Szef ABW złamał prawo i kazał kopiować tajne dane?
Według zeznań pracownika jednego z operatorów GSM, obecny szef ABW Krzysztof Bondaryk, kazał mu kopiować tajne dane - pisze "Rzeczpospolita". Gazeta dotarła do zeznań świadków w umorzonym śledztwie dotyczącym wycieku danych z Ery.
Według "Rzeczpospolitej" zeznania złożone w śledztwie w sprawie ujawnienia tajemnicy państwowej sugerują, że Krzysztof Bondaryk złamał prawo, gdy pracował dla Ery GSM. Gazeta pisze, że obecny szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego pracował dla Polskiej Telefonii Cyfrowej - operatora sieci komórkowych Era i Heyah w latach 2005-2006. Był pełnomocnikiem do spraw ochrony informacji niejawnych.
Najbardziej sensacyjne zeznania - zdaniem "Rzeczpospolitej" - złożył Władysław Naja, poprzednik Bondaryka na stanowisku pełnomocnika. Bondaryk miał prosić go o wskazanie "najważniejszych celów będących w zainteresowaniu służb specjalnych". Bondaryk miał też pytać "kto i kiedy interesował się Zygmuntem Solorzem". Właściciel Polsatu był wtedy związany z jednym z dwóch konkurencyjnych zarządów, które rościły sobie prawo do kierowania spółką.
Wśród informacji kopiowanych na polecenia Krzysztofa Bondaryka miały się też znaleźć dane z komputerów ludzi odpowiedzialnych w PTC za kontakty ze specsłużbami. Jak pisze "Rzeczpospolita", z ustaleń śledztwa wynika, że o kopiowaniu danych nie były poinformowane służby specjalne, choć wymaga tego regulamin ochrony informacji niejawnych.
Gazeta dodaje, że większość czynności w śledztwie przeprowadziła ABW. Umorzono je 31 stycznia 2008 roku. Dwa tygodnie wcześniej Krzysztof Bondaryk objął stanowisko szefa Agencji.
Bondaryk: zaprzeczam; będą procesy
- W czasie, kiedy pełniłem funkcję pełnomocnika ds. ochrony informacji niejawnych w spółce Era, nigdy nie doszło do kopiowania lub wynoszenia dokumentów, co potwierdziło śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie - napisał w oświadczeniu przesłanym Wirtualnej Polsce szef ABW Krzysztof Bondaryk. Jak dodał, w śledztwie tym występował wyłącznie w charakterze świadka.
Bondaryk napisał również, że decyzję w sprawie dopuszczenia go, po przeprowadzeniu stosownej procedury, do informacji stanowiących tajemnicę państwową podjęło za rządów Prawa i Sprawiedliwości ówczesne kierownictwo Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Zaznaczył, że w demokratycznym państwie prawa niedopuszczalne jest manipulowanie wybranymi fragmentami zeznań świadka uzyskanymi w postępowaniu, które prokuratura zresztą umorzyła z braku znamion popełnienia przestępstwa.
Bondaryk poinformował też, że złożył do sądu dwa pozwy o ochronę dóbr osobistych przeci autorowi artykułu Cezaremu Gmyzowi oraz Redaktorowi Naczelnemu dziennika "Rzeczpospolita".