SZ Online: Złodziejskie szajki okradają tiry z towaru
Do rozboju dochodzi głównie na parkingach w Saksonii, m.in. w okolicy Drezna. Policja podejrzewa polskie szajki – pisze "Sächsische Zeitung-Online".
Jak poinformowała Sächsische Zeitung-Online (SZ-Online), w opinii towarzystw ubezpieczeniowych oraz Stowarzyszenia Ochrony Transportowanych Zasobów (TAPA) kradzieże ładunku z tirów zyskały w ostatnim czasie mocno na popularności. Stowarzyszenie TAPA, które monitoruje wspomniane kradzieże w Europie, na Bliskim Wschodzie i w Afryce podało, że straty z tego tytułu w grudniu 2016 wyniosły 7,2 mln euro. Wśród 4 najpopularniejszych krajów, gdzie dochodzi do kradzieży ładunków znajdują się obecnie Niemcy.
Gazeta powołuje się również na opinię Andreasa Hanitzscha, właściciela jednej z saksońskich firm spedycyjnych z miejscowości Kesselsdorf pod Dreznem. Jak twierdzi on, nietrudno znaleźć w bazie firmy taką ciężarówkę, która nosi ślady włamania: "nacięcia w plandece w kształcie sierpa”. Wg niemieckiego spedytora złodzieje sprawdzają w ten sposób zawartość ładunku. Jeśli odpowiada im to co widzą, „uruchamiają całą maszynerię”. Przybywają wspólnicy i samochody transportowe. „Potem zostaje wszystko przeładowane”- cytuje Sächsische Zeitung-Online saksońskiego spedytora. Wg niego do kradzieży z tirów na trasie dochodzi regularnie co 3 miesiące, ale najczęściej stwierdza je dopiero odbiorca ładunku.
Patrzeć tak, by niczego nie zauważyć
Saksońska gazeta twierdzi, że trudno jest ocenić skalę takich kradzieży w Niemczech, ponieważ nie są one ujmowane w ogólnych statystykach dt. przestępczości. Jak zapewnia rzecznik departamentu policji w Dreźnie Thomas Geithner, pomimo że nie ma porównań, jeśli chodzi o dane sprzed kilku lat, „stwierdzono wyraźną cykliczność, zarówno, jeśli chodzi o przypadki włamań, jak i wysokość odniesionych z tego tytułu strat”.
Wg saksońskiego urzędu kryminalnego w 2016 r. odnotowano w Saksonii 155 przypadków przecięcia plandeki w tirach. 21 przypadków miało miejsce na parkingu zajazdu „Dresdner Hof” przy autostradzie A4 w pobliżu miejscowości Willsdruff. Jak podaje saksońska gazeta skradziono tam obrabiarki, odzież, setki opon samochodowych i 180 odbiorników telewizyjnych, których wartość oceniono na 60 tys. euro.
Zdaniem spedytora Andreasa Hanitzscha do kradzieży dochodzi na przepełnionych parkingach z powodu całkowitego braku zainteresowania podróżujących i ich „ekstremalnej ignorancji”. Zamiast zadzwonić po policję są przekonani, że wszystko jest w porządku. Uważa on też, że złodzieje stosują wobec kierowców gaz usypiający i mogą bez problemu plądrować zawartość ładunku pod plandeką.
Gaz usypiający nie jest wymysłem
Jak pisze dalej Sächsische Zeitung-Online tezą, że kierowcy są usypiani gazem zajmuje się obecnie drezdeńska policja. Co prawda, jak twierdzi rzecznik Thomas Geithner, nie ma na to konkretnych dowodów, jednak w razie takiego podejrzenia, przeprowadzane będą u kierowców badania krwi.
Z powodu powtarzających się kradzieży drezdeńska policja przekazała dochodzenie wydziałowi przestępstw kryminalnych specjalizującemu się w przestępczości zorganizowanych band. Aktualnie, jak podaje gazeta, wydział zajmuje się 7 przypadkami, które doprowadziły do strat w wysokości 100 tys. euro. Zachodzi podejrzenie, że kradzieży dopuszczają się zorganizowane polskie szajki. Okazuje się, pisze SZ-Online, że część skradzionych ładunków z odbiornikami telewizyjnymi i rowerami jest oferowana w sprzedaży w Polsce.
„W ramach wzajemnej pomocy prawnej do śledztwa włączona została policja z Polski” – cytuje saksoński dziennik rzecznika drezdeńskiej policji. Jak twierdzi on wymiana sprawozdań funkcjonuje bez zarzutu, jednak problem polega na tym, że kradzież ładunku stwierdzana jest dopiero wiele godzin później i kierowca nie jest w stanie opisać ani sprawców, ani ich pojazdów. „Natychmiastowy pościg jest z reguły umarzany”- tłumaczy rzecznik Thomas Geithner.
W opinii spedytora z Kesseldorfu pod Dreznem Andreasa Hanitzscha jedynym sposobem na kradzieże jest prewencja polegająca „na absolutnej dyskrecji, jeśli chodzi o ładunek i trasę transportu również na facebooku i twitterze oraz na jak najmniejszej liczbie postojów” - kończy SZ-Online.
Opr. Alexandra Jarecka