Szef IPN: dokumenty są autentyczne, nie oznacza to jednak automatycznie, że prawdziwe
• Szef IPN: dokumenty z domu Kiszczaków są autentyczne
• Nie oznacza to jednak automatycznie, że są prawdziwe - dodał Kamiński
• Informacje, które zawierają, trzeba będzie zweryfikować - zapowiedział
18.02.2016 | aktual.: 18.02.2016 20:34
Dokument autentyczny nie zawsze zawiera prawdziwe informacje, trzeba je czasem weryfikować. Tak będzie należało zrobić z tymi aktami, kiedy zostaną one przekazane do naszego archiwum - powiedział w programie "Fakty po faktach" w TVN24 prezes Instytutu Pamięci Narodowej Łukasz Kamiński.
Szef IPN informował wcześniej, że w dokumentach zabezpieczonych w domu gen. Czesława Kiszczaka znajdują się m.in. teczka personalna i teczka pracy TW "Bolek" oraz odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek". - Według opinii uczestniczącego w badaniu dokumentów eksperta archiwisty są one autentyczne - mówił Kamiński.
W programie "Fakty po faktach" Kamiński tłumaczył, że archiwista, który bada dokumenty, jest "człowiekiem z dużym doświadczeniem". - Na podstawie oglądu tych akt uznał, że nie ma w tym momencie podstaw kwestionowania ich autentyczności - stwierdził szef IPN. Dopytywany co to znaczy, że są one autentyczne przyznał, że chodzi o to, że zostały one wytworzone przez służbę bezpieczeństwa.
Prezes IPN zaznaczył, że to, iż dokumenty są autentyczne nie oznacza automatycznie, że są one prawdziwe. - To jest inna kwestia. Musimy pamiętać, że jeżeli mówimy o dokumentach źródłowych to mamy różne warstwy - dokument autentyczny nie zawsze zawiera prawdziwe informacje, trzeba je czasem weryfikować. Tak będzie należało zrobić z tymi aktami, kiedy zostaną one przekazane do naszego archiwum. Chcemy, aby stało się to jak najszybciej. Chcemy jak najszybciej zakończyć niezbędne czynności prokuratorskie i udostępnić te dokumenty opinii publicznej. Wtedy będzie można analizować treść tych dokumentów - stwierdził Kamiński.
Szef Instytutu przyznał też, że na razie dokumentów nie badał grafolog.
- W tej chwili nie możemy ocenić, w którym roku zostały wytworzone dokumenty. Badania biegłego grafologa zajmują bardzo dużo czasu. Gdybyśmy chcieli czekać do tego momentu opinia publiczna zastanawiałby się, co jest w dokumentach, dlatego na razie podaliśmy suche dane - wyjaśnił w TVN24 prezes IPN.