Tajemnicza śmierć 24‑letniego studenta z Warszawy. Biegły: to mogło być samobójstwo
Biegły medyk sądowy nie wykluczył, że śmierć 24-letniego Krzysztofa P., studenta Politechniki Warszawskiej była wynikiem samobójstwa, a nie zabójstwa jak się podejrzewa – dowiedział się portal tvp.info. Także profil psychologiczny P. wskazuje, że mógł on targnąć się na własne życie. Ciało chłopaka, z raną kłutą klatki piersiowej znaleziono w październiku 2012 r. nad Wisłą.
23.09.2013 | aktual.: 23.09.2013 13:43
Śmieć 24-letniego Krzysztofa P. jest jedną z najbardziej tajemniczych spraw w stolicy w ostatnich latach. Student Politechniki Warszawskiej ostatni raz był widziany żywy 1 października 2012 r., gdy wyszedł z akademika na stołecznym Mokotowie. Nikomu nie powiedział, gdzie idzie i dlaczego. W swoim pokoju zostawił portfel i telefon komórkowy.
Trzy dni później jego ciało znaleziono w pobliżu piaskarni Wału Zawadowskiego nad Wisłą. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci chłopaka była jedna rana kłuta serca. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie morderstwa. Jednak przez blisko rok nie udało się znaleźć choćby cienia motywu zabójstwa. Po ekspertyzach biegłych i na podstawie profilu psychologicznego ofiary, śledczy coraz poważniej rozpatrują samobójczą wersję śmierci studenta.
Jak się dowiedział portal tvp.info biegły medyk sądowy nie wykluczył bowiem, że mężczyzna mógł sam sobie zadać śmierć. – Zdaniem biegłego charakter obrażeń nie wyklucza, że zostały zadane przez ofiarę. Ponadto od chwili zadania ciosu do śmierci upłynęło nawet od kilkunastu do kilkudziesięciu minut. Nie sposób było jednak jednoznacznie ustalić, czy i jaką odległość mogła pokonać ofiara, po śmiertelnym zranieniu. Z pewnością ranny mógł się jeszcze przez jakiś czas poruszać – mówi jeden ze śledczych.
Z kolei z profilu psychologicznego Krzysztofa P. wynika, że był on osobą zamkniętą w sobie, nie uczestniczył aktywnie w życiu studenckim, miał opinię niezbyt pracowitego. – Niedługo przed śmiercią jego życie się gwałtownie zmieniło. Nie obronił pracy inżynierskiej, został skreślony z listy studentów i groziła mu utrata miejsca w akademiku. O swoich problemach nie powiedział rodzicom, na których utrzymaniu znajdował się od dłuższego czasu. Rodzice, nie dosyć, że podsyłali mu pieniądze, to często przesyłali jedzenie – mówi śledczy.
Prokuratura badała komputer i telefon zmarłego próbując ustalić, dlaczego student pojechał w okolice Wału Zawadowskiego. Nie doprowadziło to do przełomu. Śledztwo w sprawie śmierci P. jest na razie zawieszone. Prokuratorzy czekają bowiem na pomoc prawną z USA. Amerykanie mają udostępnić zawartość jego skrzynki pocztowej.
Policjanci przyznają, że tezie o samobójstwie przeczy brak noża, którym zadano śmiertelny cios. Jednak jak mówią możliwe jest, że chłopak po ciosie, odrzucił ostrze np. do Wisły. Niestety na niekorzyść śledczych działa fakt, że śmierć studenta odkryto po trzech dniach. Duża część śladów mogła zostać zatarta.
Źródło: tvp.info