Szkoła, w której biją. Jak radzić sobie z przemocą?
Przemoc szkolna między rówieśnikami to temat, który jak bumerang wraca wraz z pierwszym dzwonkiem. Sprawa w warszawskiej Szkole Podstawowej nr 16 na Wilczym Dole ciągnie się już ponad rok. Rodzice bitych dzieci bezskutecznie domagali się od władz placówki działań zapobiegających przemocy w podstawówce. Dyrekcja składała na rodziców skargi do Sądu Rodzinnego, a rodzice walczyli o odwołanie władz szkoły. O sytuacji w SP 16 pisaliśmy jeszcze przed wakacjami. Historia dyrektor placówki, która nie reagowała na łamanie podstawowych praw dziecka w szkole, ma swój dalszy ciąg.
Rodzice walcząc o bezpieczeństwo swoich dzieci, wystosowali otwarty list do Joanny Kluzik-Rostkowskiej w sprawie odwołania Iwony Grelki, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 16 im. Tony Halika. Dopiero po jego publikacji rodzice doczekali się pierwszej reakcji. Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz wydała zarządzenie, w którym odwołuje dyrektorkę ze stanowiska w SP 16.
"§ 1. Odwołuję z dniem 3 sierpnia 2015 r. Panią Iwonę Grelkę ze stanowiska dyrektora Szkoły Podstawowej nr 16 im. Tony Halika w Warszawie, ul. Wilczy Dół 4. Mazowiecki Kurator Oświaty, w trybie art. 38 ust. 1 pkt 2 i ust. 2 ustawy z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty (Dz.U. z 2004 r. Nr 256, poz. 2572, z późn. zm. ))
uwzględnił wniosek Miasta Stołecznego Warszawy i wydał pozytywną opinię w sprawie odwołania Pani Iwony Grelki z zajmowanego stanowiska dyrektora Szkoły" - czytamy w oficjalnym rozporządzeniu. Na takie działanie rodzice, a przede wszystkim bite dzieci czekały ponad rok.
Na konsekwencje swojej znieczulicy i braku reakcji wciąż czekają wicedyrektor Ewa Marzec i Szymon Rokicki, jeden z nauczycieli, który zastraszał rodziców, by zmusić ich do porzucenia sprawy. O tym również pisaliśmy w poprzednich artykułach.
Problem przemocy między rówieśnikami w SP 16 nie jest jednostkowym przypadkiem. Takie sytuacje zdarzają się niemal w każdej szkole. Jak wyczuć, że nasze dziecko potrzebuje pomocy? I jak uchronić je przed agresją kolegów? Rozmawiamy o tym z Kariną Muchą, psycholog z Uniwersytetu SWPS.
Nie każde dziecko jest skore do rozmów o tym, co dzieje się w szkole. W jaki sposób wyczuć u kilkulatka, że jest ofiarą przemocy i agresji ze strony swoich kolegów?
- Podstawowym objawem jest zmiana zachowania u dziecka. Wyobraźmy sobie sytuację, w której dziecko jest wesołe i lubi chodzić do szkoły. Nagle, z jakichś powodów, nie chce tam wracać lub reaguje nerwowo. Są też bardziej oczywiste i niepodważalne symptomy. Przy myciu czy kąpieli dziecko nie pokazuje pewnych części ciała, chcąc ukryć siniaki i odrapania. To typowe efekty przemocy fizycznej.
W szkołach pojawia się również przemoc psychiczna.
- Tak. Fizyczna i psychiczna przemoc idą ze sobą w parze. Czasami jest tak, że od tej pierwszej się zaczyna, ponieważ małe dzieci nie kontrolują swoich emocji. Później przeradza się w przemoc psychiczną, która jest już dużo gorsza.
Efekty której z nich najłatwiej u dziecka zaobserwować?
- Zdecydowanie przemoc fizyczną. Oprócz siniaków i zadrapań możemy wówczas zauważyć na przykład poniszczone rzeczy: podarte ubrania, połamane kredki, zniszczony plecak, pogniecione kartki zeszytów. Oczywiście, nie każde dziecko od razu powie, że sprawcą jest kolega. Warto wtedy poprosić go o dokładne opisanie sytuacji, w której doszło do zdarzenia. U młodszych dzieci dużo łatwiej zauważyć niespójność w historii i tym samym wyczuć, że dzieje się coś niedobrego. Należy jednak pamiętać o tym, by poświęcać dziecku czas na rozmowę nie tylko w tego typu sytuacjach. Jeśli zdobędziemy jego zaufanie, nie będzie miało oporów przed przyjściem do nas i opowiedzeniem całej prawdy.
Zatem kluczem do zaufania dziecka jest niebagatelizowanie jego problemów?
- Tak. Przede wszystkim nie powinniśmy lekceważyć tego, co do nas mówi. Jeśli odpowiednio będziemy na nie reagować, tu też zalecana jest rozwaga, dziecko nie nauczy się manipulacji faktami, by zwrócić na siebie uwagę. Bądźmy także wyczuleni na ubytki w jego rzeczach materialnych, czyli to, o czym powiedziałam wcześniej: połamane kredki, poniszczony plecak. Jeśli dziecko jest wystraszone - będzie je ukrywało. Na przykład: nasz syn po powrocie ze szkoły zwykle rzucał plecak na korytarzu, a teraz, niezauważony, chowa go w pokoju - to znaczy, że stało się coś niedobrego i powinniśmy z nim spokojnie porozmawiać. W takich sytuacjach powinniśmy być czujni. Jeśli dziecko już opowie nam, co zaszło, nie zostawiajmy go z efektami jego problemu - zaproponujmy jakieś rozwiązanie. Możemy pogniecioną kartkę skserować, albo zszyć dziurę w plecaku.
W jaki sposób zatem uczulić dziecko na sytuację, w której pojawia się agresja i jak nauczyć go reakcji na przemoc wobec niego?
- Przede wszystkim musimy dziecko przyzwyczaić do tego, że z każdym problemem może przyjść do nas. Osiągniemy to poprzez spokój w sytuacji, w której przychodzi do nas ze zniszczoną rzeczą. Nie naskakujmy na nie, bo: "te spodnie miały dwa dni, a ty już je zniszczyłeś!". Zapytajmy, zbadajmy sprawę. Poradźmy mu, by w danej chwili, jeśli kolega zrobi mu krzywdę, zwróciło się do nauczyciela czy wychowawcy.
Jednak bywa tak, że to od nauczycieli dzieci często słyszą: "nie przesadzaj, nic się przecież nie stało".
- To prawda. I to już jest przemoc psychiczna. Nauczyciel jednak musi nauczyć się rozpoznawać prawdziwy problem, ponieważ dzieci potrafią manipulować sytuacją tak, by przypodobać się wychowawcy, bądź zwrócić na siebie uwagę.
Jaka jest droga, którą przebywa sygnał wysłany bezpośrednio od dziecka, że dzieje mu się krzywda?
- Najpierw dziecko zgłasza się zwykle do wychowawcy. Z reguły są to ludzie, którzy powinni bardzo szybko podjąć odpowiednie działania. Istnieje również jedna podstawowa sprawa. Jeśli dziecko posiada jakiekolwiek obrażenia fizyczne, to reakcja nauczycieli powinna być natychmiastowa. Każda szkoła zobowiązana jest do tego, by wytworzyć procedury, uruchamiane w przypadkach kryzysowych. Większość szkół, jeśli dochodzi w nich do przemocy fizycznej, od razu wzywają policję. To ona prowadzi dalsze śledztwo.
W którym momencie powinien pojawić się psycholog szkolny?
- Już na początku sprawy, gdy sygnał o przemocy dotrze do nauczyciela. Na jego wniosek, bądź na wniosek rodzica, zaczyna pracę z dziećmi. Jeśli chodzi o prawo oświatowe, to sytuacja jest jasna. Gdy dochodzi między dziećmi do jakiejkolwiek przemocy, musi nastąpić niezwłoczne poinformowanie o tym zdarzeniu rodziców i to nie przez dyrektora, ale przez wychowawcę klasy. Psycholog natomiast powinien być zawsze wtedy, gdy poprosi go dziecko, nauczyciel, bądź właśnie rodzic.
Pierwszy dzwonek to nie tylko radość dzieci z nowych książek czy kolorowych kredek w rozkładanym piórniku. To sytuacje stresu, przemocy między dziećmi i niezrozumienia dorosłych. Warto wówczas uzbroić się w czujność, ponieważ szkół takich, jak ta warszawska przy Wilczym Dole, nie brakuje.