PolskaTak Niemcy wykluczyli powstańców z listy odszkodowań wojennych. Powód biedy weteranów

Tak Niemcy wykluczyli powstańców z listy odszkodowań wojennych. Powód biedy weteranów

Emerytura polskiego kombatanta, przymusowo wcielonego do Wehrmachtu, wynosi około 1000 euro, podczas gdy dla uczestnika Powstańca Warszawskiego 1200 złotych. - Bardziej niż o pieniądze za spalone mury Warszawy, należy walczyć o odszkodowania dla polskich weteranów i osób pokrzywdzonych podczas II wojny światowej - uważa Dariusz Pawłoś, przewodniczący zarządu Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie.

Tak Niemcy wykluczyli powstańców z listy odszkodowań wojennych. Powód biedy weteranów
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell
Tomasz Molga

03.08.2017 | aktual.: 03.08.2017 14:58

W jakich warunkach żyją weterani Powstania Warszawskiego, o których zazwyczaj przypominamy sobie raz na rok? Wczoraj Wiadomości TVP pokazały szokujące obrazy z domu Janusza Walendzika ps. Czarny. W mieszkaniu 87-letniego bohatera nie ma łazienki, nie ma ciepłej wody, ani ogrzewania. Nie ma też opiekunki, czy kogokolwiek, kto pomógłby mu w życiowych sprawach. Co mu po awansie na stopień kapitana, licznych odznaczeniach czy rocznicowych dyplomach. Ten uczestnik powstania właściwie wciąż walczy o życie. Podobnie jak inny bohater: 101-letni major Czesław Mostek mieszka obecnie w socjalnym lokalu - to suterena. Jest sam.

- Rozpoczęty na nowo spór o odszkodowania od Niemiec za zniszczenia wojenne jest zasadny. Trudne negocjacje przyniosą efekty za wiele lat. Dziś, zamiast rekompensaty za spalone mury, należałoby walczyć o jak najszybsze wypłaty dla polskich kombatantów - mówi w rozmowie z WP Dariusz Pawłoś, przewodniczący zarządu Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. W gorącej dyskusji o odszkodowaniach wojennych od Niemców proponuje inne ustalenie priorytetów. Najpierw pieniądze dla jeszcze żyjących ofiar, a dopiero potem odszkodowania za spalone miasta.

Powstańcy skreśleni z listy

Żyjący powstańcy to grupa licząca niespełna 3 tys. osób. Każdego roku odchodzi kilkuset z nich. - Należy im się najszybsza pomoc i objęcie programami socjalnymi, które powinien finansować rząd niemiecki - uważa Pawłoś. Przypomina, że weterani Powstania Warszawskiego nie zostali ujęci w niemieckiej ustawie z 2000 roku, określającej osoby, którym należą się osobiste odszkodowania. Wówczas przyjęto, że ofiary nazistowskich prześladowań mogą liczyć na 7500 euro jednorazowego odszkodowania. Taka kwota przysługiwala m.in.. więźniom obozów koncentracyjnych.

Podaje przy tym bulwersujacy przykład, jak nierówno i wybiórczo rząd niemiecki traktuje ofiary wojny. - Polacy walczący podczas II wojny światowej, którzy wyemigowali z Polski, albo nie powrócili do ojczyzny, stali się obywatelami takich państw jak Izrael, USA, Wielka Brytania. Oni bez przeszkód otrzymali pomoc finansową z Niemiec w ramach odszkodowań za wyrządzone krzywdy i programów humanitarnych - mówi dalej Pawłoś.

Jeśli chodzi o obywateli zamieszkałych w Polsce, strona niemiecka zgodziła się na wypłaty dla ofiar eksperymentów medycznych w obozach koncentracyjnych. - Z kolei odszkodowanie dla polskich ofiar przymusowej pracy wyniosły ok. 4,4 tys. marek niemieckich. To tyle ile miesięczna pensja niemieckiego budowlańca. Nie uważam tego za właściwe rozliczenie tematu - dodaje Pawłoś. Podsumowuje, że poprzez fundację dodatkowe pieniądze trafiły w sumie do około 500 tys. osób.

Hugo Boss nie chce płacić

Zdaniem szefa Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie sprawa naprawy krzywd i odpowiedniego wyrównania rachunków jest pilna i nadal pozostaje otwarta. - Polska nigdy nie była traktowania na równi z krajami Europy Zachodniej. Niemcy do dziś wypłacają miliardy euro odszkodowań dla indywidualnych osób, ale nie w Polsce - stwierdza szef . - Kiedy w 2001 roku polski rząd zgłosił roszczenia rzędu 2 mld marek niemieckich, do Polski trafiło zaledwie 500 mln. Jeszcze wcześniej, w 1991 roku, podczas negocjowania Traktatu o dobrym sąsiedztwie, sprawa odszkodowań dla indywidualnych pokrzywdzonych była zbyt trudna dla strony niemieckiej. Ten punkt spadł z dyskusji - przypomina.

Dalej opowiada, że pieniądze wolno spływały do Polski. Przez to kilkuletnie opóźnienie wielu uprawnionych nie doczekało rekompensat. Tymczasem Niemcy są skłonni płacić, zwłaszcza jeśli widzą w tym interes. Kiedy kilka lat temu niemiecka kolej, Deutsche Bahn wchodziła z ofertą na polski rynek, w wyniku "etycznych przemyśleń" zgodziła się wesprzeć ofiary wojny kwotą 5 mln euro. To jednak tylko jeden z nielicznych gestów.

- Napisałem list do zarządu Hugo Boss, że oczekuję zaangażowania finansowego w działania fundacji. To firma, będąca spadkobiercą zakładów szyjących mundury dla Wehrmachtu i SS. Nie doczekałem się odpowiedzi - mówi dalej Dariusz Pawłoś.

Zdumiewające, jak w zupełnie innej sytuacji są Polacy, którzy podczas wojny zostali wcieleni do Wehrmachtu. Jak wspomina, jeden z takich żołnierzy, Joachim Ceraficki z Grudziądza, już w latach 60. około 30 tysięcy podobnych mu weteranów otrzymywało emerytury z RFN. I to nawet w przypadku, kiedy po okresie służby w niemieckim mundurze przechodzili na stronę polskiego wojska. Ceraficki został wcielony do Wehrmachtu w 1942 roku. Zdezerterował, kiedy radzieckie wojska wyzwoliły jego rodzinny Grudziądz. Uznał wówczas, że już nie zaszkodzi rodzinie. Do dziś comiesięcznym przelewem troszczy się o niego rząd RFN.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
niemcyodszkodowaniapowstanie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (214)