Szef palestyńskiego MSZ: nie chcemy pozywać Izraela przed MTK
Celem Palestyńskiej Władzy Narodowej jest otrzymanie statusu państwa nieczłonkowskiego ONZ, ale nie ma mowy o pozywaniu później Izraela przed Międzynarodowy Trybunał Karny - mówi w wywiadzie dla PAP szef palestyńskiego MSZ Riad Al-Malki. Ubolewa, że nikt nie śmie potępić działań Tel-Awiwu.
22.10.2012 | aktual.: 22.10.2012 16:43
Riad Al-Malki przebywa z wizytą w Warszawie. Szef MSZ będzie także przewodniczyć naradzie ambasadorów palestyńskich, która odbywa się w Warszawie w dniach 22-24 października.
PAP: Jakie jest podłoże konfliktu izraelsko-palestyńskiego? Czego on w tej chwili dotyczy?
Riad Al-Malki: To jest konflikt dwóch narodów walczących o ten sam kawałek ziemi. Ten kawałek ziemi jest ważny nie tylko z powodów historycznych, ale też religijnych i strategicznych poprzez swoje usytuowanie. To pasmo ziemi łączące Afrykę z Azją i "wychodzące" na Europę.
Na tych ziemiach żyli Palestyńczycy, ale Żydzi, po falach emigracji, które zaczęły się około 1880 i trwały do 1940 roku, utworzyli tam swoje państwo wierząc, że ziemia ta była im dana przez Boga. W konsekwencji okazało się, że nie ma miejsca dla Palestyńczyków. Byliśmy tam przez setki, jeśli nie tysiące lat, ale zgodziliśmy się, że trzeba podzielić tę ziemię.
Trwający latami proces pokojowy nie przyniósł rozwiązania.
To jest prawdziwy problem. Nie można rozmawiać o procesie pokojowym, gdy nie ma równości pomiędzy dwiema stronami, które mają brać w nim udział. Gdy jedna strona jest okupantem, a druga jest okupowana. Okupujący zawsze będzie dyktował warunki okupowanemu.
Właśnie dlatego mówimy, że obecny proces pokojowy, od kiedy nie przewiduje on zniesienia dominacji okupującego nie prowadzi do nikąd. Okupujący nie chce zakończyć okupacji, więc taki proces pokojowy może trwać wiecznie. Ważne jest, by zmienić warunki gry, wprowadzić równość pomiędzy obiema stronami.
Jak pan to sobie wyobraża?
To może się wydarzyć, jeśli będziemy mieli trzecią stronę w procesie pokojowym. To może być Unia Europejska, Stany Zjednoczone, Rada Bezpieczeństwa ONZ, kwartet bliskowschodni (ONZ, UE, USA, Rosja - przyp.), ktoś kto może nadzorować negocjacje w taki sposób, by bieżąca sytuacja nie wpływała na dyskusje pomiędzy dwiema stronami.
Bardzo ważne jest, by zrozumieć nasze położenie: jestem pod okupacją i nie mogę opuścić swojej ziemi bez pozwolenia okupującego, by usiąść przy stole negocjacyjnym, a tam mam już narzucone przez niego warunki.
Chcemy kontynuować negocjacje z Izraelem, ale tylko jeśli one będą monitorowane i nadzorowane przez społeczność międzynarodową. Negocjacje nie powinny być też torpedowane przez okupanta, który nie jest zainteresowany zniesieniem swojej własnej okupacji. Negocjacje powinny mieć rozkład tak, by nie można ich przeciągać w nieskończoność z jasno ustalonym celem na koniec. Problem stanowi też izraelskie osadnictwo na terenach okupowanych.
To jest właśnie istota tego zagadnienia. Oni działają z pozycji siły. Są okupantem więc dyktują warunki wszystkiego - budowanie osiedli żydowskich, zmienianie status quo i sprowadzanie osadników, by żyli na naszych ziemiach. To wszystko jest sprzeczne z prawem międzynarodowym. To jest sprzeczne z rezolucjami Rady Bezpieczeństwa ONZ. Tworzenie osiedli na terytoriach palestyńskich zostało potępione przez społeczność międzynarodową, włączając w to Polskę.
Izraelska bezkompromisowość i poczucie wyższości ignorują wolę społeczności międzynarodowej. Oni nigdy nie respektowali rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Postanowili, że będą tworzyć osiedla bez względu na wszystko. Nie obchodzi ich reakcja społeczności międzynarodowej, bo nie ma nikogo nad nimi. Nikt nie śmie potępić Izraela albo nakładać na niego jakieś sankcje.
To daje im carte blanche, by nadal robić w Palestynie cokolwiek zechcą: budować kolejne osiedla, palić palestyńskie drzewa, domy, kościoły, meczety, zabijać ludzi, wsadzać ich do więzienia, konfiskować ziemie, budować mur. Oni wiedzą, że społeczność międzynarodowa nie ma mocy, by narzucić cokolwiek wbrew ich woli.
Za każdym razem, gdy zwracamy się kolektywnie do Rady Bezpieczeństwa Stany Zjednoczone używają weta, by zablokować jakąkolwiek rezolucję. Ale nawet jeśli zostałaby przyjęta jakakolwiek rezolucja, Izrael nie będzie jej respektował. Społeczność międzynarodowa jest niezdolna, by zrobić cokolwiek przeciwko zachowaniu Izraela, który nie respektuje w ogóle prawa międzynarodowego.
Palestyna chce otrzymać status państwa nieczłonkowskiego ONZ. To dla was ważne, by - jak się domyślam - zmienić też środowisko międzynarodowe.
Chcemy to zrobić, bo chcemy doprowadzić, by ten stan, o którym mówiłem, zmienił się. Gdy dostaniemy status obserwatora na walnym zgromadzeniu ONZ wówczas warunki dyskusji pomiędzy nami (Izraelem i Palestyną - przyp.) będą zdeterminowane przez prawo międzynarodowe, które rządzi relacjami pomiędzy państwami. Izrael nie uważa nas za państwo, więc chcemy, by ONZ to zrobiła. Wówczas Izrael będzie musiał respektować zasady, które obowiązują pomiędzy krajami.
Chcemy to zrobić, bo po 20 latach bezpośrednich negocjacji z Izraelem wiemy, że takie rozmowy nie prowadzą do niczego. Jesteśmy w tym samym punkcie, w jakim byliśmy 20 lat temu, a dodatkowo nastąpiło pogorszenie ws. osiedli żydowskich.
Dlatego właśnie, jeśli kontynuowalibyśmy ten rodzaj procesu pokojowego dalej, bylibyśmy oszukiwani. To jedynie droga, by nas obrabować z naszej własnej ziemi. Wiec najlepiej udać się do ONZ.
A później do Międzynarodowego Trybunału Karnego, by sądzić Izrael?
Nie. Nie jesteśmy tym zainteresowani. Chcemy uznania państwa palestyńskiego. Jeśli to się stanie będziemy wnioskować na forum ONZ o wznowienie procesu pokojowego, jednak w oparciu o prawo międzynarodowe. Cały czas wierzymy, że rozwiązanie tego problemu powinno się odbyć poprzez negocjacje, a nie przez Międzynarodowy Trybunał Karny czy jakiś inny trybunał.
Rozmawiał Krzysztof Strzępka, PAP