PolskaSzantażysta senatora Piesiewicza atakuje krzyż

Szantażysta senatora Piesiewicza atakuje krzyż

Dla postronnych obserwatorów ataki na krzyż, symbol pamięci ofiar katastrofy w Smoleńsku, mogą wyglądać na chaotyczne. W rzeczywistości często są podsycane przez tę samą grupę prowodyrów. Wśród nich bryluje człowiek oskarżony w procesie szantażystów senatora Krzysztofa Piesiewicza. To Zbigniew S. pseudonim „Niemiec”.

Szantażysta senatora Piesiewicza atakuje krzyż
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

10.08.2010 | aktual.: 10.08.2010 11:52

Scenariusz niemal noc w noc się powtarza. Podchmieleni klienci knajpy „Zakąski-Przekąski” ulokowanej niemal na wprost Pałacu Prezydenckiego wytaczają się na Krakowskie Przedmieście. Knajpa jest czynna całą dobę i jak głosi reklama, wszystko – wino, wódkę, piwo – sprzedaje po 4 zł. Wprawić się w dobry alkoholowy nastrój nie jest trudno. Obok – kilka nocnych klubów. Bywalcy tychże mówią, że tam z kolei można bez problemu wprowadzić się w trans narkotyczny. Fale klubowiczów również przetaczają się w bezpośrednim sąsiedztwie Pałacu Prezydenckiego.

To właśnie spośród gości „Zakąsek” i klubów nocnych rekrutują się ci, którzy wykazują największą chęć wyrażenia negatywnych poglądów na temat ustawionego przed pałacem symbolu i jego obrońców. „Jest krzyż, jest impreza!” – wrzeszczą i dołączają do tłumku podobnych do siebie, podchmielonych lub naćpanych gapiów, przemieszanych ze zwykłymi spacerowiczami i turystami, czasem dziennikarzami. W liczącej niejednokrotnie nawet dwieście osób ciżbie trudno dostrzec obrońców krzyża pamięci. „Ty jesteś za czy przeciw?” – bełkoczą przeciwnicy, przeciskając się do barierek, przy których w końcu natykają się na „wrogów”: stojących wokół ułożonych zniczy, zdjęć poległych, przyniesionych świętych obrazków, krzyżyków, cytatów z JPII. „Wrogowie” modlą się albo cicho śpiewają.

„Dzieło szatana”, czyli ona zaatakowała pierwsza

Pozornie może się wydawać, że wśród przeciwników krzyża pamięci na Krakowskim Przedmieściu panuje chaos. W rzeczywistości jednak nie są to tylko nieskoordynowane ataki pijanych, w większości młodych ludzi, lecz precyzyjnie prowokowane akcje. Imprezowiczów z daleka wita zatknięta na kiju tablica: „Wykorzystanie krzyża do walki politycznej TO JEST DZIEŁO SZATANA!!! Jarosławie Kaczyński, opamiętaj się!” Tablica trzymana jest codziennie przez tych samych mężczyzn w sile wieku. Wśród nich wyróżnia się szpakowaty facet w dżinsach, codziennie w różowych bluzach.

Tablica „Jarosławie Kaczyński, opamiętaj się!” zachęca do bardziej agresywnych zachowań, zwłaszcza że grupa mężczyzn nie skąpi pochwał dla co bardziej aktywnych. „Równiacha z ciebie, przybij piątkę” – woła facet w różowej bluzie i skanduje: „Mój pre-zy-dent – Ko-mo-ro-wski!”. Zgromadzeni podchwytują, podobnie jak wielokrotnie powtarzane hasło: „Zi-mny Lech! Zi-mny Lech!”

Facet w różowej bluzie i jego koledzy z aprobatą patrzą na wszelkie indywidualne akcje wzmocnionych alkoholem przeciwników krzyża. Człowiek wyglądający na 40 lat wpada pomiędzy modlących się, rozpychając łokciami starsze kobiety. Krzyczy na całe gardło: „Wypier... z tym krzyżem stąd, ale już, zabieramy go!!!”. Tabun równie pijanych ludzi za nim wyje z radości i bije brawo. Jedna z modlących się kobiet spokojnym głosem zwraca mu uwagę, że – chyba niechcący – ją kopnął. Spluwa jej w twarz.

Inny podchmielony wszedł pomiędzy modlących się a krzyż. Depcze po zdjęciach ofiar katastrofy, przewraca znicze, w pijanym widzie dyryguje śpiewającymi pieśni religijne. Ktoś inny wywrzaskuje: „Szatanie przybądź!!!!!!”. Modląca się kobieta mówi: „Będę się za pana modlić”. W odpowiedzi słyszy: „Spier.... ty ku…!!!”

Dwaj nastolatkowie, którzy przyszli z dziewczynami, przeciskają się do krzyża, by nad głowami siedzących obrońców zacząć się obściskiwać i obmacywać. „Ty pedale! Ty Żydzie!” – wołają do siebie. Następni podchwytują motyw. „A ty jesteś pedał czy Żyd? Bo ja nie mogę się zdecydować, ha, ha!”.

Kolejny komediant pada z muzułmańskim pokłonem pomiędzy modlących się, wrzeszcząc: „Nie ma boga nad Allacha”. Paść było łatwo, wstać muszą mu pomóc koledzy. Grupa faceta w różowym głośno klaszcze. Oklaski na chwilę zagłuszają modlitwy. Agresorzy są pewni siebie, bo na wypadek interwencji policyjnej tłum broni takich jak oni. Argumentów dostarczają zbiegowisku najczęściej facet w różowej bluzie i jego koledzy. „To ona zaatakowała pierwsza!” albo „Po co tu stali, niech idą do domu”, albo: „Każdy ma prawo do wyrażania poglądów”. * Gwałt, napad z bronią, szantaż, czyli przestępcza kariera „Niemca”*

Kim jest człowiek w różowej bluzie, który sprawia wrażenie nieformalnego lidera grupy podsycającej ataki na obrońców krzyża pamięci? To Zbigniew S., oskarżony w sprawie szantażowania senatora Krzysztofa Piesiewicza.

Bogaty kryminalny życiorys Zbigniewa S. ps. „Niemiec” mogliśmy poznać dzięki śledztwu „Rzeczpospolitej” i Polsatu. Dziennikarze ujawnili, że w 1997 r. Zbigniew S. został skazany za gwałt i napad z bronią w ręku na 9 lat więzienia. Policjanci wskazywali na bezwzględność działań grupy, do której należał „Niemiec”. – Mężczyźni dokonują napadów rabunkowych na agencje towarzyskie z użyciem broni palnej, rabują i gwałcą zastane tam osoby – można przeczytać w policyjnej notatce z 1995 r. Jak podała „Rzeczpospolita”, „funkcjonariusze podejrzewali, że grupa ta napadła na przynajmniej pięć agencji towarzyskich w samej Warszawie. Sąd udowodnił Zbigniewowi S. trzy napady z bronią w ręku, podczas których ukradł m.in. telefon, kalkulator i 600 zł gotówką. Zbigniew S. z kolegą zgwałcili Katarzynę M, współwłaścicielkę jednej z agencji. Ofiara zeznała na policji, że była wówczas w 7-tygodniowej ciąży, którą poroniła po 3–4 dniach (»każdemu z mężczyzn, którzy mnie gwałcili, mówiłam, że jestem w ciąży«), dodała również, że po
gwałcie Zbigniew S. ukradł z jej łazienkowej szafki szampon i mydło. Sąd skazał „Niemca” również za gwałt na Monice J. z innej agencji towarzyskiej”.

Ostatnim wyczynem „Niemca” było uczestnictwo w zastawieniu pułapki na senatora Krzysztofa Piesiewicza. W tym celu wykorzystano słabość senatora do prostytutek. Pod koniec 2008 r. dwie kobiety zarejestrowały intymne spotkanie. Nagranie było kompromitujące: widać na nim m.in., jak Piesiewicz przebiera się w sukienkę i wciąga nosem biały proszek.

Taśma staje się narzędziem szantażu. W krótkim czasie szantażyści wyłudzają od polityka 550 tys. zł. Ale żądają jeszcze więcej. Znowu dostają. Za trzecim razem, straszony możliwością publikacji kompromitującego materiału w internecie, Piesiewicz decyduje się na zawiadomienie prokuratury o przestępstwie. Dwie kobiety oraz Zbigniew S. zostają zatrzymani pod zarzutem szantażu. A dowody obciążające senatora i tak pojawiają się na stronach internetowych „Super Expressu”. Zdaniem niektórych komentatorów cała akcja wymierzona w Krzysztofa Piesiewicza została zorganizowana przez byłe WSI.

Nocna warta, czyli fotka z gwiazdą „Playboya”

Choć proces szantażystów właśnie się rozpoczął („Niemiec” przybył w tej samej różowej bluzie), przez ostatnie dni Zbigniew S. przychodzi pod krzyż pamięci na Krakowskim Przedmieściu jak do pracy, na kilka godzin dziennie.

Przyjeżdża czarnym Mercedesem S500. Tak się składa, że można zaobserwować pewną zależność pomiędzy jego obecnością a aktywnością przeciwników krzyża. Pojawia się wtedy nowa energia do wznoszenia okrzyków, czy happeningów w rodzaju kładzenia się krzyżem na chodniku przed zniczami. Równocześnie Zbigniew S. fotografuje się z kolejnymi przybyszami, w tym z byłą radną Platformy Obywatelskiej, aktorką Anną Muchą, która z koleżankami – Katarzyną Glinką, Małgorzatą Sochą i Katarzyną Zielińską – po północy przyszły „obejrzeć ten cyrk”.

– Dla mnie to kuriozum, pół żartem pół serio cieszę się, że Warszawa zyskała kolejne miejsce, które warto odwiedzić i zaznaczyć je na mapie miasta. Natomiast wykorzystywanie symboli religijnych do zachowań, które już w tym momencie ocierają się o fanatyzm, zahacza o chorobę psychiczną – mówiła Mucha dziennikarzom.
– Chęć upamiętnienia ofiar katastrofy to fanatyzm?
– Ofiary katastrofy zostały upamiętnione indywidualnie bądź zbiorowo, a to jest odbieranie im czci. To jest narzucenie myślenia, że jest tylko jedna prawda i jest tylko jedno rozwiązanie, a nie ma, jest 96 różnych rozwiązań. * Hymn do rytmu flamenco*

Tłum spod Pałacu Prezydenckiego napędza agresję, daje poczucie bezkarności. Policja nie reaguje na ewidentne łamanie przepisów prawa – picie alkoholu w miejscach publicznych, zakłócanie porządku publicznego, znieważanie symboli państwowych, znieważanie funkcjonariuszy państwa, obrażanie uczuć religijnych.

Podchmieleni nastolatkowie dla zabawy wyśpiewują hymn, panienki do melodii mazurka tańczą flamenco. Żadne hasło nie jest zbyt głupie, by je tu wywrzeszczeć. „Macierewicz do gazu!” – skanduje dwudziestoparolatek. Ale policjanci nie kwapią się ze spisywaniem mężczyzny, mimo zgłoszenia ze strony świadka zdarzenia, który gotów jest złożyć doniesienie o popełnieniu przestępstwa.

– Czy ktoś ma zimnego Lecha? – dla większości odwiedzających plac przed Pałacem Prezydenckim to wyśmienity żart.
– Ludzie, słuchajcie. Jeżeli to tak będzie dalej wyglądało, to ten kraj skończy tak jak Hiszpania w 1936 r. – wzywa ktoś. – Dojdzie do takiego mordobicia, gdzie nie będzie miejsca na racjonalne myślenie, będą tylko emocje i ludzie będą się rżnąć. A dowodem jest fakt, że ten krzyż tu stoi.

Młoda dziewczyna w kusej spódniczce odpowiada: – Nie mów tego nam, tylko idź, powiedz to tym starym dewotkom. Jak one odejdą, to odejdzie cały ten tłum i nie będzie zamieszania.

Tłum się rozrzedza. Młodzi ludzie siedzą, tworząc koło obok palących się zniczy. Wyglądają, jak gdyby byli na pikniku, paląc papierosy i popijając piwo, śpiewają z uniesionymi rękami. „Jarek, Jarek przyjaciół ma wielu, każdy chce leżeć na Wawelu”. Zwrotki powtarzane są wielokrotnie.
Stojący obok, przytuleni do siebie młodzi chłopcy machają flagą w kolorze tęczy i są niezwykle rozbawieni tym, co obserwują.
O piątej nad ranem Zbigniew S. opuszcza Krakowskie Przedmieście.

Michał Stróżyk, (ig)

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)