Szkoła mogła wylecieć w powietrze - wezwano saperów
Przeciwlotniczy pocisk artyleryjski, zapalnik, ładunek miotający granatu moździerzowego, naboje do karabinu - to nie wyposażenie arsenału jednostki wojskowej, tylko... pamiątkowej gabloty w Zespole Szkół nr 2 w Opatowie pod Kielcami! Skład amunicji przez 30 lat spoczywał szklanej skrzynce na ścianie. - Skutki byłyby tragiczne! - łapie się za głowę doświadczony saper chor. Robert Krasowski (46 l.)
16.01.2012 | aktual.: 16.01.2012 13:29
Mało kto z uczniów i nauczycieli opatowskiej szkoły zwracał uwagę na starą gablotę. Urządzono ją bowiem już 30 lat temu, by upamiętnić działalność patronów szkoły – czyli polskich partyzantów. Umieszczono w niej więc to, z czym partyzanci mieli do czynienia – trochę uzbrojenia z czasów II wojny.
Stały tu łuski, naboje, pociski, fragmenty karabinów. Do tej pory nikt nie zwracał na to wszystko większej uwagi, aż szkołę skontrolował inspektor z Państwowej Inspekcji Pracy. Gdy zobaczył gablotę, aż za głowę się złapał. Powiadomiono policję, a ci wojsko.
Do Opatowa przyjechali żołnierze z Patrolu Saperskiego z Centrum Szkolenia Na Potrzeby Sił Pokojowych z Kielc. Doświadczony saper chorąży sztabowy Robert Krasowski (46 l.) gdy ujrzał zbiory, nie miał wątpliwości: to trzeba usunąć, bo w każdej chwili może dojść do tragedii!
Saperzy rozebrali wszystkie gabloty i dokładnie obejrzeli wszystkie eksponaty jeden po drugim. Zabrali ze sobą 11 przedmiotów – wszystko, w czym był proch lub inne materiały wybuchowe.
– To naprawdę nie były żarty! To, co tu znaleźliśmy, było bardzo niebezpieczne – mówi chorąży Krasowski. – W gablotach podłączony jest prąd, mogło powstać zwarcie i pożar, w trakcie przenoszenia ktoś mógł upuścić jakiś eksponat, a wtedy skutki byłyby tragiczne! Każdy kto znalazłby się wtedy na korytarzu mógłby zginąć. Wśród żelastwa, które zabraliśmy były bowiem: łuska pocisku artyleryjskiego, zapalnik pocisku, ładunek miotający granatu moździerzowego, łuska pocisku przeciwlotniczego, pocisk przeciwlotniczy i kompletne naboje. W sumie sporo prochu jak na szkolną wystawę...
Dyrektor szkoły Krzysztof Skowron (48 l.) był bardzo zaskoczony całą sytuacją. – Te rzeczy leżały tam od trzydziestu lat. Nikt już na nie nie zwracał uwagi, a tu taka niespodzianka. Ale dobrze, że saperzy to stąd zabrali – mówi dyrektor. – Nasze dzieci będą bezpieczne!
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Jakie będzie lato w tym roku? Prognoza pogody wg górala