"Tak się jakoś złożyło, że obdarowano mnie rolami wesołymi"
Od dziecka miał kompleksy. "Koledzy w klasie często prosili mnie, żebym coś zademonstrował. Udawałem więc umierającego czy postrzelonego i nabrałem w tym wprawy". W czasie swojej największej telewizyjnej popularności zawsze czuł się skrępowany.
Wiesław Gołas: "Tak się jakoś złożyło, że obdarowano mnie rolami wesołymi"
Od dziecka miał kompleksy. "Koledzy w klasie często prosili mnie, żebym coś zademonstrował. Udawałem więc umierającego czy postrzelonego i nabrałem w tym wprawy". W czasie swojej największej telewizyjnej popularności zawsze czuł się skrępowany.
Kiedy grał, dawał się ponieść odtwarzanej postaci i wyrażanym przez nią emocjom. Rozsadzało go jego wnętrze, trudno mu było je okiełznać. Wiesław Gołas, bo o nim mowa, ma obsesję na punkcie prawdy - autentycznego, uczciwego zachowania, stosunku do ludzi, do widza.
"Zawsze twierdzę i powtarzam to we wszystkich wywiadach: komedia jest jednym z najtrudniejszych gatunków teatralnych. Po pierwsze, trzeba do niej mieć jakąś iskrę Bożą, a po drugie, trzeba ją tak grać, jak gra się Czechowa, to znaczy trzeba absolutnie wierzyć w to, co się robi. I w tych naszych wszystkich wygłupach kabaretowych czy teatralnych zawsze wierzyliśmy, że nawet jeśli sytuacja jest idiotyczna, to zachowanie musi być absolutnie serio".
(WP, WYDAWNICTWO MARGINESY, oprac.: mg)
"Pozór naiwności dodaje zawsze pewnego smaczku"
"Każdą rolę tworzyłem tak, żeby była prosta, skromna, jakby wstydliwa. (...) Muszę być tak odebrany, jakbym dopiero tworzył tekst, jakbym mówił od siebie. Improwizacja jest potrzebna tylko wtedy, gdy na scenie zdarzą się tak zwane nieprzewidziane okoliczności: coś się zawali, coś trzeba szybko załatać. Wtedy potrzebna jest przede wszystkim zimna krew, a poza tym inteligencja i odrobina błyskotliwości".
W "Dzięciole", z Joanną Jędryką (na rękach) i Kaliną Jędrusik.
"A ty, Wiesiu, wciąż w tych łachach"
"Mama okropnie się martwiła, że mam zbyt mało ról 'eleganckich', wciąż tylko się czołgam, biję, wygłupiam i występuję w łachmanach. Powtarzała mi: 'Pan Holoubek to gra w takich ładnych garniturach, a ty, Wiesiu, wciąż w tych łachach'".
Irena Kwiatkowska i Wiesław Gołas, jako "Pan major Szuja".
"Przyniosły mi w prezencie trzy szturmówki"
"Były lata sześćdziesiąte, Wiesław Gomułka u władzy, a my mieszkaliśmy wtedy na ulicy Świętokrzyskiej, naprzeciwko Pałacu Kultury. (...) Pamiętam, kiedyś stałem na balkonie, a dołem, ulicą Świętokrzyską, szły akurat pielęgniarki. Wzdłuż pochodu, za sznurami, stali milicjanci. Pomachałem pielęgniarkom i one mnie poznały. Były strasznie rozbawione i zaczęły skandować: 'Wiesław! Wiesław!'. Ja się cofnąłem do mieszkania, a one przeskoczyły przez te sznury, wjechały windą na górę i przyniosły mi w prezencie trzy szturmówki".
"Po swojej pierwszej serii byłem już zmęczony"
"Zostałem najpóźniej przyjęty do załogi Rudego jako Tomasz Czereśniak, chłopski syn. Starałem się jakoś dopasować do kompanii. Przyznam się, że po swojej pierwszej serii byłem już zmęczony. Miałem koszmarną scenę przedzierania się przez bagno, nakręcaną w naturalnych warunkach. A nie obyło się bez dubli. Jedynym zabezpieczeniem była trzymana w pogotowiu lina, którą miano mi rzucić, gdybym zaczął tonąć w błocie. Przyrzekłem sobie, że już nie będę grał dwudziestopięcioletnich bohaterów".
Z Franciszkiem Pieczką, Wiesławem Michnikowskim i Januszem Gajosem na planie "Czterech pancernych".
"Chamstwa ścierpieć nie mogłem"
"Choć nigdy nie krzyczałem i nie robiłem awantur, chamstwa ścierpieć nie mogłem i trudno mi było powstrzymać się od reakcji, kiedy ktoś się źle zachowywał. (...) Kiedy już byłem aktorem, podczas kręcenia zdjęć do "Czterech pancernych" w Łodzi podszedł do nas w restauracji pijany facet, szeroko otworzył ramiona i wrzasnął: 'Moje wy kochane małpy!'. Ja jeszcze nie wykonałem żadnego gestu, a już kolega syczy do mnie: 'Wiesiek, uspokój się. Wiesiek, uspokój się'. Siedziałem więc spokojnie".
"Ale gdy tamten, już przy sąsiednim stoliku, krzyknął do mnie: 'E, Gołas, pokaż szparę w zębach!', nie wytrzymałem. Wstałem, podszedłem do niego i chwyciłem go za klapy marynarki. Nic więcej nie zrobiłem, choć miałem ochotę mu przylać. W takich sytuacjach spinałem się w sobie potwornie i zwykle jakoś w ostatniej chwili się hamowałem".
"Gołas"
Wszystkie śródtytuły, cytaty i zdjęcia pochodzą z książki Agnieszki Gołas, "Gołas".
Dziękujemy wydawnictwu Marginesy za udostępnienie materiałów.