Ta partia nie będzie miała wodzów, struktur i biur
Powrót do demokracji bezpośredniej w nowoczesnej, internetowej formie - żadnych wodzów, struktur, biur, zebrań i wewnętrznych tarć - tak ma działać istniejąca formalnie od miesiąca Polska Partia Internetowa (PPI). Jej pierwszym sprawdzianem politycznym mają być przyszłoroczne wybory parlamentarne.
28.10.2010 | aktual.: 28.10.2010 14:46
- To nie będzie efemeryda. Spodziewamy się, że partia będzie bardzo stabilnym i długofalowym tworem na naszej scenie politycznej - przekonywał jeden z założycieli partii, Leszek Lacheta.
54-letni Lacheta jest doktorem medycyny i menedżerem; od pięciu lat pracuje jako lekarz w Niemczech. Oprócz niego z inicjatywą stworzenia PPI wyszli 54-letni przedsiębiorca Piotr Zemelka i 70-letni emeryt, b. mistrz Polski w piłce ręcznej, Ryszard Zawadziński. Na pomysł wpadli dwa lata temu; potem uruchomili stronę internetową. Zebrali ponad tysiąc podpisów i w maju tego roku złożyli wniosek o rejestrację partii, co nastąpiło we wrześniu.
W Katowicach partia oficjalnie zainaugurowała działalność; także tutaj powstanie jej jedyne biuro (12 m kw.), którego głównym wyposażeniem ma być komputer. Partia ma działać wyłącznie w internecie - to tam członkowie mają dyskutować o problemach i w głosowaniach przyjmować stanowiska oraz tezy programowe. Tam również - drogą samodzielnego wpisywania się i prawyborów - będą tworzone listy wyborcze.
Założyciele partii argumentują, że da ona możliwość aktywnego uczestnictwa w życiu politycznym tym, którzy dziś z różnych względów nie mogą tego robić - to m.in. Polacy mieszkający za granicą, mieszkańcy niewielkich miast i wsi, którzy mają daleko do politycznych centrów, wreszcie ci wszyscy, którym szkoda czasu na uczestnictwo w partyjnych zebraniach itp.
- W internecie wszyscy będą mogli bezpośrednio, bez ograniczeń uczestniczyć w procesach i decyzjach politycznych. To partia nowoczesnego typu; takie ugrupowania będą stopniowo wypierały partie typu klasycznego - przekonywał Lacheta.
W partii internetowej zarząd ma jedynie przekazywać decyzje swoich członków, podjęte w drodze internetowych głosowań. Może proponować tematy do dyskusji, ale mogą to również robić poszczególni członkowie. Oni sami będą wpisywać się na listy wyborcze - o kolejności miejsc na liście będą decydować internetowe prawybory; formalności związane z rejestracją listy załatwią sami kandydaci. We wszystkich sprawach głosować mają członkowie; decyduje większość, a zarząd realizuje jej wolę.
W PPI - jak przekonują jej założyciele - nie będzie frakcji lub "spółdzielni", forsujących swoje cele. Jak tłumaczył Zemelka, w skali ogólnopolskiej praktycznie nie ma możliwości, aby grupy członków zmawiały się przeciwko innym członkom. Twórcy PPI spodziewają się, że partia może mieć kilka tysięcy członków. Wysokość składki (jeszcze nie jest pobierana) ma wynieść 5 zł miesięcznie - na koszty obsługi serwerów i pozostałej infrastruktury.
Pierwsze tezy programowe PPI są już gotowe. Partia opowiada się za realnym odbiurokratyzowaniem państwa oraz głębokimi reformami prawa administracyjnego, podatkowego i budowlanego. Chce, by posłowie i senatorowie zarabiali równowartość średniej krajowej płacy, a partie polityczne nie otrzymywały dotacji budżetowych.
Postulują, by zasadą stanowienia prawa było każdorazowe przygotowanie jednolitego tekstu ustaw, z likwidacją wszystkich poprzednich przepisów na dany temat. Opowiadają się za zastąpieniem podatków PIT i CIT podwyższonym VAT-em, który miałby być inaczej naliczany. Są też za równą, niewysoką państwową emeryturą dla wszystkich po 65. roku życia.
Za podstawową wartość obywatelską członkowie PPI uważają wolność: w gospodarce, w działalności samorządowej, w zakresie prawa. Lacheta i Zemelka deklarują, że założyli partię, ponieważ nie identyfikują się z żadnym z obecnych ugrupowań na scenie politycznej. Kiedyś obaj należeli do Unii Wolności.
Marek Błoński