Obraz © Getty Images

"Tak mi dopomóż Bóg". W USA ważne jest, który to bóg

W kraju, w którym ufność Bogu deklarowana jest na banknotach, a religijna prawica mimo sekularyzacji wciąż ma ogromne wpływy polityczne, wygrał kandydat, który zdołał uszczknąć drugiemu kilka procent z najważniejszej religijnej bazy wyborców.

Jest wiosna 1980 r. Młody, bo zaledwie 37-letni Joe Biden uchodzi za wschodzącą gwiazdę Demokratów. Ambicji prezydenckich nie skrywa od wczesnych lat kariery politycznej. W dodatku jest katolikiem, a tzw. ‘katolicki głos’ to trudny do przecenienia atut. Mimo że USA to kraj ukształtowany głównie przez protestantyzm, w trudnym do ogarnięcia bogactwie wielu wyznań i tradycji pobożnościowych największą wspólnotą wyznaniową w USA jest jednak Kościół rzymskokatolicki.

Przez wieki na katolików w USA patrzono podejrzliwie w obawie, że posłuszeństwo wobec papiestwa przedkładają nad miłość do ojczyzny. Dla polityków oznaczało to tłumaczenie się, na ile w swoich decyzjach są samodzielnymi bytami, a na ile odbiorcami watykańskich dyrektyw. Ten argument wykorzystywali cynicznie nie tylko liderzy Ku Klux Klanu, który był również narzędziem do prześladowania amerykańskich katolików, ale też politycy – niezależnie od tego, czy byli republikanami czy demokratami. Z takimi też uprzedzeniami musiał się mierzyć J. F. Kennedy, pierwszy prezydent katolik w historii kraju.

Wróćmy jednak do kwietnia 1980 r.

W niewielkim pomieszczeniu odbywa się spotkanie senatora Bidena z papieżem Janem Pawłem II.

Obraz
© United States Congress | Office of Senator Joe Biden (D - Delaware)

Ma to być krótka, kurtuazyjna rozmowa jednego katolika z drugim. Jednak przeradza się w dość długą, bo aż 45-minutową pogawędkę. Co chwilę do pokoju wchodzą watykańscy kurialiści, dając do zrozumienia, że na papieża już czas i trzeba odhaczyć kolejny punkt programu. Jan Paweł II jednak odpędza współpracowników. Jest żywo zainteresowany rozmową z młodym senatorem. A ta dotyczyła Ameryki Łacińskiej i sytuacji w Europie Wschodniej.

Biden jest wówczas członkiem senackiej komisji zajmującej się polityką zagraniczną. Jak każdy katolik, przejęty jest spotkaniem z papieżem, jednak nie wykonuje gestu, z którego znani są choćby polscy politycy. Jak się później okazuje, Biden skorzystał z rady matki:

Nie waż się całować jego pierścienia

W USA i poza nimi nie brakuje katolików, którzy przekonują, że Biden to właściwie katolik malowany, taki na niby, na pokaz, niezbyt poważnie traktujący kościelne dogmaty. Sam Biden przyznaje w jednej z książek, że w równym stopniu jest katolikiem kulturowym, co teologicznym. – Mój pomysł na siebie, rodzinę, wspólnotę, szerszy świat pochodzi wprost z mojej religii. Chodzi nie tyle o Biblię, błogosławieństwa z kazania na Górze, dekalog, sakramenty czy modlitwy, których się nauczyłem. To kultura.

A jednak ów kulturowo-teologiczny katolicyzm stawiany w kontrze do ostentacyjnej religijności pozostawia w życiu i karierze politycznej Bidena wyraźne ślady. Gdy w wypadku samochodowym giną jego pierwsza żona i córeczka, znajduje pocieszenie właśnie w wierze. To jego katolicka tożsamość pomaga mu przetrwać mroki żałoby. Tak samo dzieje się, gdy parę lat temu na nowotwór umiera syn polityka – temat ten był zresztą przedmiotem dyskusji między Bidenem a papieżem Franciszkiem, gdy spotkali się w Watykanie. Papież wyraźnie był zadowolony ze spotkania z Bidenem, czego nie da się powiedzieć o sztywnej audiencji z Trumpem.

Jaki jest katolicyzm Bidena? Jednocześnie odważny, zaangażowany, ale i dyskretny. Podczas prawyborów w Partii Demokratycznej, jeden ze zdecydowanie młodszych konkurentów Bidena opisał bez jakichkolwiek uszczypliwości sytuację tuż przed debatą. Zanim kandydaci wyszli na scenę, by powalczyć o nominację partii, Biden trzymał w ręku różaniec i modlił się. Przed wejściem na scenę dyskretnie go schował.

Obraz
© Getty Images | Drew Angerer

Na skrzydłach orła

Już po wyborach, gdy Donald Trump, który do dziś nie uznał swojej przegranej, poszedł grać w niedzielę w golfa, Biden, jak co niedziela, udał się na mszę. Główne stancje telewizyjne – CNN, NBC i ABC – ogłosiły zwycięstwo Bidena i transmitowały na żywo jego przemówienie z Delaware, a prezydent-elekt naszpikował swoje przemówienie akcentami religijnymi i pojednawczymi.

Jednym z nich było zacytowanie znanej w Ameryce pieśni katolickiej śpiewanej także w kościołach protestanckich – On Eagle’s Wings (Na skrzydłach orła), napisanej przez współczesnego kompozytora ks. Michaela Joncasa. Pieśń mówi o bezpieczeństwie i Bożej opiece w trudnych chwilach, śpiewana jest – co ciekawe – często na pogrzebach (np. na pogrzebie Luciano Pavarottiego), a oparto ją na motywach biblijnych z Księgi Psalmów, Księgi Wyjścia i Ewangelii św. Mateusza. Podczas przemówienia Biden podkreślił, że ta pieśń pomogła mu podczas kryzysu, gdy w 2015 roku na raka mózgu zmarł jego najstarszy syn, wspomniany już Beau Biden (z pierwszego małżeństwa).

Wiara Bidena jest mocno zakorzeniona w specyfice amerykańskiego katolicyzmu. Nie brakuje tam radykałów, jednak przestrzenią, która ukształtowała Bidena, jest katolicyzm zaangażowany w walkę o środowisko naturalne, prawa mniejszości, sprawiedliwość społeczną i prawa kobiet. Twarzą tego katolicyzmu, w którym bardzo silny jest element aktywności proobywatelskiej i społecznej, są amerykańskie zakonnice, nieraz poruszające się na granicy ortodoksji – przynajmniej z perspektywy Watykanu. Podczas pontyfikatu Benedykta XVI doszło do ostrej konfrontacji. Stolica Apostolska próbowała narzucić zakonnicom kontrolę biskupów nad ich organizacją i działalnością społeczną. Kongregacja Nauki Wiary zarzucała im m.in., że więcej czasu spędzają na walce z biedą niż eksponowaniu tematów antyaborcyjnych czy sprzeciwianiu się małżeństwom jednopłciowym. Nikogo więc nie zdziwił apel Joe Bidena, wychowanego przez zakonnice, do papieża Benedykta XVI: Proszę zostawić zakonnice w spokoju!

Obraz
© Getty Images | Drew Angerer

Spór ostatecznie zażegnano za pontyfikatu Franciszka.

Sztab Donalda Trumpa zaangażował spore środki, aby przekonać religijnych wyborców, że Biden jest nie tylko marnym katolikiem, ale i wrogiem Boga, ba, wysłannikiem szatana, który chce pozbawić Amerykę największych świętości – prawa do posiadania broni i wolności religijnej.

Grzeszny Mesjasz Trump i ewangelikalni

Choć Trump nie jest osobą religijną i bardzo daleki jest od obrazu moralnego patriarchy narodu (kilkukrotny rozwodnik, nie uczęszcza do kościoła), to zarówno w 2016, jak i w 2020 roku mógł liczyć na gigantyczne wsparcie środowisk ewangelikalnych, głównie białych.

Ewangelikalni (evangelicals, nie mylić z ‘ewangelikami’) to najszybciej rozwijający się nurt protestantyzmu na świecie, przekraczający granice wyznaniowe. Dla ewangelikalnych chrześcijan kluczowe jest osobiste przeżywanie wiary, często, choć nie zawsze, o charakterze charyzmatycznym. Wyraża się ono przede wszystkim w "narodzeniu na nowo" ("born again"), doświadczeniu „duchowego odrodzenia”, na skutek osobistego nawrócenia. Dla ewangelikalnych protestantów nie są aż tak istotne różnice wyznaniowe między poszczególnymi kościołami, ale wiara w nieomylność Pisma Świętego, tzw. tradycyjne rozumienie małżeństwa, rodziny i etyki seksualnej. Zorganizowani są zarówno w małych, niezależnych wspólnotach o charakterze lokalnym bądź regionalnym, jak i we wpływowych, ponadnarodowych strukturach.

Obraz
© Getty Images | Scott McIntyre, The Washington Post

Liderzy kościołów i wspólnot ewangelikalnych funkcjonują w bardzo różny sposób – czasami są to lokalni dystyngowani kaznodzieje spotykający się w pubach i niewielkich salach, czasem teologicznie wyedukowani i doskonale czujący potęgę mediów manipulatorzy - teleewangeliści, którzy mogą pociągać za sobą masy, a przy okazji zarabiać miliony dolarów na sprzedaży właściwie wszystkiego począwszy od świętych olejków, a skończywszy na obietnicy wzbogacenia się, a nawet zbawienia. Są też liderzy tzw. mega-kościołów, w których każde nabożeństwo to nie tylko charyzmatyczna ekstaza połączona z uzdrowieniami i spazmatycznymi modlitwami, ale jedno wielkie wydarzenie medialne.

Do tego dochodzą rektorzy wpływowych uczelni, kadrowych kuźni religijnej prawicy, których wychowankowie obecni są na wszystkich szczeblach władzy – w policji, sądach, prokuraturach, a przede wszystkim na Kapitolu i w Białym Domu.

To, co ich wszystkich łączy, to także przekonanie o powinności ewangelizacji. Każdy ewangelikalny protestant będzie podejmował działania misyjne, polegające na przekonaniu innych do pokuty, nawrócenia rozumianego jako przełom połączony z osobistym wyznaniem Chrystusa.

Choć we wspólnotach ewangelikalnych zdecydowanie przeważa nurt konserwatywny, a momentami wręcz fundamentalistyczny, to jednak ewangelikalizm jest fenomenem bardzo zróżnicowanym, szczególnie w ostatnich latach. Niemałą zasługę ma w tym sam Trump, który doprowadził do polaryzacji religijnej prawicy. Bardzo wyraźnie pokazują to pierwsze badania powyborcze, w których widać, że szczególnie wśród młodego pokolenia ewangelikalnych chrześcijan rośnie grupa ludzi zgorszonych mariażem ewangelikalizmu z trumpizmem za cenę wpływów, finansowych konfitur i wzajemnego drapania się po plecach.

Obraz
© Getty Images | Chip Somodevilla

Jeszcze nigdy w historii USA religijna prawica nie miała tak wielkich wpływów jak właśnie za czasów Trumpa – analizował magazyn Politico. Konserwatywne nominacje sędziów federalnych oraz sędziów Sądu Najwyższego, wspieranie lobby pro-life i wiele innych decyzji zapewniły Trumpowi przymykanie oczu przez religijną prawicę na osobistą moralność prezydenta, jego działania w kontekście uchodźców czy uśmiechy w stronę białych supremacjonistów.

Na zmiany w obozie ewangelikalnym wpływają sami wierni. Również dzięki skandalom – począwszy od zdrad małżeńskich, czy jeszcze bardziej medialnych sytuacji, gdy homofob okazuje się sam być homoseksualistą. Przypadek węgierskiego europosła Jozsefa Szajera z Fidesu to może sensacja w warunkach europejskich – w USA takich przypadków było więcej i to w najbliższym otoczeniu najzagorzalszych sojuszników Trumpa.

Mowa choćby o b. prezydencie Liberty University Jerrym Falwellu Jr. Jeszcze podczas kampanii wyborczej wybuchł skandal z nim w roli głównej. Zaczął się od rozpiętego rozporka na zdjęciu, a skończył na informacji, że Falwell przypatrywał się zabawom seksualnym swojej żony z młodym mężczyzną, który w jego posiadłości czyścił baseny.

Obraz
© Getty Images | Alex Wong

W 2016 roku 80% białych chrześcijan, należących do wspólnot ewangelikalnych, głosowało na Trumpa. Cztery lata później już 76% - wydawałoby się, że strata 4% przy tak rekordowej liczbie głosów oddanych na Trumpa to naprawdę niewiele, a jednak… Biden zdobył 5 milionów głosów więcej i ekspertyzy przed- i powyborcze pokazały, że udało mu się to, czego nie była w stanie zrobić Hillary Clinton cztery lata wcześniej – zdobyć szerokie spektrum religijnych głosów i przełamać hossę Trumpa wśród ewangelikalnych chrześcijan.

W kluczowych stanach wyniki Bidena wśród ewangelikalnych były kilkakrotnie lepsze od wyników Clinton. Co więcej, Bidenowi udało się prześcignąć Trumpa w niektórych hrabstwach, które tradycyjnie głosowały na Republikanów, a te głosy - dodane do ogromnej fali poparcia w metropoliach nawet swing states, czyli tych stanów, które nie mają ugruntowanej od lat przewagi jednej z partii - przechyliły szalę zwycięstwa w Georgii, Pensylwanii czy Wisconsin.

W 2016 roku Clinton założyła, że Wisconsin i tak będzie ‘niebieskie’ i potraktowała ten stan w kampanii po macoszemu. Skutki były opłakane. Biden odrobił jej lekcję. W luterańskim Kościele Łaski w Kenosha zorganizował nawet spotkanie z miejscowymi liderami religijnymi, na które przybyli również zniechęceni Trumpem ewangelikalni liderzy i tam mówił o 400-letnim grzechu pierworodnym Ameryki – niewolnictwie i rasizmie. Podczas gdy Trump krzyczał „law and order”, puszczając oko do radykalnej prawicy, bojówek paramilitarnych i najbardziej konserwatywnych kaznodziejów, Biden – niedługo po kolejnym przykładzie przemocy policji wobec czarnego Amerykanina - mówił o przebaczeniu i pojednaniu.

Ekipa kampanijna prezydenta-elekta poświęciła wiele energii na sprawy religijne. Trump mógł odziewać się w szaty obrońcy chrześcijaństwa, wykorzystując swoje koneksje z ewangelikalnymi protestantami. Sztab Bidena stworzył specjalną stronę internetową podkreślającą związki Demokraty z religią. To dla poparcia Bidena powstała koalicja wpływowych duchownych różnych wyznań i religii. Nad wszystkim czuwali specjaliści, w tym przede wszystkim Josh Dickson, były republikanin i jednocześnie ewangelikał, czy Michael Wear, były doradca ds. religii prezydenta Baracka Obamy, który na łamach New York Times'a tłumaczył religijny zwrot u części ewangelikałów.

W walce o reelekcję Trumpa wspierał jego wiceprezydent Mike Pence, były katolik obecnie związany z protestantyzmem ewangelikalnym. Pence jest właściwie tym, kim Trump nigdy nie był i nie chciał być – wzorcowym przykładem chrześcijańskiego polityka.

Obraz
© Getty Images | Win McNamee

Trump-pomazaniec jak perski król

Paradoks tkwi jednak w tym, że im bardziej walka wyborcza stawała się bezwzględna, brutalna w słowach i czynach, i im więcej oskarżeń kierowano pod adresem Trumpa, tym bardziej religijna prawica usztywniała się w swoim poparciu dla ekscentrycznego prezydenta. Oprócz wspomnianego tłumaczenia się aborcją czy sprzeciwem wobec LGBT (choć sam Trump nie uchodził za konserwatystę w tej materii), porównywali Trumpa (sic!) do pogańskich królów Starego Testamentu, którzy w tajemniczy sposób stawali się pomocnikami Boga i ostatecznie przyczynili się do powrotu Żydów z niewoli babilońskiej do Ziemi Obiecanej.

Chodzi o perskiego króla Cyrusa II Wielkiego, który kilkakrotnie pojawia się w Biblii, nazywany jest nawet Bożym posłańcem, ba pomazańcem, i któremu Pismo, co historycznie jest dyskutowane, przypisuje umożliwienie Żydom powrotu do Ziemi Obiecanej z Niewoli Babilońskiej: „Tak mówi Pan do swojego pomazańca, do Cyrusa, którego mocno ujął za prawicę, aby przed nim ukorzyć narody, odpiąć broń od pasów królów, aby tak otworzyć przed nim drzwi i by bramy się nie zamknęły.” (Izajasz 45,1 – przekł. Biblia Ekumeniczna). To właśnie to porównanie Trumpa z Cyrusem pokazywało, że boski posłaniec nie musi być idealny, a nawet nie musi podzielać wiary chrześcijańskiej, aby realizować Boże zamiary. I to przekonuje do dziś wielu ewangelikalnych protestantów i katolików. To też po części tłumaczy frenetyczne reakcje tłumów na wiecach Trumpa jak choćby ten waszyngtoński w dniu zatwierdzenia głosów elektorskich, który przerodził się w szturm na Kapitol.

Jak bogini szczęścia

Postawienie przez Bidena na Kamalę Harris jako kandydatkę na wiceprezydentkę USA było strzałem w dziesiątkę także w aspekcie religijnym. Łatwo poszły w niepamięć zaszłości z walki prekampanijnej (Harris oskarżyła Bidena o ukryty rasizm), gdy na szali leżały atuty takie jak ten, że Harris będzie nie tylko pierwszą kobietą wiceprezydentką USA, ale łączącą tak wiele tradycji i doświadczeń religijnych. Senatorka Harris pochodzi z hinduistyczno-chrześcijańskiej rodziny. Jej matka, dr Shyamala Gopalan, była wychowywana w hinduizmie, a pochodzący z Jamajki ojciec Donald Harris był protestantem. Imię ‘Kamala’ oznaczające kwiat lotosu jest też inną wersją imienia hinduistycznej bogini szczęścia – Lakszmi.

Rodzice przyszłej wiceprezydentki rozwiedli się, gdy Kamala miała 7 lat. Uczęszczała głównie na nabożeństwa Kościołów protestanckich – w tym głównie liberalnej gałęzi baptyzmu dla czarnoskórych oraz do Kościoła Bożego, najstarszego wyznania zielonoświątkowego na świecie.

Obraz
© Getty Images | Al Drago

Mówiąc o swojej przynależności wyznaniowej Kamala Harris określa się mianem baptystki (tego wyznania są Jimmy Carter oraz Bill Clinton), a jej mąż Douglas Emhoff jest wyznawcą judaizmu. Podobnie jak w przypadku Bidena, także Harris próbowano zdyskredytować pod względem wyznaniowym, jednak jej wieloreligijne, liberalne i ekumeniczne korzenie bardziej jej pomogły niż zaszkodziły.

Bitwa się nie skończyła

Duet Biden-Harris wygrał wybory, a newralgicznym stanie Georgia Demokraci odbili dwa miejsca w Senacie z rąk Republikanów. Mają większość w obu izbach Kongresu i swojego prezydenta, który będzie miał taki komfort rządzenia, o jakim Barack Obama mógł pomarzyć. Zwycięstwo w Georgii było starannie przygotowane również od strony religijnej.

Partia Demokratyczna wystawiła do wyścigu niezwykle interesujących kandydatów – 33-letniego dziennikarza śledczego Jona Ossoffa (wyznawca judaizmu) oraz dr. Raphaela G. Warnocka, głównego pastora Kościoła Baptystów Ebenezer w Atlancie.

Obraz
© Getty Images | Paras Griffin

Zbór ten został założony w latach 80. XIX wieku, a jego duszpasterzem w 1960 roku został bojownik o prawa obywatelskie Afroamerykanów, pastor Martin Luther King (razem ze swoim ojcem). Urząd ten pełnił do dnia swojej śmierci, gdy został zastrzelony prawicowego zamachowca w Memphis. W tym kościele odbył się również pogrzeb Kinga.

Pastor Warnock nie będzie pierwszym duchownym, który zasiądzie na Kapitolu, ale pierwszym czarnoskórym senatorem ze stanu Georgia. W jego kościele przemawiał b. wiceprezydent Al Gore, zaangażowany w sprawy ekologii, a duchowny wypowiadał błogosławieństwo podczas inauguracji drugiej prezydentury Obamy. Warto podkreślić, że Warnock jest przedstawicielem mniejszości w ruchu ewangelikalnym, która krytycznie podchodzi zarówno do agendy republikanów, jak i samego Trumpa. Oprócz kierowania parafią od lat zaangażowany jest w działania społeczne, szczególnie na rzecz środowiska naturalnego i praw człowieka. Oba te czynniki – zaangażowanie obywatelskie i służba w „zborze Kinga” pomogły mu wygrać. Tak właśnie w USA religia przekłada się na politykę.

Wybrane dla Ciebie
Prezydent Kolumbii apeluje do Donalda Trumpa. "Proszę nie grozić"
Prezydent Kolumbii apeluje do Donalda Trumpa. "Proszę nie grozić"
Rewolucja w życiu Kaczyńskiego. "Mówiło się o tym przed wakacjami"
Rewolucja w życiu Kaczyńskiego. "Mówiło się o tym przed wakacjami"
Młodzi mężczyźni wyjeżdżają z Ukrainy. Ruch na przejściach
Młodzi mężczyźni wyjeżdżają z Ukrainy. Ruch na przejściach
Przygotuj się na ocieplenie. Jest prognoza pogody na 10 dni
Przygotuj się na ocieplenie. Jest prognoza pogody na 10 dni
Rosyjski szpieg poszukiwany. Ma dług na 600 tys. rubli
Rosyjski szpieg poszukiwany. Ma dług na 600 tys. rubli
Tajemnicza kobieta przy stole z delegacją USA na Kremlu
Tajemnicza kobieta przy stole z delegacją USA na Kremlu
Poranek Wirtualnej Polski. Tematem unijny program SAFE
Poranek Wirtualnej Polski. Tematem unijny program SAFE
Nie pójdą na kompromis. Rosjanie wskazują trzy kwestie
Nie pójdą na kompromis. Rosjanie wskazują trzy kwestie
Litwini idą w kamasze. Są szczegóły
Litwini idą w kamasze. Są szczegóły
Polityczny krajobraz Bundestagu. Skrajna prawica liderem sondaży
Polityczny krajobraz Bundestagu. Skrajna prawica liderem sondaży
Karol Nawrocki prezydentem niezależnym? Jasne stanowisko Polaków
Karol Nawrocki prezydentem niezależnym? Jasne stanowisko Polaków
Chciał "łzawego spotu". Tak zamierzał bronić Funduszu Sprawiedliwości
Chciał "łzawego spotu". Tak zamierzał bronić Funduszu Sprawiedliwości