Szwecja: polowanie na naiwnych
Ogłoszenie o możliwości pracy w Szwecji Robert T. znalazł w lokalnej gazecie, ukazującej się w Gorzowie Wielkopolskim. Informacje o wyjazdach do Szwecji udzielała pani X., która występowała jako reprezentantka firmy Interregion. Trochę zamilkła, gdy działalnością Interregionu zajęła się gorzowska prokuratura.
O Interregionie głośno już jest od kilka lat. Natężenie informacji przypada w Polsce na każdą drugą połowę roku, w Szwecji - w sierpniu i wrześniu. Polscy zbieracze jagód i borówek to stale powracający temat. Tak było i w zeszłym roku, pierwsze wzmianki pojawiły się także i w roku bieżącym.
Przede wszystkim należy wyjaśnić jedną rzecz: Interregion nie jest żadną firmą, natomiast jest stowarzyszeniem pełna nazwa brzmi "Organizacja Międzynarodowa Interregion". W sierpniu 1998 roku wpisano ją do rejestru stowarzyszeń w Gdańsku, ale w innych wcieleniach, jak można wyczytać w broszurach reklamowych, istnieje już od 20 lat. W statucie Interregionu można wyczytać, że celem stowarzyszenia jest stwarzanie i poszukiwanie miejsc pracy i innych okresowych możliwości zarobkowania dla takich grup jak: bezrobotni, w tym "strukturalni" bezrobotni w rolnictwie, studenci, starsza młodzież, emeryci, gospodynie domowe. Cel ten realizowany jest m.in. przez pozyskiwania członków ww. grup o pożądanych motywacjach i kwalifikacjach oraz samodzielne organizowanie wyjazdów do prac okresowych, i sezonowych w krajach Unii Europejskiej. I o to ostatnie oczywiście chodzi. Szlachetny cel pomocy bezrobotnym to jedynie zasłona dymna dla intratnej działalności finansowej Interregionu.
Charakterystyczne jest, że głównymi miejscami werbunku osób pragnących dorobienia się majątku w Szwecji, są niewielkie miejscowości w Polsce, najczęściej w regionach najbardziej dotkniętych bezrobociem. Stamtąd również przede wszystkim pochodzą osoby, które pojawiają się w szwedzkich lasach na północy kraju.
Urlop, wczasy, wakacje za pieniądze zarobione za granicą - tak brzmi tekst na kolorowej broszurze, którą otrzymuje każdy, kto wyrazi zainteresowanie ofertą Interregionu. A jest ona rzeczywiście bardzo kusząca: W perspektywie kilkuletniej (dany rok może być mniej lub bardziej opłacalny) przeciętne zarobki brutto dla uczestników stosujących się do zaleceń Organizatora to około 40-50 USD za 8 godzin zbiorów. Co jednak oznacza dużo więcej dla bardzo dobrze pracujących w bardzo dobrym roku, np. 1991, 1994 i 1999 r. dniówki rekordowe powyżej 600 zł.
Lektura "Materiałów szkoleniowych" przygotowanych przez Interregion (26 stron formatu A4!) może przyprawić o zawrót głowy. Mało kto jest w stanie zrozumieć cokolwiek z licznych zestawień i wyliczeń. Cyfry oszałamiają, a zarobków pozazdrościłby nie jeden Szwed. Jak twierdzą ci, którzy skorzystali z usług Interregionu, obiecywano im, że miesięcznie zarobić będą mogli po 10.000 złotych.
Wątpić należy, by ktokolwiek z klientów Interregionu przyczytał dokładnie całość "Materiałów szkoleniowych". A szkoda. Dowiedziałby się bowiem, że dla określonej części uczestników po pewnym czasie praca przy zbiorach jest ponad ich siły psychiczne (s. 3). I nie dlatego, że jest to praca ciężka, ale dlatego, że można "niebezpiecznie" bardzo dużo zarobić.
Interregion nie jest jedyną firmą/organizacją zajmującą się takim procederem w Polsce. Na podobnych zasadach działają inne, organizując m.in. wyjazdy Polaków do pracy na platformy wiertnicze w Norwegii. Wszystko dzieje się prawie legalnie. Umowy są tak skonstruowane, że organizatorzy wyjazdów nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. Poza sprzedażą informacji o możliwościach pracy nie gwarantują zresztą niczego.
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego tylko w 2000 roku na "dłuższe zagraniczne wyjazdy w celach zarobkowych" zdecydowało się około 110 tys. Polaków. Ale tak naprawdę, liczba ta jest trudna do oszacowania. Z innych danych wynika bowiem, że poza Polską przebywało niemal milion obywateli polskich. Wszyscy to potencjalni klienci iluzji sprzedawanej m.in. przez Interregion.
Tadeusz Nowakowski Nowa Gazeta Polska