Szaleniec z Monciaka uniknie kary? Wniosek o umorzenie śledztwa ws. wypadku na sopockim deptaku
Prokuratura skierowała do sądu wniosek o umorzenie śledztwa ws. mężczyzny, który latem wjechał autem w spacerowiczów na sopockim deptaku i ranił 23 osoby. Psychiatrzy orzekli, że sprawca jest chory psychicznie: sąd zdecyduje, czy będzie on przymusowo leczony.
05.11.2014 | aktual.: 05.11.2014 15:31
Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. Jej rzeczniczka prasowa Grażyna Wawryniuk poinformowała, że tego dnia skierowano do Sądu Rejonowego w Sopocie wniosek o umorzenie postępowania. Uczyniono to zgodnie z procedurą mówiącą, że za popełnienie przestępstwa nie odpowiada karnie osoba, która w momencie jego popełnienia była niepoczytalna.
Wawryniuk przypomniała, że w sierpniu b.r., po jednorazowym badaniu 32-letniego Michała L., psychiatrzy uznali, że w momencie, gdy doszło do wypadku, miał on "zupełnie wyłączoną poczytalność" i "całkowicie zniesioną zdolność rozumienia i pokierowania swoim postępowaniem". Według psychiatrów jego niepoczytalność związana była z chorobą psychiczną, na którą cierpi. Ze względu na ochronę prywatności mężczyzny Wawryniuk odmówiła bardziej szczegółowych informacji na ten temat.
Rzecznik dodała, że biegli w swojej opinii wyrazili obawę, iż - ze względu na chorobę - mężczyzna może ponownie popełnić przestępstwo i wskazali na konieczność jego leczenia w izolacji. We wniosku o umorzenie postępowania śledczy zwrócili się więc do sądu o podjęcie decyzji ws. przymusowego leczenia 32-latka w placówce zamkniętej. Zawnioskowali też o wydanie przez sąd zakazu prowadzenia przez niego pojazdów (już wcześniej śledczy wystąpili do stosownych urzędów o zatrzymanie prawa jazdy mężczyzny).
Badania wykonane tuż po wypadku wykazały, że przed tym zdarzeniem mężczyzna nie pił alkoholu, nie był też pod wpływem narkotyków ani środków psychotropowych.
Z informacji przekazanych przez obrońcę 32-latka, adwokat i zarazem psycholog Małgorzatę Ciukszę wynika, że chorobę psychiczną objawiającą się m.in. urojeniami, omamami i tzw. słyszeniem głosów zdiagnozowano u mężczyzny na początku 2013 r. Ciuksza wyjaśniła, że przez ponad rok Michał L. leczył się, co łagodziło objawy choroby, ale wiosną 2014 r. przestał przyjmować leki. - To bardzo często kończy się nawrotem choroby i jej objawów - powiedziała Ciuksza.
Po zatrzymaniu Michał L. przyznał się do winy, ale odmówił składania wyjaśnień. Jak poinformowała w środę Wawryniuk, w końcowej fazie śledztwa mężczyzna zdecydował się złożyć zeznania. Wyjaśniał w nich, że przebieg zdarzenia pamięta tylko fragmentarycznie. Przyznał też, że nie zażywał przepisanych leków, bo czuł się po nich senny i nie mógł normalnie funkcjonować.
19 lipca b.r. wieczorem kierowana przez 32-letniego Michała L. szybko jadąca honda wjechała w spacerowiczów na sopockim deptaku oraz molo. Zanim samochód zatrzymał się, uderzając w ławkę, poszkodowane zostały 23 osoby, z których jedna odniosła ciężkie obrażenia. Sprawca wypadku został zatrzymany na miejscu przez świadków zdarzenia i przekazany policji. Prokuratura postawiła 32-latkowi zarzut umyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, za który to czyn grozi do 10 lat więzienia. Sprawca został tymczasowo aresztowany. W tej chwili przebywa w szpitalu psychiatrycznym.
Świadkowie zdarzenia mówili tuż po nim mediom, że zanim na miejscu pojawili się funkcjonariusze, spacerowicze poturbowali sprawcę. Prokuratura zbadała ten wątek. Jak wyjaśniła Wawryniuk, z ustaleń śledczych wynika, że wprawdzie świadkowie wyciągnęli mężczyznę z auta szarpiąc go, ale do pobicia nie doszło.
W postępowaniu badano też szybkość i sposób działania policji oraz innych służb przed i po zdarzeniu. Przed pojawieniem się auta na sopockim deptaku policja miała bowiem zgłoszenie o szybko poruszającym się pojeździe zmierzającym w stronę kurortu. Także w tym wypadku prokuratura nie dopatrzyła się złamania prawa.