Szydło rozkłada ręce ws. strajkujących lekarzy. Kiedyś mówiła co innego
Lekarze swoje, premier Beata Szydło swoje. Tak najkrócej można opisać sytuację strajkujących młodych lekarzy rezydentów. Pracownicy służby zdrowia czekają na konkrety, premier sugeruje, że "lekarze nie chcą kompromisu". Przypominamy więc, co o dofinansowywaniu służby zdrowia Szydło mówiła w przededniu wygranych wyborów.
Po środowym spotkaniu z Beatą Szydło młodzi lekarze poinformowali o wznowieniu zawieszonej tego samego dnia rano głodówki. Premier co prawda przedstawiła rezydentom ofertę (powołania wspólnego zespołu, który miałby czas na wypracowanie rozwiązań do 15 grudnia), lekarzom jednak to nie wystarcza.
Żądania lekarzy są jasne: wzrost finansowania ochrony zdrowia do poziomu 6,8 proc. PKB w trzy lata z drogą dojścia do 9 proc. przez najbliższe dziesięć lat, zmniejszenie biurokracji, skrócenie kolejek, zwiększenie liczby pracowników medycznych, poprawa warunków pracy i podwyższenie wynagrodzeń.
Co na to Szydło? Zapewnia, że minister zdrowia opracował projekt ustawy, który zakłada powiększanie co roku nakładów na ochronę zdrowia. - Powiedziałam młodym lekarzom, że jestem osobą odpowiedzialną. Mogłam im obiecać różne rzeczy (...), ale byłoby to z mojej strony nieodpowiedzialne, dlatego, że nie mogę zadeklarować rzeczy, które wiem, że nie są możliwe ze względów finansowych - komentowała po środowym spotkaniu.
Słowa te jednak nijak się mają do tego, co mogliśmy z ust Szydło usłyszeć 20 sierpnia 2015 r. Ówczesna kandydatka Prawa i Sprawiedliwości na urząd premiera spotkała się z mieszkańcami Lublina. Mówiła wtedy wprost, że jeżeli nie ma pieniędzy na leczenie pacjentów, to mamy do czynienia z "bylejakością władzy". Wypowiedź szefowej rządu przypomniał na Twitterze poseł PO Arkadiusz Myrcha.
Rzeczniczka Nowoczesnej Paulina Hennig-Kloska ironizuje, że "rząd Beaty Szydło sam sobie wystawił ocenę już w 2015 roku". "Pieniędzy na leczenie pacjentów brakuje pomimo dobrej sytuacji budżetowej?" - pyta.
W podobnym tonie wypowiada się przewodniczący PO Grzegorz Schetyna. I wskazuje, gdzie można znaleźć środki na protest medyków.