ŚwiatTa decyzja może zatrzymać migrację przez Morze Środziemne

Ta decyzja może zatrzymać migrację przez Morze Środziemne

Libia zwróciła się do Włoch o pomoc włoskiej marynarki w zwalczaniu działalności przemytników ludzi. Może to być punkt zwrotny, który doprowadzi do zamknięcia śródziemnomorskiego szlaku migracyjnego. Ale są też istotne problemy.

Ta decyzja może zatrzymać migrację przez Morze Środziemne
Źródło zdjęć: © Forum
Oskar Górzyński

Prośbę o wsparcie włoskich okrętów wysłał w liście do premiera Paolo Gentiloniego Fajez as-Sarradż, przywódca uznawanego przez ONZ rządu w Trypolisie. Decyzja Farradża to potencjalny przełom, bo dotychczas to Włochy - coraz bardziej zdesperowane, by zatrzymać falę migracji - zabiegały o zgodę libijskich władz na operacje wewnątrz libijskich wód terytorialnych.

W środę Gentiloni nie krył zadowolenia.

- Jeśli odpowiemy pozytywnie, to może być bardzo ważny punkt zwrotny w przeciwdziałaniu przemytowi ludzi - powiedział po spotkaniu z premierem rządu w Trypolisie - jednej z dwóch głównych frakcji walczących o prymat nad Libią.

Gamechanger

Z tym zdaniem zgadzają się niektórzy eksperci. Patrick Kingsley, dziennikarz "New York Times" i badacz migracji uznał to za "gamechanger". Dlaczego?

Głównie dlatego, że pozwoli Włochom i libijskiej straży przybrzeżnej na wyłapywanie łodzi z migrantami jeszcze przed wypłynięciem na wody międzynarodowe. To z kolei będzie oznaczać, że będą one odholowywane z powrotem do Libii, co pomoże ukrócić proceder przemytników.

- To faktycznie może zrobić różnicę. Jeśli szmuglerzy stracą dostęp do morza, będzie to dla nich bardzo trudne. To podejście zadziałało w przypadku Albanii w latach 90-tych - mówi WP Mattia Toaldo, ekspert European Centre for Foreign Relations w Londynie.

Ale są też i problemy. Przede wszystkim ten związany z panującą w Libii wojną domową. Libijska straż przybrzeżna nie znajduje się bowiem pod jednolitą kontrolą i tak jak inne siły w tym kraju jest podzielona między walczące ze sobą frakcje.

- To największy praktyczny problem: z kim Włochy tak naprawdę mają współpracować? - zaznacza Toaldo.

Rzym coraz bardziej zdesperowany

Do tego dochodzą kwestie humanitarne, bo pogrążona w chaosie i konflikcie Libia nie jest bezpiecznym miejscem. Te względy odgrywają jednak coraz mniejszą rolę. Włochy od dawna szukają sposobu, by podjąć bardziej zdecydowane działania na Morzu Środziemnym. Odkąd turecko-bałkański szlak migracyjny został przymknięty w zeszłym roku, morze stało się znów głównym kanałem, przez który szmuglerzy transportują migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu do Europy. W tym roku w ten sposób do Włoch trafiło ponad 100 tysięcy osób, z czego 20 tysięcy w ciagu jednego tygodnia pod koniec czerwca. Ponad 2 tysiące zginęło przeprawiając się przez morze.

Ta fala zmieniła podejście centrolewicowego rządu w Rzymie, który domaga się - bezskutecznie - od Unii Europejskiej większej pomocy i solidarności. Jednym z pomysłów ograniczenia napływu imigrantów było niewpuszczanie do włoskich portów statków pod inną banderą. Chodzi o statki operowane przez międzynarodowe organizacje pozarządowe, które prowadzą swoje misje ratownicze na Morzu Śródziemnym. Ten pomysł spotkał się z chłodnym przyjęciem w innych stolicach. Unia zaczęła co prawda szkolić libijską straż przybrzeżną, ale nie przyniosło to rezultatów.

W środę Gentiloni przekonywał, że w swoich działaniach Rzym ma poparcie niemieckiej kanclerz Angeli Merkel.

Macron stawia na "hotspoty"

Libijsko-włoska inicjatywa nie jest jednak jedynym nowym pomysłem na powstrzymanie migracyjnej fali. W czwartek swój plan ogłosił francuski prezydent Emmanuel Macron, który dwa dni po wynegocjowaniu zawieszenia broni w wojnie w Libii oznajmił, że Francja zamierza zbudować w Libii tzw. hotspoty, czyli miejsca, gdzie migranci będą poddawani wstępnej kontroli stwierdzającej, czy są oni uprawnieni do ubiegania się o status uchodźcy.

- Pomysł polega na tym, by powstrzymać ludzi podejmujących szalone ryzyko mimo że nie przysługuje im prawo do azylu - tłumaczył Macron.

Eksperci zgadzają się, że te pomysły mogą zadziałać - ale nie wiadomo na jak długo. Podobnie jak w przypadku zamknięcia szlaku migracyjnego przez Turcję, rezultatem może być po prostu zmiana trasy przemytu migrantów.

- To absolutnie możliwe, bo przemytnicy na pewno się nie poddadzą - podsumowuje.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (180)