PolskaTajne zeznania premiera jako świadka w procesie Lesiaka

Tajne zeznania premiera jako świadka w procesie Lesiaka

Ściśle tajnym charakterem zeznań Jarosława Kaczyńskiego w śledztwie w sprawie inwigilacji prawicy przez Urząd Ochrony Państwa, uzasadnił sąd utajnienie całości zeznań obecnego premiera na procesie płk. Jana Lesiaka. Także sam premier nic nie chciał powiedzieć zebranym pod salą dziennikarzom. Za tydzień ma kontynuować składanie zeznań.

Tajne zeznania premiera jako świadka w procesie Lesiaka
Źródło zdjęć: © PAP

25.09.2006 | aktual.: 25.09.2006 15:28

Również sam Lesiak nie chciał powiedzieć, czy zeznania Kaczyńskiego były dla niego korzystne, czy też niekorzystne. Podkreślił tylko, że to, co mówił przed sądem premier, nie dotyczyło jego działalności w Urzędzie Ochrony Państwa.

Obecnie zeznania składa oskarżyciel posiłkowy Jan Parys. Przed rozprawą wyraził opinię, że premier powinien zeznawać jawnie, ponieważ do tej pory w procesie nie wystąpiły żadne informacje, które stanowiłyby tajemnicę państwową.

Odrzucając wniosek oskarżyciela posiłkowego Jana Parysa, by część zeznań premiera była jawna, przewodniczący składu Sądu Okręgowego w Warszawie Sławomir Machnio wskazał, że jego zeznania będą odnosiły się m.in. do treści zarzutu stawianego Lesiakowi, który też jest tajny.

Sędzia podkreślił, że decyzja jest konsekwencją utajnienia śledztwa oraz nieodtajnienia całości akt, w tym zeznań Jarosława Kaczyńskiego. Odtajnienie części akt przez ABW sytuacji tej nie zmienia - dodał sędzia.

Przeciwny wnioskowi Parysa był obrońca Lesiaka Przemysław Iwan i on sam. Prokurator nie wniósł sprzeciwu.

Obecnie premier składa zeznania. Z powodu jego wizyty w sądzie wprowadzono nadzwyczajne środki bezpieczeństwa - dodatkowe kontrole BOR, a gmach został sprawdzony przez psy wyszkolone do wyszukiwania materiałów wybuchowych.

Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami Sądu Okręgowego w Warszawie - choć Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego odtajniła większość akt sprawy. Nad odtajnieniem swych akt pracuje teraz Prokuratura Okręgowa w Warszawie.

W rozpoczętym w zeszłym tygodniu procesie 61-letni Lesiak - któremu grozi do 3 lat więzienia - nie przyznaje się do winy.

Jest on jedynym oskarżonym w ujawnionej w 1997 r. głośnej sprawie inwigilacji, którą UOP miał prowadzić w latach 1991-1997 wobec polityków opozycyjnych wobec prezydenta Lecha Wałęsy i premier Hanny Suchockiej. Prokuratura zarzuca mu przekroczenie w latach 1991-1997 uprawnień, m.in. przez stosowanie "technik operacyjnych" i "źródeł osobowych" wobec legalnych ugrupowań.

Do końca października sąd chce przesłuchać wszystkich polityków pokrzywdzonych w sprawie. Przesłuchanie prezydenta L. Kaczyńskiego sąd zaplanował na 25 października.

Materiały sprawy inwigilacji znaleziono w szafie Lesiaka, co ujawnił w 1997 r., na krótko przed wyborami parlamentarnymi, Zbigniew Siemiątkowski z SLD. Zespół Lesiaka miał w 1993 r. opracować plany działań operacyjnych UOP, których celem miało być skłócenie i skompromitowanie działaczy PC, Ruchu III Rzeczypospolitej oraz RdR. Zamierzano do tego wykorzystać m.in. tajnych agentów UOP.

J. Kaczyński mówił wiele razy, że działania UOP były inspirowane przez ludzi Lecha Wałęsy, czemu zaprzeczali współpracownicy Wałęsy. Zdaniem L. Kaczyńskiego, inwigilacja to największa afera III RP.

W czerwcu tego roku J. Kaczyński ujawnił swą teczkę, w której są dwa - jego zdaniem - sfałszowane w 1992 lub 1993 r. w UOP dokumenty, opisujące rzekome podpisanie przez niego tzw. lojalki ze stanu wojennego. Lider PiS sugerował, że mógł tego dopuścić się Lesiak, czemu ten zaprzeczał. Trwa śledztwo w sprawie tego fałszerstwa.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)