Przez cały wieczór po powrocie z komisariatu Bartek powtarza, że sprawa musi zostać nagłośniona, bo "oni mogą tak skrzywdzić jeszcze kogoś!". Prosi mamę, by zrobiła mu zdjęcia: nóg, rąk, twarzy. Przynosi rodzicom zakrwawione ubrania, mówi, że to dowody, że nie wolno ich prać. Umiera kilkanaście godzin później.