Szokujące metody wychowawcze w szkole w Kleszczowie
Bicie książką po głowie, ciągnięcie za uszy, uderzenie w twarz czy robienie pompek pod przymusem tylko dlatego, że dziecko nie zrobiło poprawnie zadania na lekcji. Tak do tej pory wyglądała codzienność pierwszoklasistów w jednej z klas szkoły podstawowej w Kleszczowie.
17.02.2010 | aktual.: 17.02.2010 12:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sprawa wyszła na jaw, kiedy rodzice napisali skargę do łódzkiego Kuratorium Oświaty. Wtedy pracownicy kuratorium przesłuchali nauczycieli, rodziców oraz uczniów, którzy mieli potwierdzić "metody wychowawcze" jednej z nauczycielek.
Wystraszona matka zadzwoniła do redakcji "Dziennika Łódzkiego": - Co teraz z dziećmi? One przeżyły szok, a kiedy sprawa wyszła na jaw, nauczycielka może się na nich mścić - mówi przerażona kobieta, prosząc o anonimowość.
Jak mówią rodzice, nauczycielka miała karać dzieci za niepoprawnie wykonane zadania na lekcji. Za karę nie były wypuszczane na przerwę, na obiad szkolny i chodziły głodne do późnego popołudnia.
Według relacji innego rodzica, podczas zajęć lekcyjnych dziecko, które miało podpaść nauczycielce, nie zostało wypuszczone do ubikacji. Kiedy nie wytrzymało i zmoczyło majtki, ubranie musiało suszyć przy kaloryferze. O całej sprawie głośno jest też w samym Kleszczowie. Krążą pogłoski, że sprawa wypłynęła, ponieważ uczniowie ekscesy w klasie nagrali telefonem komórkowym.
- Słyszałam o sprawie od jednego z rodziców, który opowiadał, co się dzieje w klasach, m.in. o niewypuszczaniu dzieci na obiad - mówi radna gminy, także prosząca o anonimowość. - Rodzice boją się ten temat poruszać, nikt do mnie oficjalnie z prośbą o pomoc się nie zgłosił.
Nauczycielka, pod adresem której padają oskarżenia, wszystkiemu zaprzecza. - To nieprawda. Nie będę komentować tych doniesień - powiedziała nauczycielka w rozmowie telefonicznej, po czym rzuciła słuchawką.
Pomimo wielu prób w ostatnich dniach nie udało nam się porozmawiać z dyrektorką szkoły. Sprawą zajęła się jednak komisja dyscyplinarna łódzkiego kuratorium. Konrad Czyżyński, p.o. kurator oświaty w Łodzi, o szczegółach nie chce jeszcze mówić.
- W tej chwili toczy się postępowanie wyjaśniające przed komisją dyscyplinarną, po jego zakończeniu będzie można więcej powiedzieć - mówi Konrad Czyżyński. - Przeprowadziliśmy w szkole kontrolę i w związku z tym sprawa została skierowana do komisji dyscyplinarnej. Przedstawiciele kuratorium rozmawiali zarówno z nauczycielami, jak i uczniami oraz rodzicami. Rozdano też anonimowe ankiety. Stan prawny, jaki jest w oświacie, sprawia, że nie da się nic więcej zrobić. Możliwe działania prawne zostały podjęte.
Z kuratorem nie zgadza się Maciej Osuch, społeczny rzecznik praw ucznia. - Jeśli dzieci były przesłuchiwane, muszą przeżywać wielki stres, spotykając się na lekcjach z osobą, w sprawie której zeznawały - mówi Osuch. Jego zdaniem, w świetle prawa nauczycielka mogła zostać odsunięta od uczniów. Sprawdziliśmy - według Karty Nauczyciela "w sprawach niecierpiących zwłoki" nauczyciel może być zawieszony nawet przed złożeniem wniosku o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego, a podjęcie takiej decyzji przepisy pozostawiają dyrektorowi szkoły.
Na razie do sprawy nie zamierzają się wtrącać władze gminy. - Otrzymaliśmy informację o dochodzeniu kuratorium, czekamy na wyniki - mówi Jerzy Strachocki, rzecznik prasowy Urzędu Gminy w Kleszczowie.
Dotychczas najpoważniejszym ujawnionym zdarzeniem z agresywnym nauczycielem w roli głównej była lekcja w jednym z ogólniaków na łódzkiej Dąbrowie. "Wróć na miejsce, do cholery! Niedorozwinięta jesteś" - usłyszała licealistka podczas lekcji podstaw przedsiębiorczości. Dlaczego? Dziewczyna była nieprzygotowana do zajęć. Filmik z zajścia nakręcony telefonem komórkowym wciąż krąży po internecie i jest jednym z popularniejszych z Łodzi na serwisie You Tube. Dla nauczyciela zajście skończyło się naganą.
Przeczytaj więcej na stronie internetowej "Polski Dziennika Łódzkiego"