Szczepienia. Tłumy w kolejce w Szpitalu Narodowym. "Jedni wchodzą na drugich"
Tłumy w kolejce do szczepień w Szpitalu Narodowym w Warszawie. Teraz na swoją kolej trzeba czekać nawet kilkadziesiąt minut. - Ludzie przychodzą nie na swoją godzinę. Potem nie przestrzegają dystansu, tłoczą się, nie słuchają poleceń stewardów. Wchodzą jedna osoba na drugą. Jakby to była kolejka w mięsnym - komentuje dla WP dr n. med. Artur Zaczyński, koordynator Szpitala Narodowego z CSK MSWiA.
Pierwszy sygnał o problemach w punkcie szczepień w Szpitalu Narodowym dostaliśmy od naszej czytelniczki. - Strasznie długo się stoi, jestem od 40 minut i widać, że dopiero połowa osób weszła do środka - mówi czytelniczka WP. - Biedni, schorowani i starsi ludzie muszą stać z godzinę i dodatkowo nie mają gdzie usiąść. Nie szczepi się terminami, ale miejscem w kolejce - dodaje.
Szpital Narodowy potwierdza, że we wtorek rano doszło do większej niż zwykle kolejki do szczepień. Pojawiły się doniesienia, że nagle dopisano do szczepienia ponad tysiąc osób. - Tu nie doszło do magicznego dopisania w zeszycie, tylko zwiększyliśmy pulę szczepień z dwóch do trzech tysięcy szczepień dziennie. Wszystko odbywa się zgodnie z procedurami, a związane jest ze zwiększonymi dostawami preparatów - tłumaczy w rozmowie z WP Iwona Sołtys, rzeczniczka prasowa Szpitala Narodowego.
- W godzinach rannych przyjechała dość duża grupa na szczepienie. Ale mniej więcej o 2 do 3 godzin za wcześnie. Nie za bardzo chcieli reagować na zwracanie im uwagi przez pracowników szpitala. Pojawiły się postawy roszczeniowe, wulgaryzmy. To dla nas przykra sprawa, ale związana z tym, że każdy chce jak najszybciej się zaszczepić. Nadal chyba pokutuje ta "zasada", że jak przyjdę wcześniej, to szybciej coś dostanę - dodała Sołtys.
Tłumy na Narodowym. "Szczepimy 4 osoby na minutę"
W ostrych słowach wtorkową sytuację skomentował koordynator Szpitala Narodowego. -  Ludzie nie przestrzegają dystansu, tłoczą się, nie słuchają poleceń stewardów. Wchodzą jedna osoba na drugą. Jakby to była kolejka w mięsnym. Ludzie przychodzą nie na swoją godzinę. Przykładowo, mają szczepienie umówione na 12:00, a przychodzą na 8:00 - mówi nam dr n. med. Artur Zaczyński
- Robią się zatory, żeby te zatory udrożnić, część ludzi przepuszczamy. Ale niestety, ludzie napierają, jakby bali się, że dla nich szczepionki zabraknie. A przecież każdy szczepionkę otrzyma. Szczepimy 4 osoby na minutę - dodaje lekarz.
Zaczyński wskazuje, że placówka ma "na składzie" 2000 osób. - Od jutra rana system przyjmowania pacjentów będzie poprawiony. Bo niewielu ludzi dziś respektuje zasady. A to nie jest wejście na mecz - zaznacza koordynator Szpitala Narodowego.