PolskaSzokująca opowieść byłego pilota 36. SPLT

Szokująca opowieść byłego pilota 36. SPLT

Ponad dwa lata po katastrofie w Smoleńsku i tuż po samobójczej śmierci chor. Remigiusza Musia - technika pokładowego Jaka-40 - "Newsweek" zadaje pytanie o to, co dzieje się z pilotami zlikwidowanego 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Piloci opowiadają dziennikarzom jak wyglądała ich praca. O politykach, których wozili mówią: - Uważali nas za chłopców na posyłki. Byliśmy na każde ich zawołanie. Jeden z VIP-ów kazał nam kiedyś lecieć przez pół Polski, bo zapomniał zabrać komórkę z domu.

Szokująca opowieść byłego pilota 36. SPLT
Źródło zdjęć: © PAP | Adam Ciereszko

09.11.2012 | aktual.: 28.11.2012 17:32

Jak czytamy w "Newsweeku", większość żołnierzy elitarnego pułku o jego rozwiązaniu dowiedziała się z telewizji. Stojąc przed kamerami, premier tłumaczył, że piloci z 36. specjalnego pułku lotniczego, dotychczas zajmujący się wożeniem najważniejszych osób w państwie, już się do tego nie nadają. Dlatego ministrowie będą teraz latać rejsowymi samolotami, a gdy zajdzie potrzeba, to rząd wydzierżawi maszyny od LOT. Wojskowi piloci są niepotrzebni, więc pułk zostanie rozwiązany. Jak mówią piloci, nie była to dla nich niespodzianka. Wprawdzie ówczesny minister obrony Bogdan Klich zapewniał, że póki on kieruje resortem, włos im z głowy nie spadnie, ale dwa dni po nominacji nowy minister Tomasz Siemoniak ogłosił likwidację "specpułku".

Jeden z oficerów mówi "Newsweekowi", że po ukończeniu szkoły lotniczej w Dęblinie trafił właśnie do 36. pułku. Ale od lat 90. kiedy zaczął służbę, do katastrofy w Smoleńsku sytuacja w pułku zaczęła się degradować. Jak dodał, samoloty były coraz starsze, załogi coraz młodsze, zaś procedury były z przełomu lat 70. i 80.

Jeden z pilotów mówi o brakach kadrowych. Opowiada o sytuacji gdy musiał wracać z urlopu bo zadzwonił do niego dowódca: "Ratuj, Sikorski chce lecieć do Bydgoszczy". Inny oficer mówi, że politycy traktowali samoloty jak taksówki. - Kolega czekał kiedyś na premiera Tuska przez czternaście godzin - mówi. Jeszcze inny wspomina o polityku, który "kazał lecieć przez pół Polski bo zapomniał zabrać komórkę z domu".

Ale od czasu Smoleńska - jak mówią piloci - również zawodowa opinia o nich zmieniła się. - Przyprawiono nam gębę samobójców. Słyszałem, że w jednej z linii lotniczych wydano nawet wewnętrzne zarządzenie zabraniające zatrudniania pilotów wojskowych - dodaje jeden z nich.

Formalnie jednostka przestała istnieć 31 grudnia 2011 roku. Żołnierze albo "przeszło do cywila", albo "błąkają się gdzieś po armii".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (760)