matka. Kilku członków grupy się wścieka. Jeden z nich pyta, jak może w ogóle wypisywać takie głupoty. Przecież to osłabia ducha walki, a trzeba wspierać swoje dzieci.
W końcu dokonują świętego czynu. I bronią Izraela.
BRAK SŁÓW
W piątek, 8 sierpnia, gabinet bezpieczeństwa Izraela zatwierdził nowy plan premiera Netanjahu dotyczący okupacji Gazy. Opublikowano "pięć punktów zakończenia wojny": rozbrojenie Hamasu, powrót wszystkich zakładników – żywych i martwych, demilitaryzacja Strefy Gazy, izraelska kontrola bezpieczeństwa nad Strefą Gazy oraz powołanie alternatywnego rządu cywilnego, który nie będzie Hamasem ani Autonomią Palestyńską.
Pokojowi demonstranci znowu wyszli na ulicę.
Michal: - Brakuje mi słów, by to skomentować. Mija czas, nasi zakładnicy umierają w tunelach Gazy, a my jesteśmy coraz dalej rozwiązania. Jestem pewna, że gdyby nie szalona polityka rządu, Izraelczycy przetrzymywani przez Hamas już dawno mogliby wrócić do domów. Wybraliśmy wyjście, na którym tracą wszyscy.
Niedawno aktywiści stali z transparentami pod amerykańską ambasadą. Kilka dni temu Donalda Trump stwierdził, że "to, czy cała Strefa Gazy będzie okupowana, zależy w dużej mierze od Izraela". - Jestem tym bardzo rozczarowana. Myślałam, że nakłoni nasz rząd, by wstrzymał się z ofensywą. Przekona Netanjahu, że tu nie trzeba siłowego rozwiązania, tylko rozmów. Ale Netanjahu robi, co chce – komentuje Michal.
Ron Feiner wraca do zapowiedzi Trumpa sprzed kilku miesięcy o przesiedleniu Palestyńczyków i przekształceniu zniszczonego terenu w Riwierę Bliskiego Wschodu. Prezydent USA zamieścił wygenerowany przez AI filmik, jak opala się na leżakach z Benjaminem Netanjahu.
- To było coś okropnego. Pomysł przymusowego przesiedlenia mieszkańców Strefy Gazy, wypędzenia ich z ich własnych domów, jest dla mnie jeszcze straszniejszy niż obrazki wojny. Liczę, że inne państwa będą wywierać nacisk na Izrael, by zakończyć wojnę.
- Jednocześnie zgadzam się z Trumpem, że wszystko zależy przede wszystkim od rządu Izraela. Według mnie jeszcze ważniejszy od presji ze strony innych państw, w tym USA, jest nacisk wewnętrzny. Jako izraelskie społeczeństwo musimy dać jasny sygnał, że sprzeciwiamy się temu, co się dzieje. Bez tego wskóramy niewiele.
ROZMOWA, KTÓRA SIĘ NIE ODBĘDZIE
"Zakończ wojnę", "Sprowadź wszystkich zakładników do domu" - skanduje w Jerozolimie tłum zebrany przed rezydencją Benjamina Netanjahu. W Tel Awiwie - w antywojennym proteście - na ulice wychodzi 500 tys. ludzi. Takich wieców, jak te z niedzieli 17 sierpnia 2025 rokuny, Izrael nie widział od lat. Nie powstrzymują rządu. Premier oskarżył Forum Rodzin Zakładników i Zaginionych, głównego organizatora protestów o "rozbijanie narodowej jedności w czasie wojny".
W środę rzecznik Sił Obronnych Izraela, gen. Effie Defrin potwierdził, że "Siły Obronne Izraela rozpoczęły pierwsze kroki w inwazji na miasto Gaza". Poinformował, że do służby do końca sierpnia zostanie wezwanych ok. 80 tys. rezerwistów. Cel - przejęcie pełnej kontroli nad Strefą Gazy, w której w wegetuje ok. 2 mln Palestyńczyków.
Choć nie mają ku temu żadnych podstaw oboje wierzą. Ron - że wojna wreszcie się skończy. Michal - że uda jej się kiedyś otwarcie porozmawiać z synami, by po wstąpieniu do wojska w żadnym razie nie jechali do Gazy. Ten jeden raz nie musiałaby ostrożnie dobierać słów. Dobrze wie, co powiedziałaby każdemu z nich.
Że na wojnie wszyscy przegrywają. Powinna być ostatnim wyborem, a nie pierwszym.
Że nie można krzywdzić innych – po prostu.
Że nikt nie jest z powodu swojego pochodzenia ani miejsca zamieszkania gorszy.
Ten mężczyzna - mówiłaby - któremu nasza armia burzy dom, jest takim samym człowiekiem jak ty. Palestyńska kobieta walcząca w tłumie o jedzenie niczym się nie różni od twojej siostry, żony i matki. Palestyńskie dziecko umierające z głodu kocha lody i czekoladę tak jak nasze dzieci. Krzywdząc je, nakładasz na siebie piętno, z którym będziesz musiał żyć do końca życia. Nawet jeśli teraz nie jesteś tego świadomy.
Jeśli chcesz być żołnierzem, twój wybór.
Ale nie zapominaj przy tym, żeby zawsze być człowiekiem.
Dariusz Faron, dziennikarz Wirtualnej Polski
Imiona synów Michal zostały zmienione.
Chcesz skontaktować się z autorem? Napisz! dariusz.faron@grupawp.pl