Szczytowanie pasywne - czyli NATO po sześćdziesiątce
Jesteśmy już po jubileuszowym szczycie NATO. Był to w sumie szczyt nie do końca spełnionych nadziei i oczekiwań. Nie tylko dla Polski, choć właśnie my okazaliśmy się jego wyjątkowo słabym uczestnikiem, nie potrafiąc wykorzystać nic z szansy, jaką sprezentowała nam Turcja swoim wetem. I też nie tylko dlatego, że przed zagranicznymi dziennikarzami z zacięciem godnym lepszej sprawy negliżowaliśmy swoje słabości i na ich oczach praliśmy własne brudy. Był to szczyt stosunkowo słaby także dla całego sojuszu, jeżeli porównamy jego rezultaty z dużymi oczekiwaniami, jakie wcześniej przed nim były formułowane.
07.04.2009 | aktual.: 07.04.2009 06:39
Żadne z przyszłościowych poważnych wyzwań nie zostało podjęte w sposób decyzyjny. Ograniczono się jedynie do rutynowego skatalogowania spraw, jakimi NATO już się zajmuje. To za mało. W istocie szczyt zaambarasował się głównie celebrą, wymianą uprzejmości i wyborem sekretarza generalnego. Tymczasem w NATO w kolejce czeka na poważną decyzję szereg przyszłościowych problemów. Spójrzmy na niektóre z nich.
Stosunki z Rosją i dalsze poszerzanie NATO na wschód. Akurat w tej dziedzinie trudno było oczekiwać rewolucji. Szczyt jedynie usankcjonował to, co już jest realizowane: odblokowanie rozmów, przy deklarowaniu sprzeciwu wobec postępowania Rosji w Osetii Południowej i Abchazji. Słusznie podtrzymano decyzję z Bukaresztu o otwartych drzwiach dla Ukrainy i Gruzji. W sumie wobec Rosji przyjęto taktykę: współpracować i kontestować. Współpracować w sprawach wspólnego zainteresowania, kontestować działania niezgodne z wyznawanymi przez NATO standardami. Czy pasywne kontestowanie okaże się skuteczne? Zobaczymy w praktyce.
Współdziałanie NATO–UE. W mojej ocenie to wyraźnie nie wykorzystana szansa. Ograniczono się do tradycyjnego wyrażania dobrych intencji. Tymczasem jest to nad wyraz pilne wyzwanie praktyczne i w istocie najważniejsze dla przyszłości bezpieczeństwa euroatlantyckiego i globalnego. Należałoby zmierzać do zbudowania systemowego, spójnego tandemu bezpieczeństwa NATO–UE, jako optymalnej odpowiedzi na zintegrowane, cywilno-wojskowe wyzwania i zagrożenia nowego typu. Szczyt powinien wykorzystać szansę ku temu stwarzaną przez powrót Francji do struktur militarnych sojuszu. Tego zabrakło dziś, może pojawi się jutro?
Obronna funkcja NATO zgodnie z art. 5. Podkreślono ją, ale znowu pasywnie. Zabrakło np. sygnału do niezbędnego wypracowania zupełnie nowych procedur i mechanizmów implementacji „reguły muszkieterów” w stosunku do jakościowo nowych zagrożeń asymetryczną agresją. Zabrakło także nacisku na znaczenie odpowiednich do potrzeb planów ewentualnościowych (contingency plans) dla państw zagrożonych, zwłaszcza granicznych – jako najskuteczniejszej gwarancji uruchomienia NATO w razie potrzeby wsparcia takich sojuszników. Za pozytywne należy uznać poświęcenie znacznej uwagi obronie przeciwrakietowej, choć bez jakiegokolwiek przesądzania sprawy. NATO najwyraźniej czeka na decyzję USA.
Antykryzysowa funkcja NATO w sytuacjach trudnokonsensusowych. To jeden z kompletnie pominiętych podstawowych dylematów sojuszu. Zapominany jest casus Turcji z 2003 roku, gdy odmawiano jej wsparcia w razie ewentualnego zagrożenia w obliczu zbliżającej się interwencji w Iraku. Potrzebne jest określenie roli sojuszu w takich niejednoznacznych politycznie sytuacjach, w których z góry można przewidzieć trudności z uzyskaniem decyzyjnego konsensusu. Jak tę słabość neutralizować? To pytanie wciąż otwarte.
Strategia operacyjna w Afganistanie. Afganistanowi poświęcono nawet odrębną deklarację. Ale w porównaniu ze strategią Obamy, która jest rzeczywiście jakościowo nowym otwarciem (inna sprawa, czy okaże się możliwa w realizacji), podejście NATO to kontynuacja tego samego, co do tej pory, tylko że mocniej (więcej pieniędzy, trochę więcej żołnierzy). To znowu pasywność i liczenie na pozytywny rozwój wypadków. Tymczasem należałoby już wyprzedzająco zacząć pracować nad jakościową zmianą strategii (np. ze strategii skoncentrowanej na bezpieczeństwie wewnętrznym Afganistanu, na strategię ubezpieczenia zewnętrznego).
W sumie wybijającą się chyba cechą tego szczytu była jego pasywność. Szkoda, bo w dobie radykalnych zmian potrzebne są równie radykalne, wyprzedzające decyzje. Miejmy nadzieję, że pojawią się w przyszłorocznej koncepcji strategicznej, dla której dobry punkt wyjścia stanowi przyjęta na szczycie deklaracja o bezpieczeństwie sojuszniczym.
Gen. Stanisław Koziej specjalnie dla Wirtualnej Polski