Szok na Politechnice Gdańskiej
Szok na Politechnice Gdańskiej. Uczelnia
nadała w 1994 r. doktorat honoris causa niemieckiemu nobliście,
który okazał się współpracownikiem doktora Josefa Mengele,
zbrodniczego lekarza z Auschwitz - pisze "Gazeta Wyborcza".
30.03.2005 | aktual.: 30.03.2005 06:57
W ubiegłym tygodniu tygodnik "Der Spiegel" ujawnił, że zespół biologa-noblisty prof. Adolfa Butenandta prowadził badania na ludzkich tkankach, które prawdopodobnie dostarczał z Auschwitz Anioł Śmierci.
Butenandt został uhonorowany w 1994 r. doktoratem h.c. Politechniki Gdańskiej m.in. dlatego, że przed wojną mieszkał i wykładał w Wolnym Mieście. W wieku 30 lat był już profesorem zwyczajnym i kierownikiem Katedry Chemii Organicznej tutejszej Politechniki.
W Gdańsku zaczynał badania nad hormonami ludzkimi, które w 1939 r. przyniosły mu Nobla za wyodrębnienie i syntezę hormonów steroidowych.
W 1994 r. doktorat h.c. odebrał za niego na Politechnice inny niemiecki naukowiec - prof. Hans F. Zacher. 91-letni Butenandt był już wtedy ciężko chory. Zmarł trzy miesiące później.
W trakcie gdańskiej uroczystości prof. Zacher zwrócił się do rektora i Senatu: - Pan Butenandt cieszy się z tego tytułu, bo przypomina mu on szczęśliwe lata, które spędził tu z rodziną i gronem współpracowników (...). Historia gdańskiej uczelni jest spleciona z polityczną historią Gdańska, Polski i Niemiec. (...) To wszystko jest częścią trudnej, pełnej katastrof historii, która mocno obciążyła stosunki między polskim i niemieckim narodem - stwierdził dyplomatycznie prof. Zacher.
Nie wspomniał, że honorowany właśnie prof. Butenandt był od 1936 r. członkiem NSDAP, a jego badania miały służyć zwycięstwu Rzeszy. (PAP)