Szokujące słowa obrońcy strażnika z Sobiboru
W Monachium rozpoczął się jeden z ostatnich dużych procesów o zbrodnie popełnione podczas II wojny światowej. Przed sądem stanął ciężko chory 89-letni John Demjaniuk, oskarżony o pomoc w zamordowaniu 27 900 Żydów w hitlerowskim obozie w Sobiborze. W 1943 roku Demjaniuk był tam strażnikiem, a dawni więźniowie twierdzą, że nazywano go "Iwanem Groźnym". Jednak zdaniem obrońcy, Demjaniuk nie był sprawcą, lecz ofiarą i powinien być traktowany "nawet na równi" z ocalałymi z obozu zagłady.
30.11.2009 | aktual.: 30.11.2009 17:44
Monachijski sąd zaplanował 35 dni procesowych do maja 2010 r. Ciężko chory John Demjaniuk może brać udział w rozprawach nie dłużej niż przez dwie 90-minutowe sesje dziennie.
Oskarżony został przywieziony na salę sądową na wózku inwalidzkim. Stale obecni są w pobliżu lekarze.
Świadkowie i dowody
W sądzie obecnych jest około 20 oskarżycieli posiłkowych, w większości Żydów, którzy stracili krewnych w Sobiborze.
Zeznania złożą dwaj naoczni świadkowie: urodzony w Izbicy 82-letni dziś Tomasz Blatt, który zdołał uciec z Sobiboru w czasie powstania więźniów w 1943 roku, oraz 88-letni Holender Jules Schelvis, także były więzień obozu zagłady. Rodziny obu mężczyzn nie przeżyły niewoli.
Główny dowód przeciwko pochodzącemu z Ukrainy Demjaniukowi to potwierdzenie służby w SS z numerem 1393. Według odręcznej notatki na dokumencie w marcu 1943 roku został odkomenderowany do Sobiboru. Adwokaci oskarżonego podważają autentyczność tego dokumentu.
Ofiara czy kat?
Na samym początku rozprawy Ulrich Busch, obrońca Demjaniuka, zarzucił sędziom i prokuraturze stronniczość.
Adwokat stwierdził również, że sądy uniewinniały niemieckich SS-manów, którzy tłumaczyli podczas procesów, iż wykonywali rozkazy. - Powstaje pytanie, jak to możliwe, że przełożeni i wydający rozkazy są niewinni, a podwładny jest winny? - powiedział Busch. Oskarżył on sąd i prokuraturę o samowolę i stosowanie podwójnych standardów.
Według adwokata, Demjaniuka należy postrzegać jako "ocalałego z Holokaustu", a nie jako mordercę. Porównał go do obecnych na sali rozpraw oskarżycieli posiłkowych, dawnych więźniów Sobiboru, którzy - jak mówił - pracowali w obozie, aby uniknąć śmierci w komorze gazowej.
Jak relacjonują niemieckie media, uwaga ta wywołała oburzenia obecnych na rozprawie świadków i krewnych ofiar Sobiboru.
Mroczna przeszłość
Demjaniuk był na początku II wojny światowej żołnierzem Armii Czerwonej. W 1942 r. trafił do niemieckiej niewoli i - według prokuratury - został wysłany do obozu szkoleniowego formacji SS w Trawnikach, z którego wywodzili się strażnicy stanowiący późniejszą obsługę obozów koncentracyjnych i obozów zagłady.
Oprócz Sobiboru Demjaniuk miał służyć jako strażnik w obozach koncentracyjnych na Majdanku, w Treblince i Flossenbuergu. Według byłych więźniów, wyróżniał się szczególnym okrucieństwem.
Emigracja do USA i sąd w Izraelu
Po wojnie został zarejestrowany w Niemczech jako tzw. przesiedleniec (displaced person). W 1952 roku wraz z rodziną wyjechał do USA. Osiedlił się na przedmieściach Cleveland w stanie Ohio i dostał pracę w fabryce samochodów Forda.
Zarzuty o udział Demjaniuka w zagładzie Żydów pojawiły się w drugiej połowie lat 70. Miał on być osławionym "Iwanem Groźnym", który obsługiwał komory gazowe w Treblince. W 1981 roku pozbawiono go obywatelstwa USA, a w 1986 został wydany Izraelowi. Dwa lata później skazano go na śmierć.
Jednak Sąd Najwyższy Izraela uchylił ten wyrok ze względu na brak wystarczających dowodów, jakoby to Demjaniuk był "Iwanem Groźnym". Po siedmiu latach spędzonych w izraelskim więzieniu powrócił do USA. W 2002 roku ponownie stracił obywatelstwo, po tym jak amerykański sąd uznał dowody, iż był on strażnikiem w hitlerowskich obozach zagłady
Dopiero w marcu 2009 r. monachijski sąd zdecydował się wydać nakaz aresztowania Demjaniuka. 12 maja, po przegraniu apelacji przed Sądem Najwyższym USA, został on przetransportowany samolotem do Monachium.