Szef ABW dostał 18 tys. zł z okazji "cudu nad Wisłą"
Kierownictwo ABW za rządów PiS było nad wyraz
hojne dla... siebie. Lekką ręką pięć razy do roku przyznawało
sobie i funkcjonariuszom nagrody. Nie za osiągnięcia, ale tylko
dlatego, że w budżecie była wolna gotówka. Szczególną premię - 18
tysięcy złotych - dostał szef ABW Bogdan Święczkowski - pisze
"Dziennik". A wszystko z okazji 87. rocznicy Bitwy Warszawskiej.
Były szef ABW nie widzi tu nic nadzwyczajnego, bo nagrody w Agencji były przyznawane pięć razy w roku. Też z okazji sławnych bitew? Nie - zapewnia. Nagrody dzielono z okazji: 6 kwietnia, czyli w dniu święta ABW, 3 Maja, 15 sierpnia, 11 listopada i na Boże Narodzenie. Były szef ABW nie sądzi, że 18 tysięcy za "Cud nad Wisłą" to bardzo dużo pieniędzy.
Gratyfikacje dostawali wszyscy. Nie tylko ja, ale i zastępcy, szefowie delegatur, a przede wszystkim funkcjonariusze w terenie. Przypuszam, że podobne nagrody były dzielone w innych służbach - przekonuje Święczkowski.
Twierdzi, że starał się różnicować wysokość wypłat, ale przyznaje jednocześnie, że nie były to nagrody za jakieś szczególne osiągnięcia, ale ogólnie za pracę: skoro były na to środki, to dlaczego ich nie rozdysponować - tłumaczył gazecie. Skąd pochodziły pieniądze? Z informacji "Dziennika" wynika, że w Agencji funkcjonował szczególny mechanizm. Polegał na tym, że budżet na wynagrodzenia był przewidziany na konkretną liczbę etatów. Tyle, że w ABW były poważne braki kadrowe, liczone w setkach osób. Zostawała więc wolna gotówka, która częściowo była przeznaczana na nagrody.
A sama Bitwa Warszawska? Czy Święczkowski wie, o co w niej chodziło, skoro dostał za nią nagrodę? To był doskonały manewr oskrzydlający. Polskie wojska wbiły się nad Narwią między armię Tuchaczewskiego, a armię konną Budionnego - przypomina sobie. Prawie się zgadza. Tyko nie nad Narwią, a nad Wieprzem - poprawia "Dziennik". (PAP)