Tadeusz Drab ponownie został szefem dolnośląskiego PSL
Tadeusz Drab został ponownie wybrany w sobotę na prezesa dolnośląskich struktur Polskiego Stronnictwa Ludowego. Zagłosowało na niego 146 delegatów. Jego kontrkandydat, pozostający z nim w sporze były wicewojewoda Zdzisław Średniawski, zdobył 87 głosów.
IV zjazd odbył się w auli im. Jana Pawła II Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i rozpoczął się od niewpuszczenia na salę niektórych delegatów. Porządku pilnował stojący przy drzwiach były judoka, a obecnie członek PSL Rafał Kubacki.
Opozycja wewnątrz Stronnictwa, na czele której stanął Zdzisław Średniawski, domagała się, aby skazany prawomocnym wyrokiem Drab nie startował w wyborach. Ciąży na nim wyrok skazujący na rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata za składanie fałszywych zeznań. Sprawa dotyczy wydarzeń z 2006 r. Podczas powrotu Draba z kolegą z polowania, z winy kolegi doszło do wypadku. Ówczesny wicemarszałek wziął winę na siebie, aby chronić nietrzeźwego kolegę. Po ujawnieniu tego faktu Drab musiał zrezygnować ze stanowiska wicemarszałka Dolnego Śląska.
Jesienią ubiegłego roku władze krajowe partii zawiesiły zarząd wojewódzki do wyboru nowego prezesa. Stało się to po tym, gdy skonfliktowani z Drabem działacze zorganizowali zjazd i na szefa PSL wybrali Średniawskiego.
Według Średniawskiego Drab nie powinien kandydować, bo został skazany prawomocnym wyrokiem, a w świetle prawa i statutu PSL oznacza to automatyczne wykluczenie z partii. Jego zdaniem wyrok Draba ulegnie zatarciu dopiero w listopadzie. Z kolei Drab twierdzi, że okres zawieszenia kary upłynął w połowie maja i dlatego mógł startować w wyborach, podczas których delegaci zamanifestowali swoją wolę.
Pytany przez PAP, czy uważa, że miał prawo brać udział w sobotnich wyborach, Drab odpowiedział twierdząco, argumentując, że jest członkiem PSL i nigdy nie został z tej funkcji odwołany. "Czy ja nie posiadam czynnego prawa wyborczego? Posiadam. Dzisiaj każdy mógł tu wystartować" - mówił Drab. Dodał, że wyrok skazujący nie pozbawił go praw obywatelskich.
Z kolei Średniawski, choć przegrał sobotnie wybory, nie czuje się przegranym i wierzy w sprawiedliwość, która - jak zaznaczył - może nie jest szybka, ale nadejdzie "za pół roku, może rok".