Szczyt UE zatwierdził wzmocnienie dyscypliny budżetowej
Wyciągając wnioski z greckiego kryzysu, który zagroził stabilności euro, przywódcy zatwierdzili na szczycie UE wzmocnienie Paktu Stabilności i Wzrostu, który trzyma w ryzach finanse krajów UE. Możliwa jest zmiana traktatu UE do połowy 2013 r., jak chcą Niemcy.
28.10.2010 | aktual.: 29.10.2010 00:01
Przed północą pierwszego dnia szczytu przywódcy dyskutowali nad dokładnym zapisem mandatu dla przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, by do szczytu w grudniu opracował propozycje zmian traktatowych - tak, by stworzyć podstawy prawne stałego antykryzysowego mechanizmu dla ratowania krajów strefy euro. Jak ujawniły źródła dyplomatyczne, wciąż nie było uzgodnione, czy zmiany traktatowe obejmą także odbieranie głosu niesubordynowanym krajom. - Niemcy naciskają, by do połowy 2013 r. zmiany traktatu były już ratyfikowane we wszystkich krajach - powiedział dyplomata w Brukseli.
Ostatecznie przyjęto już natomiast założenia bezprecedensowej w historii Unii reformy gospodarczo-walutowej, zawarte w raporcie z zakończonych po 10 miesiącach prac grupy Van Rompuya.
- Kryzys finansowy oraz niedawne zawirowania na rynku długów państwowych jasno pokazały wyzwania w zakresie zarządzania gospodarczego w UE. By stawić im czoło, potrzebna jest zasadnicza zmiana w zarządzaniu gospodarczym, proporcjonalna do stopnia gospodarczej i finansowej integracji osiągniętej poprzez unię walutową i rynek wewnętrzny - głosi dokument.
- Ustanowienie ram rozwiązywania kryzysów wymaga dalszej pracy. Ponieważ może pociągać za sobą zmianę traktatu, sprawa należy do Rady Europejskiej. Może ona, dodatkowo, zastanowić się nad innymi otwartymi kwestiami, takimi jak zawieszenie prawa głosu - dodaje raport.
By usprawnić proces zmiany traktatu, rozważana jest "uproszczona metoda rewizji", bez organizowania w tym celu Konwentu i udziału Parlamentu Europejskiego. Dyplomaci spekulują, że postulat zawieszania prawa głosu to tylko taktyka Angeli Merkel i w ostateczności niemiecka kanclerz od niego odstąpi w grudniu, kiedy uzyska zgodę na wpisanie do traktatu mechanizmu dla strefy euro, który de facto byłby zgodą na "kontrolowane bankructwo" kraju i restrukturyzację długu.
- Niemcy są pragmatyczne, a mechanizm to priorytet dla Merkel - powiedział jeden z dyplomatów. Rząd w Berlinie poparł w maju utworzenie specjalnego funduszu dla ratowania krajów strefy euro o wartości 750 mld euro, którego główny ciężar poniosłyby właśnie Niemcy. Ale mechanizm ten wygasa za trzy lata. W dodatku niemiecki Trybunał Konstytucyjny może go zakwestionować (wyrok spodziewany jest w przyszłym roku), gdyż Traktat z Lizbony nie zezwala wprost na ratowanie bankrutującego kraju przez partnerów.
Raport Van Rompuya zakłada przede wszystkim wzmocnienie unijnego Paktu Stabilności i Wzrostu. Niesubordynowanym członkom strefy euro będą groziły sankcje finansowe w ramach procedury nadmiernego deficytu. Jednak będą nakładane dopiero po wykorzystaniu przez kraj półrocznego okresu na rozpoczęcie naprawy finansów.
Procedura będzie groziła nie tylko, jak dotychczas, kiedy deficyt przekroczy 3% PKB, lecz także gdy będzie niższy, ale jego ewolucja będzie uznana za niebezpieczną, oraz w przypadku, gdy sam dług przekroczy 60% i nie będzie ograniczany w wystarczającym tempie (jak to dokładnie obliczyć - pozostaje do ustalenia).
Sankcje finansowe mają polegać na składaniu oprocentowanych depozytów, które przekształcane są w depozyty nieoprocentowane, aż w końcu konfiskowane jako grzywny. KE domaga się nawet 0,2% PKB. Ma to następować na wniosek KE, który uważa się za przyjęty, chyba że ministrowie finansów "27" odrzucą go kwalifikowaną większością głosów.
Sankcje finansowe mają obejmować na razie tylko kraje strefy euro, bo na tyle pozwala Traktat z Lizbony. Natomiast w przyszłości wszystkim krajom UE mają grozić kary w postaci odbierania unijnych funduszy. - Ich zakres powinien być tak szeroki jak to możliwe i musi zapewniać równe reguły i równe traktowanie krajów członkowskich - głosi raport.