Pamiętam pierwsze polskie wesele, na które mnie zaproszono. "Jak bardzo może się różnić?" - zapytałem sam siebie. Ta sama tradycja judeo-chrześcijańska, biała suknia, bukiety i księża. "To będzie łatwizna!" - pomyślałem. Nie była. Pogubiłem się jeszcze zanim wszystko się na dobre zaczęło. To było jak oglądanie aktorów z ulubionego filmu, ubranych w znajome kostiumy, ale odgrywających nieco inną historię - zwierza się Jamie Stokes w felietonie z cyklu "Okiem Angola".