Szkodliwe głupoty Kaczyńskiego o węglu brunatnym. "Ludzie umierają", a prezes PiS twierdzi, że "nic o tym nie słychać"
Eksperci załamują ręce po wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na temat szkodliwości spalania węgla brunatnego. Prezes PiS w Puławach stwierdził, że sprawy "nie zgłębiał", choć bagatelizował zagrożenie. Podkreślał, że w Bełchatowie, gdzie działa największa w Europie elektrownia na węgiel brunatny, "się pali, to dymi - jakoś ludzie tam żyją i jest to nawet najbogatsza gmina w Polsce". - Dla starszych i najsłabszych większe spalanie węgla brunatnego to śmiertelne zagrożenie – komentuje w WP dr Tomasz Karauda, lekarz chorób płuc z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
- Nie bez powodu do niedawna obowiązywał zakaz palenia węglem brunatnym w gospodarstwach domowych: powoduje bardzo wysoką emisję zanieczyszczeń do powietrza. Ten surowiec ma kilkukrotnie większą zawartość siarki czy bardzo toksycznej rtęci niż węgiel kamienny. Zabrzańskie Centrum Chorób Serca informuje, że w dniach smogowych i w dniach następujących po nich odnotowywana jest większa liczba zgonów. Mówiąc wprost: jak jest smog, więcej ludzi umiera, a śmiertelność jest wyższa od sześciu do kilkunastu procent – tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego.
Jarosław Kaczyński podczas środowej wizyty w Puławach bagatelizował to zagrożenie, choć przyznał, że słyszy pytania o to, dlaczego można kupować węgiel brunatny, skoro "podobno jest szkodliwy". - Nie ukrywam, że sprawy węgla brunatnego, jego szkodliwości, nie zgłębiałem. Wiem, że są wielkie kopalnie, wielkie elektrownie, w tym największa w Europie w Bełchatowie, to się pali, to dymi - jakoś ludzie tam żyją. Tam jest nawet najbogatsza gmina w Polsce – mówił, co wywołało aplauz wśród uczestników spotkania.
Prezes PiS poszedł jednak dalej, podkreślając, że u zbiegu granic Polski, Czech i Niemiec "jest kilkanaście takich wielkich kopalń, wielkich elektrowni, jakoś nic nie słychać o tym, żeby tam ludzie umierali". Fakty są zupełnie inne: ludzie od smogu umierają. - Albo się temat zgłębia, albo jeśli się czegoś nie wie, to po prostu lepiej na ten temat nie mówić. Europejska Agencja Środowiska każdego roku pokazuje raporty, z których wynika, że w Polsce od zanieczyszczenia powietrza rocznie umiera populacja wielkości Kołobrzegu, czyli około 45 tys. osób.
PiS przywraca węgiel brunatny do łask
Mimo powszechnie dostępnej wiedzy na temat zagrożeń, Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało się na przywrócenie węgla brunatnego do łask w gospodarstwach domowych. Za sprawą poselskiej "wrzutki" do ustawy o wsparciu dla samorządów, partia rządząca umożliwiła ogrzewanie domów bardziej szkodliwym i mniej kalorycznym surowcem. Od początku tygodnia kopalnie w Turowie i Bełchatowie oferują go klientom indywidualnym.
- Elektrociepłownie, które spalają węgiel brunatny są wyposażone w filtry odsiarczające na kominach, które sprawiają, że te spaliny są mniej szkodliwe niż z gospodarstw domowych, które takich filtrów nie mają. Choć oczywiście dym z elektrociepłowni nie jest dla nas zdrowy. Świadczą o tym badania, które mówią o nadmiarowych zgonach w miejscowościach położonych w pobliżu elektrociepłowni. - Przeraża mnie śmiech widowni, kiedy bagatelizuje się problem. Ludzie umierają od zanieczyszczenia powietrza i trzeba to powtarzać - mówi Piotr Siergiej.
Wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego z Puław to nie pierwsze bagatelizowanie kwestii zanieczyszczenia powietrza. Na początku września prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński stwierdził, że "trzeba palić wszystkim poza oponami i tymi podobnymi rzeczami". - Polska musi być ogrzana - mówił podczas spotkania z mieszkańcami Nowego Targu, dodając, że "spokojnie można palić drewnem", choć osoby z chorobami płuc powinny uważać.
Lekarz: schorowani, najstarsi, najsłabsi mogą nie przetrwać
Dr Tomasz Karauda, lekarz oddziału chorób płuc z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi nie ma wątpliwości, że bagatelizowanie zagrożenia może skończyć się tragicznie. - Dla części obywateli to będzie potężne wyzwanie, by przetrwać tę zimę w zdrowiu, bo mamy zielone światło, by palić wszystkim poza oponami. Przede wszystkim najstarsi i najsłabsi pacjenci poniosą cenę za wzrost stężenia pyłów zawieszonych i smog. Dla nich większe spalanie węgla brunatnego to śmiertelne zagrożenie.
- Choć nie jest tak, że karetka jedzie po pacjenta ze zgłoszeniem "zatruty smogiem". Przyjadą pacjenci z zaostrzoną astmą, POChP, czyli przewlekłą obturacyjną chorobą płuc, nazywaną chorobą palaczy, z niestabilną chorobą wieńcową, zaostrzeniem niewydolności serca właśnie z powodu zanieczyszczenia. Często będą to osoby starsze, obciążone dodatkowymi chorobami. Takich pacjentów jest znacznie więcej, kiedy mamy do czynienia z większym zanieczyszczeniem powietrza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekspert wyjaśnia, że pył zawieszony PM2,5 jest tak mały, że przenika do krwioobiegu i powoduje zaostrzenie chorób układu krążenia, a PM10 powoduje zaostrzenie chorób przewlekłych płuc, atakuje błonę śluzową oskrzeli, powoduje stan zapalny, bądź toruje drogę dla infekcji wirusowych czy bakteryjnych. - Tacy pacjenci będą walczyli o życie – mówi Karauda.
We wrześniu zagrożenie smogiem bagatelizował również przewodniczący małopolskiego sejmiku Jan Duda, prywatnie ojciec prezydenta Andrzeja Dudy. Polityk umniejszał problem nadmiarowych zgonów - Jest to 12 proc. (zgonów - red.) w stosunku do takiego stanu, w którym nie ma zanieczyszczeń. (...) Jako polityk muszę patrzeć holistycznie. Ja nie mogę sobie pozwolić na to, żeby wybrać jeden czynnik i na nim się koncentrować – przekonywał, co wywołało sprzeciw radnych opozycji.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski