Szczygło: nikt nie tuszował akcji, w której zginęli cywile
W ocenie byłego ministra obrony Aleksandra Szczygły sugestie, że armia próbowała zatuszować zajście, w wyniku którego w sierpniu zginęli w Afganistanie cywile, są nieprawdziwe.
16.11.2007 | aktual.: 16.11.2007 21:11
Opinia, że "armia od początku starała się ukryć okoliczności tragedii" pojawiła się w "Rzeczpospolitej". Według gazety, "były próby schowania całej sprawy pod dywan - najpierw na poziomie dowództwa w Afganistanie, potem w kraju".
Jak przypomniał rzecznik resortu obrony, komunikat o zdarzeniu znalazł się na stronie ISAF już 16 sierpnia, ale zgodnie z procedurą, ze względów bezpieczeństwa nie podano w nim narodowości żołnierzy. MON po kilku dniach potwierdziło pojawiające się wśród dziennikarzy nieoficjalne informacje na ten temat.
Rybak podkreślił, że natychmiast po zajściu prokuratura wszczęła śledztwo, które utajniono. Przypomniał, że na miejscu okoliczności zajścia badała specjalna komisja, w skład której wchodził m.in. prokurator wojskowy, przedstawiciele gubernatora oraz starszyzna wioski, z której pochodzą poszkodowani.
Informacje o zajściu nie były nigdy ukrywane. Do momentu komunikatu prokuratury obowiązywał przebieg zdarzeń przekazany przez żołnierzy - podkreślił Rybak.
B. szef MON pytany, czy w kontekście postawienia zarzutów siedmiu żołnierzom pierwszej zmiany PKW w Afganistanie, słusznie 11 listopada awansowano dowódcę kontyngentu gen. Marka Tomaszyckiego, powiedział, że "tak". To był mój wniosek; podtrzymałbym go również teraz. Generał Tomaszycki jako dowódca I zmiany świetnie się spisał - powiedział Szczygło.
Każde zdarzenie, które dzieje się w kontyngencie w wojsku, skłania dowódców na poszczególnych poziomach, żeby je wyjaśniać. To samo dotyczyło tej sprawy - podkreślił Szczygło.
P.o. szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Roman Polko podkreślił w piątek w rozmowie z dziennikarzami, że sąd zbada sytuację od początku do końca i oceni odpowiedzialność poszczególnych przełożonych - od najwyższego do najniższego.
Opinie, że wojsko ukrywało incydent, to spekulacje. Nie będę ich komentował. Sprawę wyjaśni sąd. W tych misjach, w których ja dowodziłem, chociażby w Kosowie, był wysyłany meldunek z działalności bieżącej - dodał Polko.
Tak było i w tym przypadku. Jak wynika z informacji PAP, przygotował go jeden z zatrzymanych żołnierzy, dowódca zespołu bojowego "Charlie" mjr Olgierd C.
Polko wskazał, że wiedząc jakie zagrożenie wiąże się z działaniem na misjach, wprowadził w GROMIE szkolenie, które prowadzili prokuratorzy. Prawnik w sposób przystępny tłumaczył aspekty prawa międzynarodowego związane m.in. z użyciem broni na misjach - powiedział. Być może w armii tego typu szkolenie jest niezbyt intensywne - dodał. Zawodowstwo to nie profesjonalizm. Profesjonalizm jest wtedy, gdy nawet w sytuacji, gdy ginie czyjś towarzysz broni, człowiek postępuje w sposób normalny, nie kieruje się emocjami, tylko postępuje w sposób właściwy, taki jak określa to mandat i procedury użycia broni - podkreślił Polko.
P.o. szefa BBN także uważa, że odznaczenie gen. Tomaszyckiego było słuszne. Żołnierza nie wyróżnia się, czy nie awansuje za jedno, takie czy inne wydarzenie, ale za całokształt działania - powiedział gen. Polko. Jak dodał, gen. Tomaszycki jest oficerem, generałem odważnym, zdecydowanym, który wiele robił w praktyce, nie bał się podejmować działań, niestety nie mógł być w każdym miejscu.
Szczygło zapowiedział, że będzie wnioskował o wyjaśnienie sprawy zajść w Afganistanie na posiedzeniu sejmowej komisji obrony narodowej. Będę prosił, by komisja w całym składzie pojechała do Poznania, gdzie prokuratura prowadzi postępowanie, by na miejscu zapoznać się z aktami sprawy.
W środę sześciu żołnierzom prokuratura postawiła zarzuty zabójstwa ludności cywilnej; grozi im od 12 lat więzienia do kary dożywocia. Siódmy z zatrzymanych usłyszał zarzut ataku na niebroniony obiekt cywilny, grozi mu od 5 do 25 lat pozbawienia wolności.
Wszyscy żołnierze pochodzą z jednostki z Bielska Białej. W Afganistanie stanowili 1. pluton szturmowy Zespołu Bojowego "C" Polskiego Kontyngentu Wojskowego. Zatrzymani to dwóch oficerów, dwóch podoficerów, trzech st. szeregowych.
Do tragicznego zdarzenia doszło 16 sierpnia, gdy polscy żołnierze otworzyli ogień w kierunku jednej z afgańskich wiosek. Przed wyjazdem patrolu, w którego skład weszli zatrzymani żołnierze, doszło do ataku na inny polski patrol. Dwa dni wcześniej w Afganistanie zginął podporucznik Łukasz Kurowski. Według prokuratury, atak na wioskę nastąpił kilka godzin po ataku na patrol, a w osadzie nie było talibańskich bojowników. Wskutek ostrzału zginęło sześcioro Afgańczyków, wśród rannych były dzieci i kobiety - trzy z nich zostały trwale okaleczone.