Szef PiS im nie ufa? "To wyraźny sygnał"
Zdaniem ekspertów wybór europosła Tomasza Poręby na szefa sztabu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości wskazuje, że partia Jarosława Kaczyńskiego szykuje się na ostrą walkę polityczną. Ponadto prezes PiS wysyła wyraźny sygnał do swoich najbliższych współpracowników, żeby nie myśleli, że "ufa im za bardzo".
17.06.2011 | aktual.: 22.06.2011 10:53
Decyzją PiS nie jest zaskoczony dr Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego. Według niego wybór Tomasza Poręby wynika z chęci przyciągnięcia do PiS wyborców z młodszego pokolenia. Liderzy wyszli najprawdopodobniej z założenia, że w swoim tradycyjnym elektoracie, w którym dominują osoby starsze o silnie konserwatywnych poglądach, partia ma wystarczająco silną pozycję. Działania z ostatnich tygodni wskazują, że PiS będzie próbowało obecnie pozyskać zwolenników wśród osób do 30. roku życia. W tym kontekście Poręba zdaje się być odpowiednią osobą. Sam jest młody, a poza tym pochodzi z Podkarpacia, regionu tradycyjnie uznawanego za „pisowski”. – To powoduje, że może pełnić rolę pomostu pomiędzy tradycyjną formułą PiS-u a drogą ku nowym wyborcom – zauważa politolog.
Zdaniem dra Jarosława Flisa z Uniwersytetu Jagiellońskiego wybór europosła Poręby na szefa sztabu jest jednym z przejawów tego, że Jarosław Kaczyński, po tym jak szeregi partii się przerzedziły – zarówno w wyniku rozłamu, jak i straty części czołowych polityków w katastrofie smoleńskiej – daje szansę wybicia się osobom młodym, nieznanym do tej pory szerszej grupie wyborców.
Ekspert tłumaczy, że nie dziwi go, że partia Jarosława Kaczyńskiego, podobnie jak Platforma Obywatelska, wybrała na przewodniczącego sztabu europosła [PO w kwietniu ogłosiła, że wyznaczyła na to stanowisko zasiadającego w PE Jacka Protasiewicza]. – Sytuacja, gdy szefem sztabu jest ktoś, kto sam nie kandyduje w wyborach, jest zdrowsza. Osoba, która nie musi martwić się o swoją polityczną przyszłość, nie będzie w kampanii „grać na siebie” – wyjaśnia dr Flis.
Pytany, czy szef PiS nie ryzykuje, misję prowadzenia kampanii powierzając osobie, której twarz dla większości społeczeństwa jest obca, politolog odpowiada, że szef sztabu nie musi być znany. Najważniejsze, żeby znał się na tym, co robi, a także aby cieszył się autorytetem w swoim środowisku. – Ktoś, kto troszczy się swoją własną popularność, karierę polityczną, nie sprawdzi się na tym miejscu - podkreśla.
Rozmówca Wirtualnej Polski wskazuje również, że wybierając polityka z drugiego szeregu, Jarosław Kaczyński wysyła wyraźny sygnał do swoich najbliższych współpracowników, żeby nie myśleli, że "ufa im za bardzo". Taką strategie widać zresztą w obu wiodących partiach. Liderzy PiS, jak i PO nie chcą wzmacniać żadnej z wewnątrzpartyjnych frakcji. – Z jednej strony jest to sygnał, że żadne środowisko nie będzie preferowane, ale z drugiej partia uspokaja, że nikt nie musi się obawiać, że w trakcie kampanii zostanie wycięty przez konkurencyjny obóz – przekonuje politolog.
Nieco inne zdanie ma w tej kwestii dr Chwedoruk. Pytany, czy wybierając Porębę, młodego polityka bez zaplecza w partyjnym aparacie, prezes pokazuje, że nie ufa już posłom ze swojego najbliższego otoczenia, takim jak Adam Hofman czy Zbigniew Ziobro, ekspert mówi, że nie doszukiwałby się w tym posunięciu drugiego dna. – Jarosław Kaczyński nie jest w aż tak bliskich relacjach z młodszymi politykami, by na serio rozpatrywać kategorie zaufania i nieufności. Nie są to też politycy, którzy byliby zdolni rzucić mu w czymkolwiek wyzwanie – wyjaśnia. Przyznaje, że w decyzji władz PiS widziałby raczej pragmatykę wewnątrzpartyjną, a nie dążenie do równowagi między poszczególnymi frakcjami.
Odnosząc się do słów Joachima Brudzińskiego, który po ogłoszeniu wyboru Poręby powiedział: - „Chcemy szefa sztabu, który nie tylko będzie brylował przed kamerami, ale też będzie koncepcyjnie pracował (…)”, politolog ocenia, że jest to komentarz do zachowania sztabowców Jarosława Kaczyńskiego z kampanii prezydenckiej. – Odbieram to jako krytykę Joanny Kluzik-Rostkowskiej, Pawła Poncyljusza i Marka Migalskiego, którzy najczęściej pokazywali się wtedy w mediach – tłumaczy dr Chwedoruk.
Dodaje, że po nauczce, jaką był casus Joanny Kluzik-Rostkowskiej, upłynie sporo czasu, nim w PiS zmaterializują się na nowo jakieś poważne wewnętrzne spory. Na pewno nie ujawnią się one do najbliższych wyborów. Ekspert zwraca uwagę, że od jakiegoś czasu wszelkie wewnętrzne tarcia w PiS są skutecznie chowane pod dywan. - Partia zdaje sobie sprawę z dramatyzmu sytuacji. Najbliższe wybory rozstrzygną na dłuższy czas wiele spraw - w przypadku przegranej nieprędko nadarzy się okazja, by odegrać się na przeciwniku - przekonuje.
Dlatego też najważniejsza, dla wszystkich partii, będzie teraz skuteczność. W tym sensie wybór Poręby można odczytywać jako przygotowywania PiS do walnej bitwy.
Jak Tomasz Poręba odnajdzie się w nowej roli? Na pewno będzie to dla niego duże wyzwanie. Potencjalne ryzyko „osłodzi” mu jednak – zdaniem dra Flisa – świadomość, że jako europoseł ma przed sobą trzy lata spokoju. Jego pozycja, cokolwiek by się nie stało w kampanii, będzie w najbliższym czasie bezpieczna.
Paulina Piekarska, Wirtualna Polska