Szpiedzy pisali listy spermą, ale... brzydko pachniały
Brytyjski wywiad eksperymentował z wykorzystaniem ludzkiej spermy jako niewidzialnego atramentu, używanego do pisania ściśle tajnych listów. Odbiorcy tajnych meldunków narzekali jednak, że listy brzydko pachną - pisze portal telegraph.co.uk.
22.09.2010 | aktual.: 22.09.2010 18:06
Taką nietypową informację znaleziono w dzienniku jednego z wysokich rangą agentów. Autor opisuje w niej, jak podczas I wojny światowej wywiad pracował nad opracowaniem nowych sposobów utajniania listów. Sprawdzano m.in. skuteczność wytwarzania tzw. atramentu sympatycznego z ludzkich płynów ustrojowych.
Jeden z pracowników wywiadu wpadł na pomysł, aby jako atramentu użyć spermy. Agent z otoczenia kierownictwa MI6 wspomina, że nigdy nie zapomni radości, jaka zapanowała wśród jego szefów, gdy przełożony wspomnianego pracownika podzielił się z innymi najwyższymi rangą oficerami odkryciem swojego podwładnego.
Dalsze badania dowiodły, że typowe metody wykrywania ukrytych treści w listach były nieskuteczne, gdy treść była napisana ludzkim nasieniem. Ponadto, jedną z głównych zalet spermy była jej dostępność zawsze i wszędzie.
Ze swojego pomysłu nie był zadowolony przede wszystkim sam odkrywca - agent musiał być przeniesiony do innego działu, ponieważ stał się ofiarą żartów. Poza tym, co najmniej jeden agent musiał zostać pouczony, aby używał tylko świeżego "atramentu" - odbiorcy jego listów zakodowanych w tak nietypowy sposób narzekali na nietypowy i nieprzyjemny zapach.