Systemy awaryjne na lotniskach USA nie zdały egzaminu
Czwartkowa awaria energetyczna na terenie
północno-wschodnich stanów USA wykazała nieszczelność systemów
awaryjnych na amerykańskich lotniskach, które przestały
funkcjonować na kilka godzin - twierdzi Chris Yates, ekspert
brytyjskiego ośrodka badawczego Jane's.
Jest to dotkliwy prestiżowy cios dla nowo utworzonego Ministerstwa Bezpieczeństwa Kraju (Homeland Security), jak też urzędu odpowiedzialnego za bezpieczeństwo w sektorze transportu (Transport Security Administration) - sądzi brytyjski ekspert. Zaniedbanie będzie też kosztowne dla linii lotniczych i lotnisk.
Według niego, nowojorskie lotniska La Guardia, Kennedy'ego i Newark musiały zostać zamknięte dlatego, że awaryjne systemy wsparcia nie zadziałały w odniesieniu do elektronicznej kontroli bagażu (tzw. screeningu).
"Ponieważ na wszystkich lotniskach USA dla zapobieżenia wniesienia na pokład jakichś niedozwolonych przedmiotów stosuje się elektroniczny system kontroli bagażu i ludzi, brak awaryjnej dostawy prądu dla tego systemu jest najważniejszym powodem zamknięcia trzech lotnisk, które łącznie obsługują 81,4 mln pasażerów rocznie".
"Ten brak zapobiegliwości w planowaniu ze strony osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo lotnisk jest poważnym zaniedbaniem, a jego usunięcie z pewnością będzie drogo kosztowało zarówno same lotniska, jak i linie lotnicze, które z nich korzystają" - dodał Yates w swoim komentarzu.
Yates sądzi, że po zamachach 11 września 2001 roku na amerykańskich lotniskach starano się jak najszybciej zainstalować nową aparaturę służącą do prześwietlania bagażu, działającą w oparciu o technikę tomografii komputerowej. Bada ona bagaż warstwowo i wyświetla obraz tych warstw na ekranie monitora, ale nikt najwyraźniej nie przewidział możliwości awarii dostaw prądu, unieszkodliwiającej tę aparaturę.