Tajemniczy pociąg z Korei Płn. przyjechał do Pekinu. Kim Dzong Un pierwszy raz wyjechał z kraju
Zielony skład wagonów pancernych z żółtymi pasami wjechał na stację w Pekinie. Na pasażerów czekała kolumna limuzyn eskortowanych przez 23 policjantów na motorach. Oficjalnie nic nie wiadomo, jednak w świat poszła wiadomość: Kim Dzong Un jest w Chinach.
Wszystko wskazuje na to, że tajemniczym pasażerem pociągu pancernego jest sam Kim Dzong Un, przywódca Korei Północnej. Takim samym do Pekinu w 2011 r. przyjechał jego ojciec Kim Dzong Il. Ponadto wiadomo, że 34-letni lider boi się latać. Stąd logiczny wydaje się wybór luksusowego składu złożonego z 21 wagonów, który przypadkiem na stacji w Pekinie wypatrzyli dziennikarze japońskiej telewizji.
Chęć utrzymania tajemnicy była tak wielka, że usunięto nawet ludzi z wielkiego placu Tiananmen, przez który przejeżdżała kolumna limuzyn z zaciemnionymi szybami. Ważny gość zatrzymał się w hotelu Diaoyutai, gdzie zazwyczaj mieszkają dygnitarze z Pjongjangu.
Po kilkunastu godzinach w stolicy Chin taka sama kolumna odwiozła VIP-a na stację, gdzie wsiadł do tajemniczego pociągu i odjechał. Na wszelki wypadek chińskie MSZ oświadczyło, że nie ma nic do powiedzenia na temat wizyty.
Historyczna próba wyjścia z potrzasku
Jeżeli przypuszczenia się potwierdzą, to Pekin był celem pierwszej podróży zagranicznej Kim Dzong Una od objęcia władzy w Korei Północnej w 2011 r., a ewentualna rozmowa z prezydentem Xi Jimpingiem była jego pierwszym spotkaniem z głową obcego państwa. To ważne wydarzenie przed zaplanowanym na kwiecień, historycznym szczytem z udziałem prezydenta Korei Południowej Moon Jae-inem i możliwymi, późniejszymi rozmowami z Donaldem Trumpem.
Chiny są głównym partnerem gospodarczym i praktycznie jedynym państwem zaprzyjaźnionym z Koreą Północną. Przez Państwo Środka przechodzi 90 proc. wymiany handlowej Pjongjangu. Pekin jest jedynym krajem, który może złamać komunistyczne państwo sankcjami nałożonymi w związku z programem jądrowym i rakietowym realizowanym przez komunistów.
Rozpoczęcie międzynarodowych spotkań od wizyty w Pekinie byłoby logicznym posunięciem Kim Dzong Una. Chiny obawiają się, że ustępstwa komunistycznej Północy wobec Południa umocnią amerykańską obecność na podzielonym półwyspie. Pekin w szczególności denerwuje obecność amerykańskiego systemu antyrakietowego THAAD w pobliżu swoich granic.
USA zaostrzyły ostatnio relacje z Chinami wprowadzając nowe cła, co może oznaczać wojnę handlową między mocarstwami. Kim Dzong Un zapewne rozumiem, że w tej sytuacji Pekin może być skłonny pomóc problematycznemu sąsiadowi. Reżim Korei Północnej od dekad prowadzi przebiegłą politykę lawirowania, która tragicznie odbija się na społeczeństwie, ale zapewnia dobre życie rządzącej elicie.