Szczegóły afery ze zdjęciami Edyty Górniak
Marek K. z Opola, którego Sąd Rejonowy w Łodzi skazał na rok i cztery miesiące więzienia w zawieszeniu na dwa lata za szantażowanie znanej piosenkarki Edyty Górniak, odwołał się od wyroku do Sądu Okręgowego. Twierdzi, że jest niewinny.
56-letni Marek K. milczał wobec dziennikarzy przez cały proces, który odbywał się za zamkniętymi drzwiamizamkniętymi drzwiami. Dopiero teraz "Dziennikowi Łódzkiemu", jako pierwszej gazecie, ujawnił kulisy tej sprawy.
Z jego relacji wynika, że mężowi piosenkarki Dariuszowi Krupie usiłował sprzedać film na wideo i ponad 20 zdjęć, na których - jak podkreśla - nie było scen obscenicznych ani pornograficznych.
- Film i zdjęcia powstały, gdy Edyta miała 17 lat i była moją dziewczyną - wyjaśnia Marek K. - Zarejestrowałem różne sceny: od ujęć w łazience, gdy Edyta była jednak w bieliźnie, przez pokaz mody w klubie studenckim w Opolu po zdjęcia z plaży nad Balatonem na Węgrzech.
Skoro to były tego typu zdjęcia, to skąd afera i całe to zamieszanie?
- Jednym z bardziej pikantnych ujęć były zdjęcia Edyty w stroju toples zrobione na plaży nad Balatonem - wyjaśnia Marek K. - Uznałem jednak, że są do zaakceptowania, skoro potem w "Playboyu" pojawiły się znacznie odważniejsze zdjęcia Edyty.
Zakup filmu i zdjęć Marek K. zaproponował jednemu z tabloidów. Do transakcji jednak nie doszło. Dlaczego?
- Postanowiłem poprosić Edytę o zgodę na sprzedaż tych materiałów - mówi Marek K. - W tym celu skontaktowałem się z matką piosenkarki. Potem zadzwonił do mnie mąż Edyty i zaproponował odkupienie zdjęć. Zapewnił, że zapłaci więcej niż gazeta.
Rozpoczęły się negocjacje. Marek K. zaproponował 200 tys. za film i zdjęcia, ale Dariusz Krupa zgodził się na 170 tys. zł. Do przekazania tej sumy miało dojść w hotelu Ibis w Łodzi, w którym Marek K. został ujęty przez ekipę detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, a potem oskarżony o szantażowanie gwiazdy estrady.
Wiesław Pierzchała