Tajemnica całunu turyńskiego rozwiązana?
Na całunie turyńskim wcale nie widnieje pośmiertny odcisk twarzy Jezusa, ale reprodukcja Leonarda da Vinci - taką tezę stawia film dokumentalny Lilian Schwartz ze School Visual Arts w Nowym Jorku. O przełomowym odkryciu pisze dziennik "Polska".
02.07.2009 | aktual.: 02.07.2009 12:24
Lilian Schwartz porównując najsłynniejszy portret starzejącego się da Vinci z twarzą z całunu turyńskiego znalazła szereg podobieństw sugerujących, że modelem dla obu wizerunków była ta osoba osoba.
Według Schwartz całun to jedna z pierwszych prymitywnych fotografii na płótnie wykonana przez da Vinci. A twarz na całunie jest reprodukcją samego Leonarda. Badaczka twierdzi, że artysta wykorzystał odlew swojej twarzy oraz tzw. camerę obscurę - prekursora późniejszych aparatów fotograficznych. Da Vinci mógł rozpiąć płótno, wcześniej pokryte warstwą światłoczułego azotanu srebra, w zaciemnionym pomieszczeniu i naświetlić je przez soczewkę promieniami słonecznymi. W ten sposób powstał obraz w negatywie, jak na całunie.
"Polska" przytacza opinię prof. Larissy Tracy z Virginii, która sugeruje, że da Vinci mógł wykonać na zamówienie kopię całunu, w zastępstwie starego, który został sprzedany w połowie XV wieku.
Prawdziwość całunu turyńskiego od dawna podważana jest przez naukowców. Na razie jednak wciąż nie wyjaśniono tajemnicy zagadkowego płótna.