Szkolne pielęgniarki boją się ran po cięciach. "Chcemy pokazywać, że wszystko jest w porządku"

O samobójstwach dyrekcja nie mówi, żeby nie dawać złego przykładu. Uczniowie słyszą, że powinni wziąć się w garść i iść na jogę. - Jesteśmy bezradni - mówi o sytuacji w szkołach nastoletnia Amelia.

Szkolne pielęgniarki boją się ran po cięciach. "Chcemy pokazywać, że wszystko jest w porządku"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne | Katarzyna Wójtowicz
Piotr Barejka

Polska, pod względem ilości samobójstw osób niepełnoletnich, jest druga w Europie (wg. ostatnich danych 224 próby zakończone śmiercią). Szacunkowo co piąty nastolatek może zmagać się z depresją. A psychologów w szkołach brakuje od lat - średnio na jednego szkolnego psychologa przypadają niemal dwa tysiące uczniów. Depresja to w polskiej szkole wciąż temat tabu.

Piotr Barejka (Wirtualna Polska): Bardzo otwarcie wyszłaś ze swoją chorobą do ludzi. Dlaczego opowiadasz o niej publicznie?

Amelia Gruszczyńska: Chcę mówić głośno o tym, co dla mnie ważne i odczarować ten temat. Pokazać, że depresja nie musi być powodem do wstydu. Widzę, że to pomaga innym oswoić się z diagnozą, a nawet sięgnąć po pomoc

O depresji coraz więcej się mówi i czyta, jednak cały czas wiemy o niej zdecydowanie za mało. Jesteśmy szczególnie bezradni, gdy dotyka ona dzieci i młodzież. Myślę, że potrzebujemy osób, które opowiadają o tym przez własne doświadczenia.

U ciebie zaczęło się, gdy miałaś dwanaście lat.

Pojawiły się problemy z koncentracją i zaburzenia snu, a z czasem ataki paniki i myśli samobójcze. Obniżony nastrój utrzymywał się przez znaczą część dnia, coraz trudniej mi było funkcjonować.

Do tego dochodzi utrata dotychczasowych zainteresowań, szacunku do samego siebie, poczucie winy, zaburzenia apetytu, trudności w skupieniu się…

Jak reaguje szkoła, gdy widzi takiego ucznia?

Różnie. Nauczyciele w gimnazjum byli bezradni. Widziałam, jak znajomi zmagają się z coraz cięższymi objawami depresji. Nie mogli znaleźć u dorosłych wsparcia. Pielęgniarka bała się bandażować pocięte ręce. Wychowawca mówił tylko, że wszystko będzie dobrze. Psycholog szkolny nie miał czasu na rozmowę.

W końcu jedna z moich koleżanek miała próbę samobójczą. Wtedy dyrekcja nawet nie zgodziła się, żeby wprowadzić profilaktykę samobójstw. Obawiali się, że będzie miała negatywny wpływ na resztę uczniów.

Co działo się w twoim przypadku?

Moi nauczyciele zaczęli działać. Co prawa bardzo chaotycznie, ale to dzięki nim podjęłam leczenie. Ściślej mówiąc: dzięki pani od muzyki.

W jaki sposób dostrzegła problem?

Zobaczyła blizny po samookaleczeniach. Świeże rany.

Miałyśmy też ze sobą bardzo dobry kontakt. Zawsze chodziłam na jej zajęcia. Dlatego nie miałam problemów, aby się przed nią otworzyć.

Z innymi nauczycielami takiego kontaktu nie było?

Mam wrażenie, że nauczyciele nie zdają sobie sprawy, że relację z uczniem należy nawiązać wcześniej. Nie dopiero wtedy, kiedy jest problem. Jeżeli nauczyciel nie rozmawia ze mną przez dwa lata, to dlaczego po dwóch latach mam do niego przyjść i o czymś opowiedzieć?

Trudno jest zaufać osobie stawiającej się w roli niepodważalnego autorytetu, który co chwilę straszy negatywną oceną.

Często nawet wymagania wobec takiego ucznia się nie zmniejszają. One są cały czas takie same, albo nawet większe. Nie ma przyzwolenia, że ktoś może mieć gorsze oceny. Jakby miał złamaną rękę i nie mógł pisać, wszystko byłoby w porządku.

Dlaczego tak trudno mówić o tym, że jest źle?

Ponieważ to mocno uderza w nasze zachodnie wartości. Trudne, nieprzyjemne emocje są wstydliwe i nieakceptowane. Wstawiamy na Facebooka post tylko wtedy, jak się nam coś udaje. Instagram jest pełen pięknych zdjęć. Chcemy pokazywać, że wszystko jest w porządku. Depresja jest często postrzegana jako oznaka słabości, lenistwa czy niedojrzałości.

A jest to po prostu choroba, która może dotknąć każdego z nas. Wymaga profesjonalnego leczenia przy pomocy psychoterapii, czy farmakoterapii. W niektórych przypadkach konieczna jest hospitalizacja.

I o tym szkoły milczą.

Uczą nas, jak się zdrowo odżywać, ale zdrowia psychicznego nikt nie bierze pod uwagę. Nie mamy nawet jednej godziny, żeby porozmawiać o stresie. Niby są godziny wychowawcze, ale nie są realizowane jak trzeba. Zwykle służą temu, żeby nadrobić jakąś lekcję.

Uczymy się wielu rzeczy, ale nie rozumienia siebie. Nie potrafimy kontaktować się sami ze sobą, swoimi emocjami i ciałem. Nie wiemy, jak dbać o swoje zdrowie psychiczne i gdzie szukać pomocy, jeśli dzieje się coś, co nas niepokoi.

Niedopuszczalne są sytuacje, w których uczniowi wmawia się, że wcale nie jest chory, tylko powinien wziąć się w garść i iść na jogę.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (19)