Tak Rosjanie zostali faszystami. Putinowi chyba nie o to chodziło [OPINIA]
"Wstawaj, kraju ogromny/Wstawaj na śmiertelny bój/Z faszystowską ciemną siłą/Z przeklętą hordą – słysząc te słowa, wyśpiewywane w rytm podniosłej melodii, Rosjanie dotąd stają na baczność. Z oczu płyną łzy. Starym i młodym. Ta pieśń to dla nich świętość. Dziś "faszystowska ciemna siła" nosi rosyjski mundur. Zabija dzieci, kobiety i starców.
"Rosyjski żołnierz, faszystowski okupant" – skandują Ukraińcy w okupowanym Chersoniu. Idą wzdłuż kolumny czołgów i transporterów opancerzonych. Na pojazdach młode chłopaki. Można się tylko domyślać, co się kotłuje w ich głowach.
Bo przecież nie tak miało być. Putin, a za nim dowódcy, przekonywali ich, że będą wyganiać z Kijowa "nazistów".
Miały być kwiaty, chleb, sól i radość z ich przybycia. Są pociski z Javelinów, koktajle Mołotowa i śmierć kolegów oszukanych tak jak oni. I to upiorne: "faszyści" wykrzykiwane prosto w twarz.
Bo "faszysta" na Wschodzie to nie człowiek. To potwór, którego trzeba zabijać bez litości i nienawidzić, aż po kres świata.
"Mamo, dla Ukraińców to ja jestem faszystą"
Wśród rosyjskich żołnierzy nie ma chyba żadnego, którego ojciec, a już na pewno dziadek nie walczyłby z hitlerowcami. Ramię w ramię z ich bliskimi walczyli krewni ludzi, wykrzykujących teraz najgorszą obelgę, jaką może usłyszeć Rosjanin.
I jak to sobie poukładać, jak zracjonalizować, siedząc na pancerzu czołgu na ukraińskiej ziemi? Można próbować, ale tego się zrobić po prostu nie da.
Niektórzy z tych chłopaków w Ukrainie zostaną już na zawsze. Tym, którzy wrócą, nie będzie dane zostać bohaterami. Oczywiście propaganda będzie próbowała, pewnie w przypadku jakiegoś sukcesiku, dyktator zarządzi wielką paradę na ich cześć.
Gdy jednak matka zapyta syna-żołnierza o Ukrainę: "Synku, jak tam, walczyłeś z nazistami?", nawet jeśli nie odpowie jej: "Mamo, dla Ukraińców to ja jestem faszystą", to na pewno będzie miał to w tyle głowy. I ta myśl zostanie z nim do końca życia.
Może powiedzą: "Idzi na ch…"
Kremlowska propaganda przez lata wpajała tym żołnierzom, a wielu z nich żyje krócej, niż rządzi Putin, że ich wódz jest nieomylny, że przywróci "wielkość" ich krajowi. Zupełnie jakby wielkość zależała od kolejnych podbitych obszarów, a nie od tego, jak wielki jest zamieszkujący ją naród.
Co do obszaru, to Rosja zawsze miała problem z ustaleniem, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy. Z wielkością narodu i narzucaniem woli innym przez kolejnych lokatorów Kremla różnie bywało.
Konferencja z udziałem żołnierzy przedstawianych jako rosyjscy jeńcy:
Hańba, która na Rosjan spadła za pośrednictwem Putina, jest nie do zmycia w dającej się przewidzieć przyszłości. "Przeklętą hordą" zostali na długie lata.
Czy jest jakieś światełko w tym mroku? Paradoksalnie może tli się ono w tych upodlonych chłopakach z czołgów. Oni znają prawdę o tej wojnie.
Gdy po raz kolejny – za rok, dwa, trzy – ktoś ich będzie chciał ponownie oszukać, może powiedzą: "Idzi na ch…".