"Szaleństwa" Jana Pawła II
Wszystkie pasje Papieża...
"Szaleństwa" Jana Pawła II
Jan Paweł II przez całe swoje życie wyznawał zasadę: "w zdrowym ciele, zdrowy duch". Już od najmłodszych lat uwielbiał sport. Pisał: "Sport ujawnia bowiem nie tylko możliwości fizyczne człowieka, ale i zdolności intelektualne i duchowe. Ma nie tylko siłę fizyczną i wydolność mięśni, ale ma także duszę i dlatego musi w pełni okazywać swe oblicze".
Aby nie wypaść z formy polecił też wybudowanie basenu w swojej letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Na pytanie, czy warto realizować tak kosztowną inwestycję, odpowiedział, że jego pogrzeb "pociągnie za sobą o wiele większe wydatki. Papież musi być sprawny i zdrowy". W czasie sprawowania swojego pontyfikatu, do momentu gdy stan zdrowia mu na to pozwalał, nie rezygnował z aktywnego odpoczynku - biegał, gimnastykował się, pływał. Poznaj wszystkie pasje Jana Pawła II.
W czwartek 2 kwietnia przypada dziesiąta rocznica śmierci papieża Jana Pawła II. (js)
"Ależ proszę pani, ja jestem księdzem"
Piesze wędrówki były ulubioną formą wypoczynku najpierw ks. Karola Wojtyły, a potem papieża Jana Pawła II. Tradycję pieszych wędrówek w rodzinie Wojtyłów zapoczątkowali pradziadek (Franciszek) i dziadek (Maciej) przyszłego papieża. Przodkowie Jana Pawła II wywodzili się bowiem z regionu Beskidu Małego i byli stałymi przewodnikami pielgrzymów idących do Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie co roku odbywa się misterium Drogi Krzyżowej.
W tych okolicach Karol często bywał z matką, a po jej śmierci z ojcem - emerytowanym porucznikiem o doskonałej kondycji fizycznej. To dzięki niemu przyszły papież nabrał odporności podczas pierwszych, pieszych wycieczek. Kolejnym trenerem Wojtyły był Czesław Pankiewicz, nauczyciel gimnastyki w wadowickim gimnazjum. Pankiewicz zabierał Karola w Beskidy, Tatry, a także pokazał mu kopalnię soli w Wieliczce. Karol Wojtyła lubił wędrować na Jaroszowicką Górę, Iłowiec, Łysą Górę, a z niej na Bliźniaki (Jaworzyna i Leskowiec). Uwielbiał górską przyrodę o każdej porze roku, zachwycał się lasami, skałami, dolinami Skawy i Soły. Lubił też chodzić po Pieninach, Tatrach i Bieszczadach.
O jednej z jego wypraw z czasów młodości opowiada zabawna anegdota. Pewnego razu Karol Wojtyła wybrał się na samotną wycieczkę. Ubrany sportowo, wyglądał tak, jak wielu innych turystów. W trakcie wędrówki spostrzegł, że zapomniał zegarka, podszedł więc do opalającej się na uboczu młodej kobiety i już miał zapytać o godzinę, gdy ta uśmiechnęła się: "Zapomniał pan zegarka, co?". "A skąd pani wie?" - odparł zaskoczony Wojtyła. "Z doświadczenia" - odrzekła. "Jest pan dziś już dziesiątym mężczyzną, który zapomniał zegarka. Zaczyna się od zegarka, potem proponuje się winko, wieczorem dancing...". "Ależ proszę pani, ja jestem księdzem" - przerwał jej zawstydzony Wojtyła. "Wie pan" - odpowiedziała rozbawiona nieznajoma - "podrywano mnie w różny sposób, ale na księdza to pierwszy raz".
Na zdjęciu: pierwsza połowa lat 50. ks. Karol Wojtyła na pieszej wycieczce w Parku Ojcowskim.
Wymykał się, by choć na chwilę nacieszyć się widokiem polskich gór
Jako duszpasterz akademicki, nazywany "Wujkiem", dużo czasu spędzał z młodzieżą, której wpajał zasady zdrowego, aktywnego odpoczynku. Latem chodzili na wycieczki w góry, zimą zjeżdżali na nartach. Wojtyła spędzał każdą wolną chwilę w górach. Tam były dobre warunki do skupienia, czytania Pisma Świętego czy modlitwy. Podczas swoich częstych wycieczek lubił spędzać czas z góralami i turystami. Wieczorami, przy rozpalonym ognisku opowiadał anegdoty, śmiał się, śpiewał piosenki (jego ulubioną była żartobliwa "Ballada o Louisie" - opowiadająca o walce bokserskiej).
Po otrzymaniu święceń kapłańskich wyjechał do Rzymu, gdzie wędrował z kolegami po okolicach, zwiedzał Monte Cassino, Neapol, Capri i Subiaco. Kiedy został papieżem nie miał już czasu na długie wędrówki po ukochanych górach. Jednak za każdym razem, gdy przyjeżdżał z wizytą do ojczyzny mile wspominał chwile spędzone w Tatrach czy Beskidach.
"Narciarstwo to sport odpowiedni dla ludzi niskich, bo padają z mniejszej wysokości niż wysocy"
Jedną z wielkich pasji papieża było narciarstwo. Pierwsze narty małego Karola w niczym nie przypominały nart współczesnych. Były to zwykłe kawałki wystruganych na gładko desek. Prawdziwe narty Wojtyła dostał od ojca dopiero w gimnazjum za dobre wyniki w nauce. Przyszły papież próbował też swoich sił w hokeju na lodzie. Jednak po niefortunnym upadku, po którym została mu blizna na rozciętym łuku brwiowym, zaniechał dalszych prób w tej dziedzinie sportu.
Dopiero, gdy zaczął pracę jako duszpasterz akademicki kontynuował swoją przygodę z nartami. Jeździł pewnie i dobrze technicznie. Miał doskonałą kondycję. Mówił, że to sport "odpowiedni raczej dla ludzi niskich, bo padają z mniejszej wysokości niż wysocy". W czasach, kiedy w kraju było tylko dwóch kardynałów, ks. kardynał Wojtyła lubił mawiać: "W Polsce 50 procent kardynałów jeździ na nartach. Nie jeździ ksiądz kardynał Wyszyński". Innym razem, rozmawiając z zagranicznymi dziennikarzami, zaniżył miał zażartować: "W moim kraju 40 procent kardynałów uprawia narciarstwo". Kiedy jeden z korespondentów zauważył, że Polska ma przecież tylko dwóch kardynałów, Wojtyła roześmiał się: "Oczywiście, ale ksiądz kardynał Wyszyński, prymas Polski, stanowi 60 procent".
Według innej anegdoty, gdy zapytano przyszłego papieża: "Czy uchodzi, księże kardynale, aby ksiądz jeździł na nartach?". Ten odpowiedział: "co nie uchodzi kardynałowi, to źle jeździć na nartach".
Podobno kilka dni po konklawe dziennikarze, wiedząc o pasji nowego papieża, zapytali go, czy pozostanie jej wierny, Jan Paweł II miał odpowiedzieć: "Tego mi chyba nie pozwolą". Wkrótce jednak okazało się, że nie musi rezygnować z uprawiania sportu, w tym z jazdy na nartach. Zabroniono mu tego dopiero w 1993 roku, kiedy podczas upadku papież zwichnął prawy bark.
"Gdy pragniecie nowych treści. Jeśli was ciekawość bierze. Posłuchajcie opowieści..."
To początek "Piosenki o wyprawach rowerowych" z początku lat 50., ułożonej przez krakowskich studentów związanych z przyszłym papieżem. W tym czasie Karol Wojtyła na rowerze dopiero uczył się jeździć. A z tą nauką bywało różnie.
Wiele lat później, przyjmując na prywatnej audiencji w Watykanie trzech cyklistów zawodowej włoskiej grupy Del Tongo Colnago, papież powiedział: "Wyścig Pokoju? Interesowałem się jego przebiegiem kiedyś, zanim jeszcze jeździliście na rowerach".
Budowali ołtarz polowy z kajaków i wioseł
Karol Wojtyła był miłośników kajaków. Organizował wyprawy kajakowe dla młodzieży akademickiej. Jedną z nich, spływ Łyną w 1958 roku, przyszły papież musiał przerwać, kiedy został wezwany do Warszawy, gdzie został mianowany biskupem pomocniczym w Krakowie. Już jako biskup wrócił nad Łynę, aby dokończyć spływ.
Karol Wojtyła na każdą wycieczkę zabierał ze sobą "turystyczny sprzęt liturgiczny" w postaci relikwiarza, skręconego z dwóch części kielicha, małego mosiężnego krzyża, dwóch plastikowych ampułek na wino i wodę, srebrnej małej tacki, dwóch pudełeczek na hostię i komunikanty, dzwoneczka. Do tego dochodziły szaty liturgiczne z lekkich materiałów i tenisówki. Każdy dzień zaczynał od mszy świętej przy polowym ołtarzu, który budowano z kajaków i wioseł, a kończył śpiewami i modlitwą przy ognisku. Na zakończenie spływu odbywało się jego podsumowanie.
Zawsze kibicował Cracovii
Karol Wojtyła od wczesnego dzieciństwa lubił grać w piłkę nożną. Kopanie piłki było zresztą ulubionym zajęciem wielu szkolnych kolegów Karola. "Lolek" - jak nazywali go koledzy, bardzo poważnie podchodził to swojego hobby a jego najważniejszym celem była wygrana.
Najpierw grał w obronie. Miał pseudonim "Martyna" (od nazwiska ówczesnego znanego obrońcy lwowskiej "Pogoni"). Jednak zdecydowanie lepiej czuł się jako bramkarz. Później wraz z kolegami założył klub futbolowy. Mama jednego z chłopców zrobiła im emblematy z nazwą KSKR i naszyła je strojach gimnastycznych.
Wojtyła kibicował Cracovii i często o niej wspominał. Pytał o jej wyniki, a piłkarzy małopolskiego klubu przyjął nawet na audiencji prywatnej. W swojej letniej rezydencji, już jako Jan Paweł II często przyjmował piłkarzy z całego świata. Zawsze potrafił zadziwić swoich gości tym, że dokładnie śledził ich wyniki sportowe i gratulował im poszczególnych zwycięstw.
Nawet gdy zaczął podupadać na zdrowiu, nie przestał chodzić po górach
We Włoszech Jan Paweł II najchętniej wypoczywał w Dolomitach (po raz pierwszy w 1987 roku) oraz Alpach. Nawet gdy zaczął podupadać na zdrowiu, nie przestał spacerować po górskich szlakach. Nie wspinał się już jednak wysoko o własnych siłach, ale korzystał z samochodu terenowego czy kolejek linowych.
"Nie mogę, Szef za blisko"
Karol Wojtyła słynął z żartów. Jego osobisty lekarz opowiadał jak podczas jednej z podróży Ojciec Święty nie czuł się zbyt dobrze, po wcześniej zjedzonych plackach ziemniaczanych. Doktor zaproponował kilka kropel "Napoleona". Papież zapytał wtedy na jakiej są wysokości. Lekarz poszedł zapytać, wrócił i podał pułap, na jakim znajdował się samolot. Ojciec Święty wzniósł rękę do góry i powiedział: "Nie mogę, Szef za blisko".
"Witojcie nom najpsystojniejszy księze kardynale" - "Coś w tym jest"
Podczas wizytacji jednej z podhalańskich parafii jeszcze kiedy Karol Wojtyła nie był papieżem, przejęta z wrażenia gaździna pomyliła przygotowany tekst powitania Kardynała i zamiast zatytułować do "najdostojniejszy", powiedziała: "Witojcie nom najpsystojniejszy księze kardynale". Kardynał zaś spojrzał na nią z błyskiem w oku i odpowiedział: "No, coś w tym jest".
"Niepokoję się o swoją świątobliwość"
Karol Wojtyła po wyborze na Stolicę Piotrową odmówił korzystania z lektyki (sedia gestatoria) do poruszania się na terenie Watykanu i podczas wizyt duszpasterskich. Nastała era papamobile. Pierwszy taki pojazd został użyty podczas pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Był to specjalnie przygotowany Star. Biały samochód nie posiadał dachu szoferki, a w miejscu pierwotnie przeznaczonym na ładunek zainstalowano odkrytą platformę dla papieża i jego najbliższego otoczenia. Samochód - z maksymalną prędkością 6 km/h - poruszał się w eskorcie ubranych na biało, jadących motocyklami milicjantów.
Po dokonanym w 1981 r. zamachu na życie Jana Pawła II powstał pierwszy papamobile wyposażony w kuloodporne szyby. Podstawą do jego zbudowania był Range Rover. Projekt kabiny wzorowano na Mercedesie Klasy G wykorzystywanym przez Jana Pawła II w 1980 r. Papież był bardzo niezadowolony z tego, że obwozi się go w szklanej klatce. Pomysłu tego broniła pewna Polka, mając możliwość rozmowy z Janem Pawłem II w Krakowie. "Ta klatka zmniejsza jednak ryzyko" - tłumaczyła. "Nic nie poradzimy, że się lękamy o Waszą Świątobliwość...". "Ja też" - uśmiechnął się papież - "niepokoję się o swoją świątobliwość".
"A po maturze chodziliśmy na kremówki..."
Ulubione ciastko papieża - słynna kremówka - stała się symbolem swobody Jana Pawła II w kontaktach z wiernymi. Wspomnienia młodości, jakie papież snuł podczas ostatniej wizyty w rodzinnych Wadowicach (16 czerwca 1999 r.), zapoczątkowały niesamowitą popularność tych ciastek. Od tamtej pory wiele cukierni nie tylko w Wadowicach, ale i w różnych miejscach w kraju, zaczęło oferować ciastka o nazwie "kremówki papieskie".
Po śmierci papieża abp Józef Życiński powiedział: "kremówki tak, encykliki nie". Chciał w ten sposób zwrócić uwagę na spłycone postrzeganie papieża wyłącznie w kategoriach emocji. Jezuita o. Wacław Oszajca w "Super Expressie" tak odniósł się do sprawy kremówek: "Proszę nie bagatelizować znaczenia kremówek. Kremówki czasami są równie ważne jak encykliki. Nie sposób jest żyć na okrągło kremówkami, nie sposób jest na okrągło żyć encyklikami". Dlaczego papież wspomniał o kremówkach? "Ten przykład otwiera ludzi na rzeczy proste, którymi się trzeba umieć cieszyć - to zachęta, żebyśmy umieli smakować życie również w jego prostych przejawach. Czy jeszcze to potrafimy? Na te kremówki trzeba też zapracować, zasłużyć... 'Chodziliśmy tam po maturze'. W końcu za wspomnieniem o kremówkach kryje się nie tylko radość i słodkość tego stanu ciała i ducha, jakim jest młodość. Bowiem kryje się za tym wspomnieniem również tragedia czasu historycznego, w którym tę młodość przyszło przeżywać Jego pokoleniu" - mówił o. Oszajca.
"Papież nie może pozostać więźniem Watykanu"
Tak mówił na początku swojego pontyfikatu i swoją zapowiedź spełnił. Jan Paweł II był największym jak dotąd papieżem-pielgrzymem. Podczas swoich 102 podróży przebył ponad 1,6 mln km, odwiedził 135 krajów na całym świecie. Spełnił swoje wielkie marzenie - odwiedził Ziemię Świętą, nie było mu dane spełnić innego - odbyć pielgrzymki do Rosji. Podróżować lubił już jako młody ksiądz.
Na zdjęciu: 1946 r. ks. Karol Wojtyła zwiedza Akropol.
"Jestem już stary, ale jak jestem z wami, to dziecinnieję"
Papież wykazywał się dużą dozą autoironii. "Mówią, że papież się zestarzał i że nie może chodzić bez laski, ale tak czy owak nadal jestem na chodzie. Włosy mi jeszcze nie wypadły, nie jest także źle z moją głową. Musicie o mnie powiedzieć: nie tylko był papieżem, ale też jeździł na nartach i pływał w kajaku - a kto wie, co robił jeszcze! Nawet od czasu do czasu łamał nogę..." - mówił do polskich biskupów w 1998 r. Z kolei podczas jednej z wizytacji rzymskich parafii Ojciec Święty - jak to miał w zwyczaju - wdał się w dialog z dziećmi: "Wy jesteście młodzi, a ja już jestem stary" - powiedział. "Nie, nie jesteś stary" - gromko zaprotestowały dzieci. "Tak, ale jak jestem z wami, to dziecinnieję" - odpowiedział papież.
Pewnego razu papieżowi przedstawiano w samolocie dziennikarzy, którzy obsługiwali jego podróż. Był wśród nich człowiek, który kilka tygodni wcześniej, w jednym z włoskich tygodników, opublikował pod pseudonimem sensacyjną informację o zmyślonej chorobie papieża, a zaraz potem, już pod swoim nazwiskiem, powołał się na tę wiadomość w gazecie codziennej, w której pracował. Jan Paweł II na jego widok powiedział: "A to ten pan, który się inaczej nazywa w niedzielę, a inaczej w dni powszednie". Zapytany przez dziennikarza jak się czuje, papież odparł: "Nie wiem, jeszcze nie czytałem porannej prasy".
"Przesiadłem się z kajaka na Łódź Piotrową"
16 października 1978 r. kardynał Karol Wojtyła został biskupem Rzymu i przybrał imię Jan Paweł II. Po konklawe wyszedł na balkon, pozdrowił tłum i przemówił po włosku: "Przybywam z dalekiego kraju, z dalekiego, lecz zawsze tak bliskiego przez łączność w wierze i tradycji chrześcijańskiej". Swoim młodym przyjaciołom, z którymi pływał po Mazurach, powiedział natomiast, że: "przesiadł się z kajaka na Łódź Piotrową". Tak rozpoczął się jeden z największych pontyfikatów w historii Kościoła katolickiego, który "odnowił oblicze ziemi".
Niewiele mogło go wytrącić z równowagi. Wcale się nie przejął, gdy pierwszą reakcją tłumu oczekującego na placu Świętego Piotra ogłoszenia imienia nowego papieża, było zaskoczenie i... gromki śmiech. Czemu taka reakcja? Otóż przed wygłoszeniem tradycyjnego błogosławieństwa Urbi et orbi, Ojciec Święty zastrzegł: "nie wiem, czy będę umiał dobrze wysłowić się w waszym... naszym języku włoskim. Gdybym się pomylił, poprawcie mnie". Ludzie śmiali się, bo papież właśnie w tym zdaniu zrobił błąd, wtrącając bezwiednie słowo francuskie. "Karolus Wojtyla" nawet się swoją pomyłką nie zmieszał.
"Poezja to wielka pani, której trzeba się całkowicie poświęcić: obawiam się, że nie byłem wobec niej zupełnie w porządku"
"Poezja to wielka Pani, której trzeba się całkowicie poświęcić. Obawiam się, że nie byłem wobec niej zupełnie w porządku" - powtarzał często papież. Wiersze, poematy i dramaty pisał od szkoły średniej. Zamiłowanie do słowa drukowanego skierowało Karola Wojtyłę na studia polonistyczne, które rozpoczął na Uniwersytecie Jagiellońskim. "Już pierwszy rok studiów skierował moją uwagę w stronę języka" - wspominał papież w "Darze i tajemnicy". "Słowo, zanim zostanie wypowiedziane na scenie, żyje naprzód w dziejach człowieka, jest jakimś podstawowym wymiarem jego życia duchowego. Jest wreszcie ukierunkowaniem na niezgłębioną tajemnicę Boga samego" - zaznaczył.
Mógł zostać aktorem
Podczas okupacji Wojtyła był współorganizatorem konspiracyjnego Teatru Rapsodycznego w Krakowie, jego aktorem i jednym z pierwszych reżyserów. Grał m.in. w "Królu - Duchu" i "Beniowskim" Słowackiego, "Hymnach" Kasprowicza, "Panu Tadeuszu" Mickiewicza. "Całe to szczególne doświadczenie teatralne zapisało się bardzo głęboko w mojej pamięci, chociaż od pewnego momentu zdawałem sobie sprawę, że teatr nie był moim powołaniem" - wspominał w "Darze i tajemnicy".
"O ukochana siostro ma, Ismeno, czy ty nie widzisz, że z klęsk Edypowych żadnej na świecie los nam nie oszczędza?" - gdy w 1999 r. Ojciec Święty cytował z pamięci swoją rolę sprzed ponad 60 lat, na wadowickim rynku wybuchł szał radości. Czy decyzja Wojtyły o wstąpieniu do stanu duchownego pozbawiła polską scenę wybitnego talentu aktorskiego? To niewykluczone! Przypomnijmy sobie pierwszą pielgrzymkę papieża do Polski i jego pamiętne słowa: "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze Ziemi... Tej Ziemi". Zawieszenie głosu po pierwszej części zdania, tak uwypuklające znaczenie części drugiej, odnoszącej się do ówczesnej sytuacji w Polsce, to był prawdziwy aktorski majstersztyk.
(js)