Szef linii lotniczych: szczątków MH370 szukano w niewłaściwym miejscu
Szef linii lotniczych Emirates Tim Clark udzielił wywiadu niemieckiej gazecie "Der Spiegel". Rozmowa dotyczyła zaginionego w marcu samolotu malezyjskich linii lotniczych. - Wierzę, że samolot nie był aż do końca prowadzony przez autopilota - powiedział. Jak dodał Clark, jego podejrzenia wzbudza fakt, że nigdzie nie znaleziono choć jednej części pochodzącej z zaginionej maszyny. Gdyby teoria szefa Emirates Airlines okazała się prawdziwa, mogłoby to oznaczać, że przez cały czas maszyny szukano w niewłaściwym miejscu.
11.10.2014 | aktual.: 11.10.2014 17:37
Teorii dotyczących możliwego przebiegu lotu MH370 pojawiło się wiele. Zakładano, że wszyscy na pokładzie stracili przytomność, a samolot leciał aż do momentu, kiedy skończyło się paliwo, na tzw. autopilocie. - W mojej opinii - mówił Clark - aż do samego końca był pilotowany przez człowieka.
- Doświadczenie mówi nam, że w przypadku katastrof na wodzie, zawsze znajduje się jakieś szczątki. Tymczasem - jak dodał - nie znaleziono nawet poduszki od siedzenia.
Malezyjski samolot to boeing 777, taki sam, jakimi dysponują linie Emirates. Ta linia ma 127 takich maszyn, więcej niż jakakolwiek inna na świecie.
Tim Clark sądzi, że akcja poszukiwawcza prowadzona była w niewłaściwym miejscu. - Podejrzewam, że nikt nie wie, gdzie ten samolot skończył - powiedział. I dodał: - MH370 został prostu zniknął.
Wezwał do większej przejrzystości w dochodzeniu. - Mam obawy, że będziemy traktować lot MH370 jako jedną z wielkich tajemnic lotnictwa cywilnego i powoli przejdziemy nad tym do porządku dziennego. - Nie wolno nam do tego dopuścić. Musimy wiedzieć, co spowodowało, że samolot zniknął - powiedział.
Mija siedem miesięcy od czasu, gdy samolot z 239 osobami na pokładzie nagle zaginął.