PolskaSzczucie psami - nowa atrakcja dla turystów

Szczucie psami - nowa atrakcja dla turystów

Pod Tatrami wymyślono dla turystów nową atrakcję - szczucie psami. W jednej z malowniczych dzielnic na Antałówce spacer zarówno dla mieszkańców miasta jak i przyjezdnych może skończyć się wymianą spodni albo i groźniejszymi obrażeniami. Kilku górali pasących w tym rejonie owce wymyśliło sobie niecodzienny rodzaj zabawy - przechodzących ludzi szczują ogromnymi psami.

Szczucie psami - nowa atrakcja dla turystów

Dla naszej czytelniczki, która wybrała się na Antałówkę na spacer, skończyło się na strachu i niegroźnych obrażeniach. Ale jak łatwo się domyślić, kiedyś może dojść do tragedii.

Zaczęło się podjudzanie

Spacer malowniczymi ścieżkami w okolicach Zakopanego może mieć przykre konsekwencje. Przekonała się o tym jedna z naszych Czytelniczek. - Wybraliśmy się na spacer znaszym psem na Antałówkę - opowiada wzburzona pani Sylwia. - Była niedziela, piękna słoneczna pogoda. Wymarzona na wycieczkę. Poszliśmy w kilka osób. Gdy zbliżaliśmy się w rejon zlokalizowanej tam bacówki i pasących się owiec, naszego psa obskoczyło kilka ogromnych, groźnych psów. Zwierzęta zaczęły go atakować. Zaczęliśmy krzyczeć do mężczyzn, którzy stali nieopodal owiec, aby zawołali swoje zwierzęta, ale ci zaczęli podjudzać. Krzyczeli "bierz ich" i coś w tym rodzaju. Chwyciliśmy więc za leżące kije i zaczęliśmy się oganiać od atakujących psów. Na szczęście na ścieżce pojawili się inni przechodnie i wtedy mężczyźni stojący przy stadzie odwołali psy.

Policja milczy

- Usiłowaliśmy zawiadomić policję - opowiada roztrzęsiona pani Sylwia. - Przez kilkanaście minut dzwoniłam na numery alarmowe i nikt nie odbierał. Doprowadziło mnie to do pasji, bo jak tu liczyć na pomoc, jeśli nikomu nie chce się odebrać telefonu? Górale krzyczeli do spacerowiczów, że wkroczyli na prywatny teren i że tutaj wszystko jest ich. A jak podkreślają zaatakowani teren nie był ogrodzony a oni szli ogólnie dostępną drogą. - Byłam ze znajomymi - mówi pani Sylwia. - Byli zszokowani, że w Zakopanem tak wita się turystów. Powiedzieli, że więcej tutaj nie przyjadą. A mnie było wstyd. Do bacówki strach podejść. - Lepiej pan tam nie chodź - ostrzega nas mały chłopiec który wybiegł z jednego z domów przy ulicy Smrekowej. - Tam biegają ogromne psy i pana pogryzą. Co tydzień ktoś biegnie i krzyczy, że został pogryziony.

Bezradny sanepid

Kilkadziesiąt metrów za lasem do idących podbiegają psy, a nogi same zawracają. Na nawoływania bacowie w ogóle nie reagują. Jakiś czas temu publicznie na ten temat wypowiadali się przedstawiciele sanepidu. - Obserwuję niepokojące zjawisko luźno biegających psów - mówi Adam Radko, dyrektor zakopiańskiego sanepidu. - Prowadzimy szczepienia przeciwko wściekliźnie i stąd znam skalę całego problemu. Rokrocznie zgłasza się do nas sporo osób, które zostały pogryzione przez psy puszczone luzem. Co ciekawe, zwierzęta upodobały sobie turystów, a to nam nie przynosi chwały.

- Właściciel agresywnych psów może być ukarany mandatem karnym - zaznacza Henryk Ziemianek, komendant Straży Miejskiej w Zakopanem. - A jeśli odmówi przyjęcia, sprawa trafia do sądu. Okazuje się, że sprawa dotyczy nie tylko jednego miejsca w Zakopanem. W naturze góralskiej jest puszczanie psów luzem, a konsekwencje to już sprawa, którą nie warto sobie zaprzątać głowy. Czasami warto wracać do starych wypróbowanych metod i może zatrudnić w Zakopanem rakarza? Zawód niepopularny, ale jakże skuteczny.

Przemysław Bolechowski

Źródło artykułu:WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)