Szpital Narodowy nie przyjmuje pacjentów? Dyrektor odpowiada lekarce
Anonimowa lekarka z placówki medycznej na warszawskim Solcu poinformowała w sobotę, że "przekazanie pacjenta do szpitala na Stadionie Narodowym jest praktycznie niemożliwe". Stwierdziła też, że pracujący tam medycy otrzymują kilkanaście tysięcy złotych "za stanie przy pustych łóżkach". Swoje oświadczenie wydał dyrektor Stadionu Narodowego dr Artur Zaczyński.
19.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 22:37
Opublikowane oświadczenie dotyczy relacji lekarki zatrudnionej w szpitalu na Solcu w Warszawie, która opowiedziała o tym, jak wygląda obecna sytuacja w polskim systemie ochrony zdrowia. - Dziś, jeśli człowiek wymaga specjalistycznej opieki lekarskiej, to COVID jest dla niego bonusem, bo z nim ma szanse w ogóle dostać się do szpitala. Bez COVIDU nie przyjmą go nigdzie - mówi medyk w rozmowie z portalem onet.pl.
Chcąca zachować anonimowość kobieta odniosła się również do powstałego na Stadionie Narodowym szpitala tymczasowego. Przebywają w nim pacjenci chorzy na COVID-19. W swojej relacji lekarka stwierdza, że przekazanie tam pacjenta jest "praktycznie niemożliwe", a jej osobiście "nie udało się jeszcze wysłać tam ani jednego z chorych".
Na zarzuty postanowił odpowiedzieć dyrektor Szpitala Narodowego dr Artur Zaczyński.
Zobacz też: Koronawirus. Chory wiceminister samowolnie wziął amantadynę. "Stan wyższej konieczności"
"Od początku działalności Szpitala Narodowego zarejestrowaliśmy 17 zgłoszeń ze Szpitala Solec. Osiem osób przyjęto, trzy nie wymagały hospitalizacji (zostały skierowane do izolacji), a w przypadku jednej lekarz szpitala na Solcu podał, że nie ma czasu na podawanie parametrów pacjenta. Pięć osób zostało zdyskwalifikowanych (pacjent po złamaniu kręgosłupa; brak objawów - pacjent wymagający opieki chirurgicznej; pacjent z patogenem alertowym; zaburzenia rytmu serca i brak dodatniego wyniku na COVID; brak aktualnych badań laboratoryjnych)" - podkreślono w oświadczeniu przesłanym w sobotę Wirtualnej Polsce.
Szpital Narodowy. Pracownicy są przepłacani? Dyrektor odpiera oskarżenia
W artykule lekarka dodała, że "do szpitala na Narodowym przyjeżdżają lekarze, żeby otrzymać dodatek covidowy". - Zarabiają po kilkanaście tysięcy złotych za stanie przy pustych łóżkach. Ja w niecovidowym szpitalu zarabiam 6 tys. miesięcznie i razem z moim zespołem padam na twarz ze zmęczenia, mając na co dzień pacjentów covidowych - powiedziała.
Dyrektor Artur Zaczyński poinformował w komunikacie, że oferowane w Szpitalu Narodowym stawki "nie odbiegają od stawek oferowanych przez inne szpitale, szczególnie, jeżeli uwzględnimy dodatek za pracę przy COVID-19".
Podkreślił także, że "wszyscy lekarze pracujący w Szpitalu Narodowym to osoby, które były weryfikowane pod kątem zabezpieczenia odpowiedniej liczby personelu medycznego w ich placówkach macierzystych".
Lekarka zarzuciła też władzom szpitala, że "wciąż dostawia się nowe łóżka, które stoją puste". Artur Zaczyński oświadczył natomiast, że coś takiego jak "puste łóżka" nie istnieje.
"W Szpitalu Narodowym nie ma czegoś takiego jak "puste łóżka". Od początku działalności Szpitala Narodowego przyjęliśmy blisko 250 pacjentów. Na 19 grudnia 2020 roku na 112 łóżek, które możemy obsłużyć, zajętych jest ponad 80. Nieustannie utrzymujemy Szpital Narodowy w gotowości zgodnie z zasadami przyjmowania pacjentów do szpitali tymczasowych. Zdolności te możemy zwiększać adekwatnie do potrzeb wynikających z aktualnej sytuacji epidemicznej" - napisano w oświadczeniu.